Ksiądz Rektor pochodzi z jednej z częstochowskich parafii, przez wiele lat studiował i pracował w polskich miastach. Jak to się więc stało, że dziś Ksiądz nie tylko jest na Słowacji, ale także ma słowackie obywatelstwo?
Miłość do Słowacji zrodziła się we mnie w latach dziewięćdziesiątych, gdy jeszcze nic o niej nie wiedziałem. Wtedy była po prostu Czechosłowacja, w której mieszkali – jak mówiliśmy – Czesi. Na Słowację pierwszy raz na wykłady przyjechałem w 1993 roku, kiedy pracowałem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Byłem wykładowcą teologii w Spišskiej Kapitule, potem uczyłem na Uniwersytecie w Trnawie i Preszowie. Gdy zaś powstał Katolicki Uniwersytet w Rużomberoku, zaproszono mnie do tworzenia katedry dziennikarstwa. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na Słowację, miałem możność się przekonać, że są tu dobrzy ludzie, którzy mają swoją kulturę, swój język, że są radośni i ogromnie chłonni na wiedzę, że wieloma sprawami się interesują i o nie pytają. Wtedy zrozumiałem, że chcę tu pomagać. Na prośbę biskupów słowackich: ówczesnego biskupa Rożniawy, Eduarda Kainoka, biskupa spiskiego, Františka Tondry, i arcybiskupa koszyckiego, Alojza Tkacza, przyjeżdżałem na Słowację wykładać zagadnienia edukacji medialnej. Tak ta miłość się rozwijała, że w końcu przybyłem tu na stałe. W 2008 roku wybrano mnie rektorem, a teraz ponownie, na drugą kadencję.
Łatwo było opuścić swoją ojczyznę, zmienić kraj, nie wiedząc, jak będzie z powrotem...?
Nigdy nie jest łatwo, nic bowiem nie zastąpi ojczyzny. Ale przede wszystkim jest służba. Pracę na Słowacji przyjąłem i wciąż traktuję jako służbę wobec kraju i Kościoła, który wtedy jeszcze nie miał doświadczenia z katolickim uniwersytetem. Nie była to jednak moja inicjatywa, ale prośba skierowana do mnie, na którą odpowiedziałem „tak”. Swoją misję tutaj traktuję jako służbę Słowakom właśnie przez katolicki uniwersytet. Gdy mówimy o opuszczeniu ojczyzny, warto wspomnieć piękną pieśń śpiewaną przez Słowaków: Slovensko moje, otčina moja, krásna si ako raj („Słowacjo moja, ojczyzno moja, pięknaś ty niczym raj), gdzie w drugiej zwrotce padają słowa o innej ojczyźnie: mám ešte inú otčinu v nebi, kde večne vládne môj Boh a Pán (ale mam jeszcze inną ojczyznę w niebie, gdzie wiecznie króluje mój Bóg i Pan”).
Wspomniał Ksiądz o naszej niebieskiej ojczyźnie. Czy taki sposób myślenia, spojrzenie na ojczyznę w niebie może pomóc w poradzeniu sobie z trudami emigracji i z tęsknotą za ziemią ojców?
Na pewno jest to ważne dla emigrantów. Ale ja nie jestem emigrantem, tylko żyję w innym kraju niż mój rodzinny. A tutejsza kultura jest bardzo bliska polskiej, ludzie też są bardzo bliscy, mili. Mamy ze Słowakami wiele wspólnego. A tym, którym trudno przekraczać siebie, przekraczać granice ojczyzny, radziłbym właśnie wierzyć, że nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie.
Dlaczego dziś tak ważne jest dla katolików wykształcenie?
