(...) Również moje zaangażowanie w obronie niedzieli jako dobra kulturowego i poszanowania praw rodzin bierze się z gorzkich wyników konfrontacji wymarzonej wolności zarysowanej w porozumieniach 1980 roku i tego łyku świeżości, jaki towarzyszył początkom przemian w Polsce, ze stopniem realizacji ideałów "Solidarności" mimo upływu dziesięcioleci, a także ze wstydu za wycofanie się z aktywności publicznej pod wpływem politycznych przepychanek. Czy można jednak pozostać obojętnym wobec współczesnego niewolnictwa, skargi pracownika z sieci handlowej, który w końcu listopada podczas spotkania z członkami Ruchu mówił, że od początku lipca nie miał jeszcze żadnej wolnej niedzieli, aby móc wspólnie z rodziną pójść na Mszę świętą i odpocząć, porozmawiać z bliskimi, gdy są wolni od zawodowych i szkolnych obowiązków? Czy mogę zgodzić się na ograniczanie w programie szkolnym zakresu wiedzy historycznej i ogólnej moich wnuków, która w każdym powinna budować tożsamość, lub dopuścić do okaleczania ich wrażliwości przez promocję wychowania seksualnego zamiast prorodzinnego, przez dezinformację dotyczącą płci, roli rodziny, zrównywania z nią związków partnerskich i homoseksualnych, i jednocześnie nie protestować przeciw zabieraniu niedzieli ich rodzicom, by nawet wtedy nie mogli prostować ścieżek młodych? (...)
STANISŁAWA REPA