ANNA M. FASZCZOWA
(...) Hildegarda służyła Kościołowi bardzo pokornie. Wiadomo, że miała problemy z poczuciem własnej siły. Brak zaufania w swoje możliwości przezwyciężyła, odkrywając nowy wzorzec – starotestamentową Mądrość, wyposażoną w moc prorokowania. Potrzeba służenia Kościołowi była dla niej ważniejsza niż własne słabości, złe samopoczucie czy choroba.
Chciała dotrzeć do jak największej liczby osób. Przywiązywała duże znaczenie do kaznodziejstwa, korespondencji oraz podróży. Stała się sługą słowa. W sumie odbyła cztery podróże kaznodziejskie, mimo dolegliwości ciała i trudów związanych z przemieszczaniem się. Podróżowała po Europie, także w zaawansowanym wieku, aby mówić ludziom o Bogu. Odwiedzała wspólnoty zakonne, gdzie była zapraszana na wizytacje i wykłady, przemawiała zarówno na placach, jak i w świątyniach. Wszystkich wzywała do życia zgodnego z ich powołaniem. Nawoływała do przemiany życia, przestrzegała przed herezjami, zalecała reformowanie klasztorów, odnowę duchowieństwa, cesarza wzywała do budowania jedności Kościoła. Zwracała uwagę na godność człowieka wynikającą z samego faktu stworzenia na obraz i podobieństwo Boże. Odważnie wypowiadała się na temat prokreacji (wątek ten niemal nie istniał w dyskursie teologicznym), uznając ją za dobrą, zaś małżeństwo (nawet wybitni teologowie wypowiadali się o nim z rezerwą) nazywała sakramentem stworzenia.
Jej styl mocno oddziaływał na słuchaczy – odnosiła się do różnych okoliczności życia przez pryzmat Pisma Świętego. Interpretowała Pismo w Bożym świetle, wypowiadając się przy tym w kategoriach kulturowych i religijnych swoich czasów. Dzięki temu jej słuchacze mogli mocniej odczuwać zachętę do prowadzenia konsekwentnego i zaangażowanego życia chrześcijańskiego. (...)