Z WIESŁAWEM BŁASZCZAKIEM SAC, rekolekcjonistą, psychologiem, psychoterapeutą z Ośrodka Terapeutyczno-Szkoleniowego w Lublinie, rozmawia Anna Foltańska
(...) Jakie są kryteria autentyczności posługi – spowiedzi, towarzyszenia duchowego – wobec kobiety konsekrowanej, która doświadcza fascynacji spowiednikiem, kierownikiem, coraz silniejszych więzi uczuciowych z nim? Czy taką sytuację może w pełni zweryfikować dopiero ktoś z zewnątrz, choćby na potraktowanych na serio rekolekcjach wyjazdowych, albo duchowny zaproszony do danej wspólnoty jako rekolekcjonista, podejmujący też wówczas indywidualne towarzyszenie duchowe?
Nie ma osób stuprocentowo dojrzałych, tak jak nie ma osób kompletnie niedojrzałych. W każdej relacji ujawnia się dojrzałość i jej brak. Przed niedojrzałością chronią zasady. Zarówno ksiądz, jak i prosząca go o pomoc osoba powinni zawrzeć swego rodzaju umowę określającą cel i zasady kontaktu. Po pierwsze: na co się umawiamy. Na przykład rozumienie Ewangelii, obraz Boga, zagadnienia natury moralnej to dobre tematy na towarzyszenie duchowe i spowiedź, natomiast trudności emocjonalne, trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji to tematy bardziej na poradnictwo psychologiczne i psychoterapię. W umowie warto zastrzec sobie strukturę spotkań: jak będziemy się na nie umawiać, jak często będą się odbywały, jak długo spotkanie będzie trwało, gdzie będzie miało miejsce, czy i w jaki sposób poza spotkaniami będzie możliwy kontakt. Nie rozumiem sytuacji, gdy do kierownika duchowego można zadzwonić w każdej chwili, na przykład po godzinie 23.00. Dziwi mnie również, gdy spotkanie może trwać tyle, ile potrzeba, gdy może się odbyć niemalże o każdej porze dnia i nocy. Jeżeli dana osoba wie, że ksiądz ma dla niej określony czas, to ma poczucie bezpieczeństwa i własnej godności. Gdy natomiast słyszy propozycję: „Kiedy potrzebujesz, to dzwoń”, odnosi wrażenie, że jest jedyna i najważniejsza, że ksiądz ma czas tylko dla niej, że jest kimś szczególnym, a przecież nawet rodzice nie mogą być dla dziecka zawsze, wszędzie i na wyłączność. Zazwyczaj ksiądz daje taką obietnicę kilku osobom. Nic więc dziwnego, że nie mogą się do niego dodzwonić i mają w związku z tym poczucie odrzucenia i niezrozumienia, a w księdzu narasta zmęczenie i niechęć do niewdzięcznych, roszczeniowych osób, które nie cenią jego bezgranicznego poświęcenia i ducha służby. W życiu zazwyczaj nie sprawdza się zasada „wszystko albo nic”. Ważne, aby otrzymać to obiecane „trochę”. Bycie na każde zawołanie, na SMS, na telefon, na e-mail jest dla mnie sytuacją wysoce nieprofesjonalną i prowadzi do wielu szkód psychicznych i duchowych. (...)