Z KS. BP. WIESŁAWEM ŚMIGLEM, biskupem pomocniczym diecezji pelplińskiej, rozmawia ks. Wojciech Węckowski
Jakie są plusy i minusy utrzymywania się duchownych z ofiar, a jakie z określonej przez Kościół lub państwo pensji?
Funkcjonują różne modele utrzymywania się Kościoła. Jeden z modeli zakłada pośrednictwo instytucji państwowych, które ściągają odpis podatkowy na rzecz poszczególnych Kościołów lub wyznań. Następnie zebrane pieniądze są przeznaczane zgodnie z intencją podatników na potrzeby poszczególnych wspólnot religijnych. Taki model dość dobrze działa w Niemczech i w wielu innych krajach Europy. Z tych pieniędzy duchowni lub inni pracownicy kościelni otrzymują stosowne pensje – według wykształcenia, funkcji i powierzonych im zadań. To są również środki na utrzymywanie i rozwój dzieł prowadzonych przez Kościół. W niektórych krajach funkcjonuje model mieszany, czyli część środków Kościół otrzymuje z odpisu podatkowego, a część uzyskuje z ofiar wiernych. W Polsce natomiast fundamentem finansowania Kościoła jest ofiarność wiernych. Myślę, że każdy z tych modeli ma jakieś plusy, ale też każdy jest obciążony minusami. W Niemczech Kościół niemal w całości jest utrzymywany z odpisu podatkowego – z deklaracji składanej przez wiernych i z podatków, które płacą na rzecz Kościoła. Rozmawiałem nie tak dawno z pracującymi tam księżmi. Widzą oni wiele plusów tego rozwiązania, ale dostrzegają też zagrożenia. Plusem jest bardziej sprawiedliwy rozkład dóbr będących do dyspozycji Kościoła, co oznacza, że łatwiej podzielić pieniądze według realnych potrzeb. Taki system wymaga bardzo klarownych zasad i kryteriów finansowania poszczególnych dzieł religijnych. Poza tym system jest przejrzysty, co zmniejsza ryzyko niedomówień lub oskarżeń, że ktoś nadmiernie i w sposób nieuprawniony korzysta z odpisów podatkowych. Niestety, może on prowadzić do przerostu biurokracji kościelnej, związanej z dystrybucją i kontrolą wydawania środków. Ponadto minusem jest fakt, że pensja duchownego nie jest wprost zależna od jakości posługi, gorliwości i liczby wiernych będących we wspólnocie parafialnej.
W modelu bazującym na odpisie podatkowym nie ma bezpośredniej relacji między jakością duszpasterstwa a ofiarami, choć pośrednio taka relacja istnieje zawsze. Zdaję sobie sprawę z niesłychanej delikatności tego problemu, kiedy jednak duchowny utrzymuje się w zasadzie w całości z ofiar składanych przez wiernych, to zależy mu nie tylko z powodów ewangelicznych, żeby jak najwięcej ludzi przyciągnąć do Kościoła. Nieustannie towarzyszy mu świadomość, że żyje z łaski ludzi, a to uczy pokory, wymusza pracowitość i właściwy poziom duszpasterstwa. Zależy mu również na dobrych, pełnych kultury i taktu relacjach z wiernymi. Myślę, że stanowi to dodatkową motywację przynajmniej dla niektórych duszpasterzy.
W Polsce, gdzie ciężar utrzymania Kościoła spoczywa na ofiarach wiernych, finanse parafii zależą od jakości duszpasterstwa, od relacji księdza z wiernymi. Jeżeli ona będzie dobra, jeżeli wierni uznają, że wyjaśnia im się prawdy wiary, że jasno się przedstawia zasady życia chrześcijańskiego, że w parafii sporo się dzieje, że są wykonywane prace remontowe, że kościół jest piękny, zadbany, a poza tym, że sam duszpasterz traktuje ich z kulturą i należytym szacunkiem, będzie to miało bezpośrednie przełożenie na składane ofiary.
Przeważnie proboszczowie, którzy mądrze i rzetelnie zarządzają dobrami materialnymi, nie narzekają na brak ofiarności wiernych. (...)