Obserwując historię Kościoła, nietrudno zauważyć, że od początku swego istnienia przeżywał różnorakie formy kryzysu, które zawsze pokonywał dzięki reformom, inspirowanym zazwyczaj przez świętych. Ci natchnieni reformatorzy nie opracowują uczonych rozpraw i nie zajmują się socjologicznymi analizami, lecz podejmują konkretne działania, podyktowane miłością do Boga i Jego Kościoła.
Jedną z reformatorek jest św. Katarzyna Benincasa (1347-1380), córka sieneńskiego rzemieślnika, dominikańska tercjarka. Współczesny jej Kościół przeżywał jeden z największych kryzysów w swojej historii. Gdyby miał miejsce dzisiaj, dziennikarze napisaliby o nim setki stron, a co gorliwsi ogłosiliby śmierć Kościoła. Od 1309 roku, kiedy to Klemens V przeniósł siedzibę papiestwa do Awinionu, trwała tak zwana niewola awiniońska, co oznaczało zależność papieży od królów francuskich i degradację Rzymu jako centrum chrześcijaństwa. Rezydujący we Francji papież pozostawał suwerenem Państwa Kościelnego, a zatem partnerem świeckich władców i jednym z "uczestników" wydarzeń politycznych na Półwyspie Apenińskim. Państwem zarządzali papiescy legaci, dla których interes polityczny oraz osobiste ambicje i materialne korzyści były ważniejsze od ewangelicznego przesłania. Trudno się zatem dziwić, że ich zaangażowanie w konflikty licznych republik włoskich, podporządkowane takiej logice, nie przysparzały chwały Kościołowi ani przychylności papieżom. Wszystkie te czynniki spowodowały utratę autorytetu następców św. Piotra i zeświecczenie jego współpracowników.
W roku 1375 dochodzi do ostrego konfliktu z republiką florencką, która wypowiada wojnę papieżowi i zaczyna tworzyć ligę antypapieską. W tak dramatycznym momencie 28-letnia Katarzyna opuszcza swoje miasto oraz "wewnętrzną celę", w której obcowała z Bogiem, i udaje się do Florencji (notabene na zaproszenie tamtejszych polityków). Przystępuje do działania z wielką odwagą i determinacją, gdyż pragnie doprowadzić do zawarcia pokoju nie dla politycznych korzyści zwaśnionych stron, ale dla dobra Kościoła. Ta "dyplomatyczna" misja Sienenki stanowi początek jej działalności na rzecz reformy Kościoła. Zaczyna działać, nie bacząc na współczesne jej obyczaje i niezwykle skomplikowaną sytuację polityczną. Nieuczona córka sieneńskiego farbiarza wełny działa z prawdziwie włoskim temperamentem i mocą oraz pewnością właściwą mistykom, pouczonym przez samego Boga w bezpośrednim doświadczeniu. Przynaglona żarliwą miłością do Oblubienicy Chrystusowej nie może milczeć i trwać w bezczynności wobec wielorakich objawów jej słabości i zagrożeń.
To właśnie miłość, a nie interes polityczny czy osobista ambicja, stanowi główną inspirację intensywnej aktywności i odważnych wypowiedzi Katarzyny. Często w listach do papieża czy skorumpowanych kardynałów po ostrej reprymendzie dodaje: "niechaj mnie usprawiedliwi moja miłość". Nie spodziewa się uznania czy nagrody i nie zraża się licznymi przeszkodami, a nawet groźbą utraty życia1. Jej udział w życiu Kościoła polega na rozmowach z najbliższymi uczniami i przyjaciółmi, z kardynałami i papieżami, a gdy to było niemożliwe - na listach (dyktowanych przyjaciołom), w których przekazuje swoje uwagi, przestrogi i surowe nagany. Równie ważną formą apostolskiej działalności Sienenki są modlitwy i cierpienia ofiarowane za Kościół święty.
