JOSEPH RATZINGER
Głosiciele słowa i słudzy waszej radości. Teologia i duchowość sakramentu święceń
Opera omnia, t. XII
Wydawnictwo KUL
Lublin 2012, ss. 823.

Gdy kard. J. Ratzinger został papieżem, ze zrozumiałych względów wzrosło zaintereso­wanie jego teologią. Postanowiono wydać w języku niemieckim wszystkie jego pisma sprzed pontyfikatu. Powołano w tym celu także odpowiedni instytut badawczy. Ogromnym ubogaceniem dla Kościoła w Polsce jest stosunkowo szybki przekład pierwszych tomów. Na początek zostały opublikowane opracowania poświęcone liturgii. Kolejny tom dotyczy teologii i duchowości sakramentu święceń. Zbiór ten nie jest traktatem akademickim. Zawiera artykuły, referaty, przemówienia i kazania z lat 1954-2002. Pół wieku twórczości pozwala dostrzec panoramę kwestii szczegółowych z teologii kapłaństwa. Zwłaszcza okres posoborowy przyniósł ożywioną dyskusję nad istotą posługiwania w Kościele. Kard. Ratzinger zabierał głos w kwestiach terminologicznych (np. czy stosować wobec wyświęcanych termin „kapłan”, czy „prezbiter”?) i doktrynalnych (np. czy kapłani odprawiający Mszę św. składają ofiarę, czy celebrują ucztę?) oraz praktycznych (np. czy kapłaństwo mężczyzny narusza prawa kobiet?). Autor znany ze stosowania hermeneutyki ciągłości daleki był od fascynacji tym, co nowe, ale chętnie włączał się w bieżące dyskusje. Z tego powodu sporo publikacji poświęcił kształceniu przyszłych prezbiterów oraz biskupów, aby poszerzać ich horyzonty intelektualne i czynić przestrzeń dla rozwoju duchowego. Dał także wyraz uwrażliwienia na duchowość kapłańską. Radość posługujących powinna być – według niego – jedną z wyróżniających ich cech, bo „tam, gdzie zbliża się Jezus, powstaje radość”. Sprawą zatem oczywistą dla autora jest formacja biblijna. Zaznacza jednak, że chodzi o odpowiedź na pytanie o to, jak właściwie czytać Pismo. Począwszy od starożytności – zaznacza Kardynał – zawsze istniały szkodliwe tendencje wybiórczego przyjmowania tekstów Pisma Świętego lub próba rozdziału Biblii od Kościoła. Warto też zauważyć, że teologia i duchowość sakramentu święceń wyróżnia się wymiarem pneumatologicznym. To Duch Święty wraz z Eucharystią jest źródłem Kościoła, otwiera ku przyszłości i kształtuje nowe stworzenie.

kp

 

WOJCIECH GIERTYCH OP
Rozruch wiary
Wydawnictwo "Bernardinum"
Pelplin 2012, ss. 232.

