Od początku istnienia USA bardzo silnym elementem życia publicznego była niechęć do katolicyzmu. Wynikało to głównie z faktu ufundowania amerykańskiej tożsamości na tradycji protestanckiej. To właśnie duchowi spadkobiercy reformacji ze swym purytańskim etosem stworzyli podwaliny nowego państwa. Nic więc dziwnego, że przez długie dziesięciolecia katolicyzm traktowany był w USA jako ciało obce. Wierność papieżowi, choć ograniczona do spraw wiary, interpretowana była często jako nielojalność wobec ojczyzny, także w kwestiach politycznych. Z tego powodu nie do pomyślenia było, aby prezydentem Stanów Zjednoczonych mógł zostać katolik. Spośród 44 przywódców w dziejach USA udało się to tylko jednemu (był nim John F. Kennedy w 1961 roku). (...)
GRZEGORZ GÓRNY