Ogród i Oblubienica
Niewykształcona tercjarka nie zna teologicznej koncepcji Kościoła, lecz dzięki wiedzy zdobytej w mistycznym doświadczeniu, będącym jasnym widzeniem i pewnym poznaniem, wie doskonale, jaka jest jego istota. Trzeba o tym pamiętać, gdy czyta się wywody Katarzyny o Kościele. Nie jest on dla niej jedną ze "światowych" instytucji, lecz wspólnotą wiernych, żywym organizmem, którego nierozłączną część stanowi ona sama. Dlatego rany Kościoła sprawiają jej dotkliwy ból, a jego kryzys i prześladowanie - inspirują działanie, które staje się prawdziwą walką o odnowę Kościoła. Głównym orężem mistyczki jest "broń modlitwy".
Św. Katarzyna widzi Kościół jako ogród, który powinien być pełen wonnych kwiatów i silnych, zdrowych drzew rodzących dobre owoce. Widzi Kościół jako umiłowaną Oblubienicę Chrystusa, która rozdaje wiernym Jego Krew. Szafarzami tego życiodajnego pokarmu są duchowni, toteż, jeśli zamiast karmić wiernych zajmują się polityką i dbają o własne zaszczyty i bogactwa, Oblubienica blednie, a wierni świeccy cierpią głód i są jak owce bez pasterza, narażone na ataki wilków.
Według sieneńskiej mistyczki wspólnota eklezjalna składa się z dwóch grup: duchownych, tworzących "mistyczne ciało świętego Kościoła", oraz wiernych świeckich, tworzących "ciało powszechnej religii chrześcijańskiej". Taki podział, spotykany chyba tylko u Katarzyny, nie oznacza wyższości duchownych, ale ich większą odpowiedzialność za losy całego Kościoła i każdego chrześcijanina przez fakt, że to oni właśnie mają klucze do skarbca, w którym przechowywana jest Krew Chrystusowa przelana dla zbawienia wszystkich. Pasterze odpowiedzialni za powierzone im owce winni je karmić i bronić przed złymi wilkami.
Diagnoza choroby Chrystusowej Oblubienicy
Włoska mistyczka w swoich listach przedstawia niezwykle precyzyjną "diagnozę" choroby współczesnego jej Kościoła. "Wydaje się - pisze do Grzegorza XI - że szatan przejął panowanie nad światem (...). Gdziekolwiek spojrzę - mówi zatem o bezpośrednim doświadczeniu - widzę przewrotnych ludzi przynoszących mu klucze dobrej woli; świeccy, zakonnicy i księża z pychą w sercu ubiegają się o przyjemności, urzędy i bogactwa tego świata, popadając w nieczystość i upodlenie. Widzę jednak, że Bóg ma szczególne obrzydzenie do tych kwiatów, zasadzonych w mistycznym ogrodzie świętego Kościoła, które powinny być kwiatami wonnymi, a ich życie - zwierciadłem cnót. (...) a tymczasem są miłośnikami samych siebie, swoimi wadami powiększając wady innych. Sprzymierzają się oni z prześladowcami miłej Oblubienicy Chrystusowej i Waszej Świątobliwości" (s. 187-188)2.
Główne źródło kryzysu upatruje w korupcji i demoralizacji duchownych, szczególnie biskupów i kardynałów, którzy dbają bardziej o ciało niż o duszę, zajmują się więcej polityką niż duszpasterstwem. Do nich przede wszystkim kieruje swoje surowe napomnienia. W niezwykle ostrych słowach krytykuje tych, którzy zamiast troszczyć się o powierzonych im wiernych dbają o pałace i zaszczyty. Robak "nieczystości i nieprawości" toczący dostojników Kościoła sprawia, że nie dbają oni "wcale o chwałę imienia Bożego, lecz tylko o własną chlubę i chwałę", a wskutek tego powodują "chorobę i śmierć owiec" (s. 122), nie bronią ich przed wilkami.
