Zaraz po studiach na Politechnice Warszawskiej na wydziale Elektroniki, ukończonych w 1989 roku, wraz z kilkoma kolegami założyliśmy firmę komputerową. Nie mieliśmy żadnych środków materialnych ani lokalu, a jedynie pomysły i chęć do pracy. Pan obdarzył nas sukcesem materialnym i prestiżem. Weszliśmy w temat, który był wybitnie techniczny i słabo obecny na rynku, więc spożytkowaliśmy całą naszą wiedzę techniczną. Doszło to tego, że znaleźliśmy się na liście największych firm komputerowych w Polsce. Widzieliśmy błogosławieństwo Boże w tym sukcesie i uznaniu. Z czasem jednak ten temat rynkowy zaczął się wyczerpywać i, szukając nowych źródeł dochodu, poszerzyliśmy swoją ofertę o handel. Początkowo powodziło nam się nieźle, lecz z początkiem nowego stulecia pojawił się poważny problem. Okazało się, że prawo z zakresu podatku VAT jest bardzo niedoskonałe albo celowo tak wprowadzone, aby państwo zawsze miało możliwość uderzenia w dowolną firmę. Normalna procedura polega na tym, że kupujemy na fakturę na przykład paliwo na stacji benzynowej i księgujemy tę fakturę, czyli odliczamy podatek VAT, i wpisujemy ją w koszty działalności gospodarczej. Wystarczyłoby jednak, że stacja benzynowa zamiast zrobić to samo u siebie, zniszczyłaby fakturę. W tym momencie nasze odliczenie podatku VAT staje się bezpodstawne - nie są spełnione warunki odliczenia tego podatku. W pewnym sensie w świetle prawa stajemy się przestępcami (tak, jakbyśmy to my mieli obowiązek kontrolowania księgowości stacji benzynowej).

Coś takiego właśnie nam się zdarzyło. Nasz kontrahent okazał się nieuczciwy. Wiele firm komputerowych kupowało u niego moduły pamięci do różnych komputerów, a w momencie pojawienia się w tej firmie kontroli zniknęła cała dokumentacja finansowa. Co zrobiło państwo? Oczywiście, trzeba było ukarać “przestępców”, czyli wszystkich, których dało się złapać na handlowaniu z tą firmą. (...)

JACEK KUJASZEWSKI

 

 

Pastores poleca