Nietypowy tytuł książki zawiera w sobie prawdę o tym, że wiara „jest pierwszym darem, nadaje pozostałym cnotom rozruch, a te z kolei mają wpływ na cały porządek moralny”. Jak iskra świecy zapłonowej powoduje w aucie rozruch silnika, tak praktykowana wiara wprowadza w rozruch życie łaską. Konsekwencją tego jest podejmowanie dobra. Autor ubolewa nad tym, że wśród chrześcijan pobrzmiewa, niestety, pelagiańskie przekonanie, iż człowiek własnymi siłami może osiągnąć moralną poprawę, wyćwiczyć się w cnotach. „Położenie nadmiernego akcentu na powinności moralnej oraz zawężanie formacji moralnej do uczenia się Dekalogu zamiast Kazania na Górze wpłynęło również na interpretację samej wiary, w której bardziej dostrzegano powinność wierzenia niż fakt, iż jest ona darem łaski.” Niewłaściwe jest także przecenianie roli intelektu, który powinien być pokorny wobec wiary jako rzeczywistości go przerastającej. Wiara nie zależy od poziomu wiedzy człowieka i jego zdolności intelektualnych. Jest rzeczywistością nadprzyrodzoną, dlatego realną więź z Bogiem mogą nawiązać dzieci czy osoby mało inteligentne. Nie zwalnia to jednak z obowiązku dbania o poprawne głoszenie i wyznawanie treści wiary, gdzie potrzebne jest korzystanie z teologii oraz innych nauk. Treść wiary jest ważna, bo poprawnie prowadzi umysł ku Chrystusowi. Wtedy człowiek nie kieruje się jedynie w stronę subiektywnych doznań. Motywem jego wiary nie są różnorakie korzyści lub aktualnie panujące mody. Modlitwa zaś „staje się praktyką wiary, a ta jest pokorą umysłu, który wychyla się ku tajemnicy, a nie w stronę uczuć”. Sprawdzianem autentyczności wiary jest liturgia. Żywa wiara uczestników liturgii, w tym celebransa, wprowadza rozmodlony klimat, który wciąga w ducha liturgii nawet osoby mało wierzące. Dzieje się tak, gdy w „centrum liturgii eucharystycznej nie jest ani kapłan, ani zgromadzona wspólnota, lecz sam Chrystus, który z miłości daje siebie”. Wiara prawdziwa jest wynikiem łaski Boga a nie intelektualnych zdolności lub efektem wysiłku człowieka. Wymaga to czuwania, by wiara wzrastała karmiona nią samą, czyli obcowaniem z Bogiem przez łaskę na mocy Jego daru, ze względu na Niego samego. Taka wiara jednoczy z Bogiem i ściąga Jego łaskę. Oczyszczenia wiary („zarówno w sensie odseparowywania jej od towarzyszących jej poglądów, błędów i drugorzędnych motywów, jak i w sensie jej głębszego zakorzeniania w umyśle w taki sposób, aby to ona wpływała na myślenie i decydowanie”) prowadzą do jej wzmocnienia, o ile są przeżywane z Bogiem, w duchu całkowitego zaufania Mu. Ważne jest dopuszczenie życia wiary do wszystkich sfer swego życia – co jest możliwe, choć niełatwe – by Bóg mógł łaską przemieniać człowieka i jego rzeczywistość, jego historię. Karmiona i ukierunkowana na Boga wiara staje się osią życia.

ank

 

KRZYSZTOF WONS SDS
Umocowani w Słowie
Biblioteka PASTORES
Wydawnictwo "Bernardinum"
Pelplin 2012, ss. 280.

 

Książka zbiera wszystkie teksty, jakie Krzysztof Wons SDS napisał dla „Pastores” od początku istnienia pisma. A publikował w nim przez ostatnich 15 lat artykuły biblijne, wprowadzenia do medytacji, rozważania utrzymane w rytmie lectio divina, czyli teksty będące konkretną pomocą w osobistej modlitwie słowem Bożym. Takiej modlitwie, w której poznaje się Boga i samego siebie nie tylko umysłem, ale nade wszystko sercem. „Ze słowem w sercu widzimy dalej i głębiej”, łatwiej dystansujemy się od siebie, swoich kompetencji i funkcji. W przypadku księży, pełniących często rolę mówcy i kaznodziei, szczególnie ważne jest autentyczne słuchanie Bożego słowa i zgoda na to, by dać się przez nie pouczyć. Rzecz w tym, by codziennie, od nowa, Bóg stawał się Bogiem jedynym, Kimś pierwszym i najważniejszym, by nie przegrywał z namiastkami miłości, ze zniewalającymi człowieka potrzebami. „Nasza mowa będzie nas zdradzała” – zauważa ks. Wons, podnosząc w wielu miejscach sprawę jakości kapłańskiego słuchania i głoszenia słowa. Jego zdaniem „dzisiaj grozi nam nie tyle «fundamentalizm biblijny», ile raczej «fundamentalizm ludzkich dywagacji», w którym mądrość Słowa «przegrywa» z ludzkimi perswazjami, z tym, co bardziej medialne, bardziej czarujące i chętniej słuchane”. Niemało w tej publikacji kapłańskich realiów, celnych obserwacji, głęboko zatroskanych myśli... W Przedmowie do książki Kazimierz Pek MIC stwierdza, że autor, „nawiązując do trudnych czy nawet dramatycznych doświadczeń pasterzy, robi to w niezwykle delikatny sposób”. Sam rozkochany w Bożym słowie głęboko wierzy, że w każdej sytuacji „słowo Boże niesie światło i moc nowego życia”. Dlatego w kierowanym przez niego Centrum Formacji Duchowej w Krakowie obie szkoły – Szkoła Wychowawców Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych oraz Szkoła Formatorek Zakonnych – tak mocno bazują na Bożym słowie. Ich specyfika, program, a także świadectwa uczestników zostały przedstawione w zamykających książkę Aneksach.

af

 

GIOVANNI CUCCI
Siła słabości. Depresja, kryzys, agresj
tłum. Krzysztof Stopa
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2012, ss. 333.