Bystra obserwatorka otaczającego ją świata konstatuje, że duchowni często "zachowują się gorzej niż ludzie świeccy". "Co więcej - zwraca uwagę papieżowi - wielu świeckich zawstydza [duchownych] dobrym i świętym życiem" (s. 140). Powtórzy tę uwagę w innym liście, dodając: "świeccy teraz uważnie patrzą ci na ręce, gdyż wiedzą już, ile kłopotów wynikło z powodu bezkarności i wad pasterzy" (s. 250). Trzeba dodać, że św. Katarzyna znała wielu świeckich zatroskanych o dobro Kościoła, a wokół niej utworzyła się wspólnota przyjaciół i współpracowników la bella brigata, składająca się w większości z osób świeckich różnych stanów i zawodów, rzemieślników, artystów i polityków. Łączyła ich troska o losy Kościoła wyrażona w konkretnych działaniach i żarliwych modlitwach.
Porządkowanie ogrodu Kościoła
Katarzyna nie poprzestaje na opisie kryzysu, lecz przedstawia konkretne propozycje pokonania go. Proponuje reformę, która - zgodnie z bliskim jej obrazem Kościoła - ma polegać na oczyszczeniu ogrodu z chwastów i zgniłych roślin oraz na obmyciu twarzy Oblubienicy z pokrywającego ją brudu (s. 220). Konstatuje lakonicznie: "Reforma Kościoła jest odświeżaniem jego kwiatów, czyli pasterzy oraz zarządców" (s. 219). Rozwinie tę propozycję w jednym z listów do papieża: "Przede wszystkim - radzi Grzegorzowi XI - musisz wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i chciwością oraz nadęte pychą, czyli - złych pasterzy i przełożonych, którzy swą zgnilizną zatruwają i zanieczyszczają ten ogród. (...) byłoby naprawdę dobrze, gdybyś użył swej władzy do wykorzenienia i wyrzucenia cuchnących kwiatów. Wyrzuć je daleko, żeby nie miały już dostępu do władzy. (...) W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa, troszczą się tylko o chwałę Bożą i o zbawienie dusz oraz opiekują się ubogimi" (s. 139).
Zwraca się również do kardynałów i biskupów, nawołując ich do udziału w porządkowaniu ogrodu Kościoła. Przy tej okazji nie szczędzi im słów nagany i radzi (a właściwie rozkazuje), aby przede wszystkim "zreformowali" własne życie. Widzi bowiem, jak wielu wysoko postawionych duchownych toleruje zło, przymyka oko na wady swoich poddanych lub udziela im jedynie łagodnej nagany, obawiając się, że popadną "w niełaskę stworzeń".
Powrót papieża na "właściwe miejsce"
Mistyczka - podobnie jak wielu współczesnych jej uczonych - jedną z przyczyn słabości Kościoła upatruje w nieobecności "słodkiego Chrystusa na ziemi" (jak nazywa papieża) na "właściwym miejscu", czyli przy Grobie św. Piotra.
Dlatego nawołując papieża Grzegorza XI do podjęcia reformy, radzi i wręcz żąda, aby ją rozpoczął od powrotu do Rzymu. W 1376 roku udaje się ze swoją la bella brigata do Awinionu, aby namówić papieża do zażegnania konfliktu z Florencją, a przede wszystkim przekonać go do wyzwolenia się z "niewoli". Mimo przykrości i upokorzeń, jakie ją spotykają na papieskim dworze, w trakcie audiencji oraz w listach natarczywie wzywa Grzegorza XI do natychmiastowego wyjazdu. Zniecierpliwiona jego opieszałością zarzuca mu brak odwagi i uleganie radom złych ludzi. Sugeruje mu nawet sprytne zmylenie przeciwników wyjazdu: "Użyj, Ojcze, świątobliwego oszustwa, to znaczy udawaj, że odkładasz wyjazd, a wyjedź" (s. 166). W końcu ta wątła, prosta kobieta przekonała Grzegorza XI, który tuż po jej wizycie opuścił Awinion i w styczniu 1377 roku uroczyście wkroczył do Rzymu.