Wpierw należy podkreślić, że Słowacja nie miała tradycji katolickiego uniwersytetu. Uniwersytety, które tu powstawały po wojnie, koncentrowały się na naukach ścisłych, na technologiach. Nie było jednak uniwersytetu, w którym człowiek mógłby się rozwijać jako człowiek, przede wszystkich moralnie, ale też kulturalnie, intelektualnie i religijnie. Dlatego Konferencja Biskupów Słowackich widziała potrzebę stworzenia takiej właśnie uczelni, widząc jej wzór w działalności Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Pierwotnie Katolicki Uniwersytet w Rużomberoku został powołany przez konferencję biskupów, jednak po kilku latach także słowacki parlament zatwierdził jego istnienie, przez co stał się on szkołą państwową, ale o charakterze religijnym. Tym samym można powiedzieć, że zarówno biskupi, jak i państwo są współzałożycielami Uniwersytetu i zarówno jedni, jak i drudzy się o niego starają. Jednak w kwestii nauczania państwo niczego nam nie narzuca, w tym zakresie jesteśmy sami za siebie odpowiedzialni.
W Rużomberoku w dużej mierze wzorujemy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim nasz program i styl działalności. Do dziś istnieje wspaniała współpraca i KUL zawsze jest gotowy pomagać.
Na co szczególnie zwraca Ksiądz Rektor uwagę w procesie przekazu wiary?
Przede wszystkim akcentuję rozwój człowieka we wszystkich sferach: moralnej, estetycznej, intelektualnej i religijnej. Aspekt religijny wymieniam na końcu nie dlatego, że jest najmniej ważny, ale dlatego, że ma przenikać wszystkie pozostałe sfery. Prawie w każdą niedzielę jeżdżę do różnych parafii na zaproszenia proboszczów, jak również do zgromadzeń zakonnych, i po prostu głoszę słowo Boże. Wielką radość sprawia mi głoszenie kazań i spowiadanie. Te dwie sprawy są bardzo mocno obecne w moim sercu. Myślę, że właśnie w ten sposób można nie tylko wiązać ludzi z uniwersytetem, ale pogłębiać ich wiarę, patriotyzm. Nie ukrywam, że pragnę, aby Słowacy kochali swoją ojczyznę.
W Polsce założył Ksiądz Lubelską Szkołę Biznesu. Nie nosi ona miana katolickiej, ale czy i tam chciał Ksiądz przekazywać swoją pracą wartości chrześcijańskie?
Oczywiście, uważałem bowiem, że służba człowiekowi może i powinna się dokonywać także w sferze ekonomii i biznesu, w których trzeba stosować chrześcijański punkt widzenia. W przeciwnym razie mamy kryzys, który jest zasadniczo kryzysem moralnym.
Zawsze mówiłem, że ta szkoła biznesu służy człowiekowi. Jest to służba człowiekowi w dziedzinie ekonomii, budowania poprawnych stosunków ekonomicznych, budowania odpowiedzialności, której nam brakuje. Dziś chodzi nie tyle o kryzys ekonomiczny, ile raczej, i przede wszystkim, o moralny kryzys człowieka. Właśnie o tym moralnym kryzysie trzeba mówić, w przeciwnym razie będziemy skazani na afery i rządzących nami aferzystów.
Nie przypuszczam, by przymiotnik „katolicki” był konieczny, żeby w uczelni czy urzędzie kierować się chrześcijańskimi zasadami.
Na jakich obszarach obecnie Kościół właściwie docenia, a gdzie zaniedbuje stosowanie mediów, zwłaszcza internetu, w duszpasterstwie?
