Z PROF. JERZYM KŁOCZOWSKIM, historykiem, dyrektorem Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, rozmawia ks. Mirosław Cholewa

Jakie znaczenie posiada orędzie podpisane w sierpniu 2012 roku przez Kościół rzymskokatolicki w Polsce i Prawosławną Cerkiew w Rosji?

O znaczeniu wydarzeń tak wielkiej rangi zadecyduje czas. To czas pokaże skutki tego orędzia. W tej chwili z całą pewnością - i to właśnie w perspektywie historycznej - widać, że doszło do czegoś bardzo ważnego. Jeżeli uwzględni się całokształt stosunków, ogólnie rzecz biorąc, między Konstantynopolem i Rzymem oraz podejmowanie wielu prób zaradzania rozbiciu przez Kościoły będące sobie stosunkowo bliskie, to - niezależnie od kontekstu - sam przyjazd Patriarchy Moskiewskiego, jak również tekst poprzedzony paroletnimi przygotowaniami, atmosferę towarzyszącą tej wizycie, gesty i zachowania należy uznać za ogromnie ważne. Istotne jest samo wydarzenie, ale w samym tym wydarzeniu jest pewien program. Wiadomo, że chodzi o sprawy niełatwe, bo wchodzimy tu w problematykę już nie tylko stosunków między dwoma Kościołami, ale także historii obu narodów, niesłychanie skomplikowanej i złożonej. Trzeba by natomiast podkreślić - tak od strony kościelnej, jak od strony narodowej i polskiej - że orędzie to wpisuje się wyraźnie w istniejącą już od Jana XXIII papieską linię wielkiego otwarcia na Wschód. Bardzo wyraźnie rysuje się też otwarta postawa Polski niepodległej po roku 1989. Z dzisiejszej perspektywy zaczynamy to doceniać. Pamiętamy, że po tej samej linii Sobór Watykański II zdecydował się nie potępiać komunizmu, co było kwestią kontrowersyjną, i co niektórzy mieli za złe. Sobór w sposób szerszy wsparł drogę budowania pojednania. Po straszliwej nienawiści, jaka dała o sobie znać w czasie I i II wojny światowej i w totalitaryzmach, po ideologii darwinizmu społecznego, w myśl którego dana wspólnota tylko wtedy się utrzyma, gdy będzie ostro walczyć z wszystkimi sąsiednimi wspólnotami, ta nowa perspektywa miała ogromne skut­ki dla Europy. Ów społeczny darwinizm nałożył się na odradzające się do XIX wieku poczucie narodowe rozumiane jako agresywny nacjonalizm. Taką walkę na śmierć i życie musiała też toczyć, żeby nie upaść, partia leninowska. Takie też było źródło leninizmu i stalinizmu. Elementy te, z dodatkiem rasizmu, odnajdziemy również w nazizmie. Nie ma wątpliwości, że tego rodzaju nienawiść doprowadziła Europę do katastrofy. Po II wojnie światowej potrzeba pojednania stała się dość oczywista, ona też legła u podstaw doktryny unii europejskiej, pojednania narodów.

 

Czym jest - według historyka - pojednanie między narodami?

 

Jest to odwrotność polityki nienawiści i walki. Polega na szukaniu w stosunku do sąsiadów płaszczyzny wspólnej i elementów pokoju oraz trochę lepszego wzajemnego zrozumienia. Polacy i Czesi, którzy się nie porozumieli przed 1939 rokiem, raptem w Londynie, w osobach Benesza i Sikorskiego zaczęli ze sobą rozmawiać i przygotowywać unię polsko-czechosłowacką. Podobnie Francuzi i Niemcy zrozumieli, że musi dojść do pewnego porozumienia między nimi. Jan XXIII prowadził to dzieło wręcz charyzmatycznie, w duchu głęboko religijnym, ale też z umiejętnością szukania pewnego kompromisu. Potem, w typowy dla siebie sposób, Paweł VI, i, z niebywałym wręcz charyzmatem, Jan Paweł II. Ten ostatni akcentował mocno kwestię wolności wraz z szerokim otwarciem na innych, także na inne wyznania. O tym, że "taką doskonałą formułę" wolności religijnej znalazł na Soborze biskup z Krakowa, napisał w swoich notatkach o. Yves Congar. Wolność religijna również stanowi podstawę pojednania. Nie zmuszamy człowieka siłą, tylko pertraktujemy, rozmawiamy. (...)

Pastores poleca