Program reformy
Św. Katarzyna od początku swej apostolskiej działalności uważa, iż reformę należy zacząć od łona Kościoła, czyli wysokich dostojników kościelnych. "Gdy oczyścisz łono twej Oblubienicy - pisze do Urbana VI - to potem łatwo odnowi się resztę ciała, co przyniesie chwałę Bogu, a tobie - sławę i pożytek" (s. 312).
W liście do nuncjusza apostolskiego proponuje (a raczej nakazuje), co powinien zrobić papież, by odnowić Kościół: "Chrystus na ziemi powinien - a taka jest też wola Boga - usunąć przede wszystkim dwie rzeczy powodujące osłabienie Oblubienicy Chrystusowej. Pierwsza rzecz - to zbytnie przywiązanie i troska o krewnych, która papieżowi bardzo szkodzi. Druga - to przesadna łagodność, wynikająca z przesadnego miłosierdzia. (...) Chrystus za szczególnie niebezpieczne uważa te oto trzy przewrotne wady: nieczystość, skąpstwo i nadętą pychę, panoszące się w Oblubienicy Chrystusowej, czyli w prałatach, którzy dbają tylko o własne przyjemności, stanowiska i bogactwa. Widzą, jak duchy piekielne porywają dusze ich poddanych, ale wcale się tym nie przejmują, gdyż stali się wilkami i handlarzami Bożej łaski. (...) uważałam, że musisz uczynić wszystko, co w twej mocy, aby wyrzucić z Kościoła tych pasterzy, którzy stali się wilkami i wcielonym diabłami, dbającymi tylko o dobre jedzenie, piękne pałace i dorodne konie. Oj, Boże mój, Boże, co za hańba! To, co Chrystus zdobył na drzewie Krzyża, trwoni się teraz z metresami!" (s. 113-115).
Podobną analizę kryzysu i sposobu jego przezwyciężenia proponuje następcy Grzegorza XI, Urbanowi VI: "Zechciej, Ojcze Święty, uporządkować życie każdego chrześcijanina, bo żąda tego od ciebie Boża dobroć. Nie popieraj nieczystych uczynków (...). Dość już symonii i wielkiej rozpusty! Dosyć grania w kości o Krew! Bo przecież grano w kości o krew ubogich i świętego Kościoła, uprawiając szalbierstwo w miejscu, które powinno być świątynią Boga. Gracze ci nie zachowują się jak duchowni, jak kanonicy, którzy powinni być kwiatem i zwierciadłem świętości, ale - jak szulerzy, cuchnący nieczystością i dający przykład nędzy moralnej" (s. 278-279).
Wypalanie rany
Praktyczna Sienenka uważa, iż wobec zbuntowanych przeciwko papieżowi polityków i zdemoralizowanych dostojników Kościoła nie można stosować łagodnych metod. Proponuje radykalną reformę i zdecydowane działania, które prezentuje z wielkim przekonaniem, posługując się niezwykle ekspresywnymi obrazami. Uważa, że jeśli miłość własna i pycha duchownych jest tak wielka, że nie pomagają słowne napomnienia, papież powinien przejść do czynów. "Ja zaś mówię - pisze do papieża Grzegorza XI - że jest to [łagodne nagany] największe okrucieństwo. Jeżeli bowiem nie wypali się rany rozpalonym żelazem wtedy, kiedy trzeba (...), jeżeli nie natnie się jej nożem, ale posmaruje maścią, to nie tylko rana się nie zagoi, ale zanieczyści cały organizm, często powodując śmierć" (s. 122). Dlatego trzeba wypalić ranę, wyrzucić z ogrodu Kościoła zgniłe rośliny, a posadzić wonne kwiaty, czyli "świętych i dobrych duchownych", którzy są kwiatami i ozdobą Kościoła.