Myślę, że należałoby poprawić i polepszyć pracę Kościoła z mediami, rozszerzając sieci społeczne. W Polsce mamy Radio Maryja, Telewizję Trwam, czasopisma katolickie, rozgłośnie diecezjalne, portale. To bardzo dobrze, ale myślę, że należałoby poszerzyć zakres działania. Wobec działalności mediów świeckich jesteśmy nadal bardzo maleńcy. Na Słowacji działa Radio Lumen i Telewizja Lux, ukazuje się tygodnik Katolícke noviny – wszystko o zasięgu krajowym. Duże bogactwo z tego wypływa, ale myślę, że należy jeszcze bardziej koncentrować się na aspektach religijno-społecznych. Chodzi o to, aby nie izolować ściśle religijnego aspektu oddziaływania: że my tylko się modlimy czy śpiewamy. Przez katolickie media formujemy człowieka właśnie intelektualnie, moralnie, estetycznie i religijnie. Adresatem wszystkich działań uniwersytetu, a także katolickich mediów jest człowiek, nie system czy polityka. Służymy przede wszystkim człowiekowi. Dopiero ten fakt potwierdza, czy służymy dobrze, czy źle. Jeśli służymy dobrze, człowiek czuje się z nami dobrze, słucha nas, bo wie, że w tym jego interes, że jest on adresatem naszej pracy.
Na jakie negatywne działania mediów mógłby Ksiądz Rektor wskazać?
Przede wszystkim chodzi o manipulację, czego sobie nie uświadamiamy. Na dziennikarstwie czy edukacji medialnej na KUL-u bardzo uczulam na prawdę – pomagam odkrywać, jak jej szukać. Z jednej strony, jesteśmy bardzo często manipulowani, zwłaszcza przez powtarzanie tego, co szczególnie w Kościele wydarzyło się złego. Chodzi o wyrobienie w ludziach uprzedzenia do Kościoła w ogóle lub do duchownych. Z drugiej strony przemilcza się to, co dobre, na przykład działalność Caritas. Media często nagłaśniają akcje różnych organizacji, które coś robią na przykład raz w roku, a przemilczają codzienną działalność takich instytucji jak Caritas. Manipulacja w mediach ma też miejsce poprzez przekazywanie oczekiwanej wiadomości. Szczególnie jest to wykorzystywane przy okazji różnych wyborów. Informatorzy rządowi zbierają odpowiednie informacje o potrzebach danego społeczeństwa, aby kandydaci przez przedstawienie właśnie tych konkretnych potrzeb mogli dojść do władzy. A potem widać, że nie spełniają żadnych z przedstawionych obietnic...
Zapewne trzeba bardziej Bożego, optymistycznego, radosnego spojrzenia na rzeczywistość i pokazywania dziejącego się dobra, także zwykłego, a nie tylko akcji.
Czy obejmowanie swoim mecenatem kultury, ratowanie zabytków, traktuje Ksiądz jako hobby czy uważa za rodzaj działalności, dzięki której także Kościół mógłby być znany?
Uważam, że bez kultury Kościół nie mógłby działać. Gdy patrzymy na historię Kościoła, na budowle, malarstwo, muzykę, zastanawiamy się: co to jest? Jest to właśnie połączenie wiary z kulturą, ważne także dziś, kiedy próbuje się „odchrześcijanić” kulturę, wykazać, że religia nie ma większego znaczenia. Właśnie my musimy dążyć do tego, by pokazać, jakie znaczenie ma chrześcijaństwo i wyrastająca z niego kultura dla rodziny czy dla całych społeczności.
Ma Ksiądz nieustannie uśmiech na twarzy. Co możemy robić, aby każdy dzień przeżywać z uśmiechem?
Kochać ludzi! Jeśli człowiek kocha ludzi, to się do nich uśmiecha. Jakie to piękne! Uśmiech to dar, który wraca do dającego. I to też jest piękne! Ale też ważna jest tu wiara i myśl, które biegną ku Bogu. To pomaga się uśmiechać, również w dniach trudnych, przykrych. Człowiek ma wtedy świadomość, że ma nad sobą, ale też przy sobie Boga, który nigdy go nie opuszcza. Pan Jezus nie opuszcza świata do końca i do końca nas miłuje. Dlaczego się więc nie uśmiechać? Wiara daje zarówno radość, jak i siłę.
opracowały
Klaudia Karwacka i Anna Foltańska