Sadzenie "wonnych kwiatów"
Porządkowanie ogrodu Kościoła powinno się zakończyć umieszczeniem w nim cnotliwych i odważnych pasterzy, gdyż "szatana nie wypędza się szatanem, lecz cnotą" (s. 156). "Staraj się - pisze Katarzyna do Urbana VI - uformować oddział złożony z ludzi świętych, cnotliwych i nie bojących się śmierci. Nie zważaj na tytuły i godności, ale szukaj pasterzy umiejących opiekować się troskliwie swoimi owcami. Uformuj też oddział dobrych kardynałów, którzy byliby wsparciem dla ciebie i z Bożą pomocą dźwigali razem z tobą brzemię obowiązków" (s. 262-263).
Sugeruje też skoremu do gniewu papieżowi zasięganie rady mądrych i świątobliwych ludzi, bo "ludzie dobrzy udzielają dobrych rad, kierując się tylko chwałą Boga, zbawieniem dusz i reformą świętego Kościoła, a nie miłością własną. Mówię ci, że trzeba słuchać rad ludzi dobrych, a nie tych, którzy kochają tylko własne zaszczyty, urzędy i przyjemności, bowiem rada ich prowadzi tam, gdzie jest ich miłość" (s. 166).
Katarzyna, świadoma "ciężkiej choroby" Chrystusowej Oblubienicy, ani przez chwilę nie traci nadziei na jej uzdrowienie. Wie, że nawet w tak dramatycznej sytuacji, jaką widzi, można uporządkować i doprowadzić do rozkwitu ogród Kościoła. Dzieli się tą nadzieją z papieżem Grzegorzem XI, przypominając mu postać i działanie jego patrona, św. Grzegorza: "Ojczulku mój słodki, miły Chrystusie na ziemi - przemawia wyjątkowo łagodnie - naśladuj zawsze chwalebnego Grzegorza, aby stało się możliwe dla ciebie to, co okazało się możliwe dla niego, gdyż miał takie samo ciało, jak ty, a w jego czasach był ten sam Bóg co teraz" (s. 123).
Dźwiganie łodzi
Katarzyna nie przestaje wspierać modlitwą i radą następcy Grzegorza XI, Urbana VI. Pragnie natchnąć papieża ufnym przekonaniem, iż odrodzenie Kościoła jest możliwe, chociaż będzie wymagało trudu i będzie okupione cierpieniem. Ta ufność zostaje wystawiona na wielką próbę, gdy we wrześniu 1378 roku kilkunastu kardynałów (nazwanych przez Sienenkę "wcielonymi diabłami") wybiera na papieża kard. Roberta z Genewy, przybierającego imię Klemensa VII. Wybór antypapieża rozpoczyna tragiczny okres w dziejach Kościoła, gorszący podział świata chrześcijańskiego zwany schizmą zachodnią.
W listopadzie 1378 roku św. Katarzyna przybywa do Rzymu, żeby bronić "prawdy papieża Urbana" oraz modlitwą, radą i cierpieniem pomagać mu dźwigać brzemię obowiązków. Przede wszystkim nawołuje buntowników do zakończenia podziału Kościoła. Nie szczędzi im słów surowego potępienia, nazywając ich "niewdzięcznikami, gburami i płatnymi najemnikami", podobnymi szatanom (s. 282-283).
Występuje z ciekawym projektem stworzenia wokół papieża grupy doradców, złożonej z cnotliwych i mądrych duchownych. Gdy projekt zostaje zaakceptowany przez papieża, energicznie współdziała w utworzeniu tej grupy, w której znajdą się zaprzyjaźnieni z nią świątobliwi eremici. Przede wszystkim jednak modli się za Kościół i w tej intencji ofiaruje swe liczne cierpienia. Codziennie rano przebywa dość długą drogę od swej celi przy kościele Santa Maria sopra Minerva przez Most św. Anioła do Bazyliki św. Piotra, gdzie modli się do wieczora. Jest to jej ostatni etap "ciężkiej pracy w ogrodzie Kościoła świętego". Dla schorowanej mistyczki jest to naprawdę wielki trud, a tragiczna sytuacja Kościoła tak bardzo realna, że Święta zwierzy się, iż wyraźnie poczuła na swych barkach ciężar łodzi Kościoła. To mistyczne doświadczenie stanowi jeden z czynów jej apostolskiej i publicznej działalności, która zawsze polegała na trudzeniu się "dla chwały Bożej i dobra bliźniego" oraz na ofiarowaniu cierpień za Kościół. Ostatnim aktem tej ofiary jest bolesna agonia i śmierć w Rzymie, 29 kwietnia 1380 roku.
Wieczna młodość Chrystusowej Oblubienicy
Katarzyna umiera w momencie większego kryzysu niż wtedy, gdy zaangażowała się w jego pokonanie. Zanim oczyszczono ogród Kościoła z cuchnących roślin, nastąpił gorszący podział Kościoła i całego świata chrześcijańskiego, który potrwa do początku XV wieku, kiedy to na Soborze w Konstancji zostanie wybrany papież Marcin V.
Chociaż Katarzyna nie była w stanie zapobiec podziałowi, a potem go zlikwidować, do końca życia walczy o odrodzenie Kościoła. I choć walka wydaje się bezskuteczna, Sienenka nie umiera w poczuciu klęski. Od początku swej działalności zdawała sobie sprawę, że reforma będzie mozolna i będzie wymagała wiele trudu, modlitwy i cierpień: "Bowiem tak jak pośród kolców zakwita róża, tak samo pośród licznych cierpień dokona się reforma świętego Kościoła" (s. 188).
Nawet w obliczu skandalu schizmy nie wątpi, że owczarnia Kościoła przetrwa, znajdą się pasterze, którzy obronią wiernych przed groźnymi wilkami. Przede wszystkim z teologiczną poprawnością przypomina, że chociaż Oblubienica Chrystusa jest blada i słaba, nie znaczy to, jakoby doznała "jakiegoś uszczerbku w swej istocie czy też została pozbawiona ognia Bożej miłości" (s. 299). Jest pewna, że nie zabraknie nigdy Krwi Chrystusowej przelanej dla zbawienia wszystkich, bo "owoc Chrystusowej Oblubienicy nie potrzebuje odnowy ani reformy, gdyż nigdy go nie ubywa i nie gnije on z powodu ułomności zarządców" (s. 219). Jest pewna, że nie braknie dobrych pasterzy, którzy nakarmią wiernych Chrystusową Krwią i obronią ich przed wilkami3. Nawet w najbardziej dramatycznych momentach z nadzieją i wiarą dostrzega oznaki odradzania się Kościoła, widzi, jak "pąki kwiatów zaczynają rozchylać płatki". Jest pewna, że po okresie skandali i słabości Oblubienica Chrystusowa ukaże się "jako prześliczna i przeczysta panienka, gdyż uwolniona zostanie od człowieka starego, a odrodzona w nowym człowieku" (s. 299).
Historia przyznała rację nieuczonej mistyczce. W ciągu sześciu wieków, jakie nas dzielą od jej śmierci, Kościół przeżył niejeden kryzys. Niemniej, używając obrazu Sienenki, nie zatonęła nigdy łódź Kościoła, a w ogrodzie Kościoła zawsze kwitły "wonne kwiaty". W każdej epoce Oblubienica Chrystusa przeżywa jakąś formę kryzysu, słabnie i blednie z powodu ludzkich ułomności, ale - dzięki trudom i modlitwom świętych reformatorów i dobrych pasterzy - nieustannie się odradza i ukazuje się światu zawsze tak samo piękna i młoda.
Ludmiła Grygiel (ur. 1943), eseistka, tłumaczka, audytorka na Synodzie Biskupów dla Europy (1999). Opublikowała m.in. książki: Zawierzyć Bożemu miłosierdziu. Mistyka siostry Faustyny, Świętość dwojga. Pierwsza błogosławiona para małżeńska oraz Święty Benedykt - pierwszy Europejczyk.
LUDMIŁA GRYGIEL