Książka omawia przede wszystkim świat uczuć, zwłaszcza tych, które nazywa się powszechnie niechcianymi lub słabymi. Autor w oparciu o rzetelną wiedzę psychologiczną, teologię i duchowość przedstawia w sposób przystępny naturę uczuć i ich rolę w życiu. Zwraca uwagę, że stanowią one o bogactwie danej osoby i nie należy ich deprecjonować. Niestety, pomimo postępu nauk humanistycznych, utarło się przeświadczenie, że nawiązywanie w duszpasterstwie czy w duchowości do psychologii jest rzeczą niewłaściwą. Kogoś, kto tak robi, traktuje się nieufnie, a jego poczynania określa się mianem psychologizowania. G. Cucci SJ zdaje się wychodzić obronną ręką z takich zarzutów. W swojej książce próbuje łączyć obie te rzeczywistości, wskazując w poznawaniu samego siebie i rozwijaniu życia duchowego na ich wzajemną komplementarność. Szeroko opisuje naturę uczuć, omawia ich kruchość i dynamikę, co jest szczególnie cenne przy omawianiu natury konsekracji zakonnej i życia w celibacie. Wskazuje on na niezbędną rolę uczuć zarówno na drodze rozwoju osobowości, jak i wzrostu w wierze, obszernie omawia istotę samotności, autorefleksji i przyjaźni z innymi. Jego intencją jest, aby człowiek odznaczał się zdrowiem emocjonalnym. Uczucia stanowią indywidualnie cenne źródło informacji w poznawaniu samego siebie. Trzeba nauczyć się je prawidłowo interpretować i nadawać im odpowiedni kierunek. Cenne może być tutaj zwłaszcza nawiązanie do psalmów, które ukazują całą gamę ludzkich zachowań, od płaczu po gniew, od radości po depresję. Autor zwraca uwagę na tzw. psalmy złorzeczące, które obnażają bezsilność i bezradność człowieka. To doświadczenie jest mu potrzebne, aby zwrócić się ku Bogu, aby w Nim poszukiwać pomocy i ratunku dla siebie. Czytelnik z lektury tej książki dowie się, co znaczy akceptować samego siebie, jakie są kryteria otaczania siebie szacunkiem, co decyduje o poczuciu własnej wartości. Ponadto znajdzie odpowiedź na pytania, czy agresja i złość są uczuciami niepożądanymi, czy przyjaźń przydaje się na drodze własnego rozwoju, jak radzić sobie z kryzysami, jak je rozpoznawać i jaką rolę w pracy nad nimi pełni poczucie dobrego humoru. Niewątpliwym walorem książki jest bogato przedstawiona i wyjaśniona rola uczuć, które – odpowiednio pokierowane – przestają funkcjonować jako siła destruktywna. Wykorzystać umiejętnie uczucia to sprawić, aby w rozwijaniu osobowości stały się one czynnikiem konstruktywnym, współtworzącym. Złość i agresja, o których jest mowa, choć należą do uczuć uważanych za niechciane, odgrywają jednak niezbędną rolę w rozwoju osobowym człowieka. Nadają one ludzkiemu działaniu siłę i natchnienie, pomagają osiągać wyznaczone cele, chronią przed depresją, przed popadaniem w apatię i, co najważniejsze, pomagają stawiać w relacjach z innymi zdrowe granice.

jz

 

GILBERT KEITH CHESTERTON
Kościół katolicki i konwersja
tłum. Maciej Reda
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
Sandomierz 2012, ss. 214.

Polski czytelnik otrzymał w Roku Wiary tłumaczenie książki znakomitego brytyjskiego pióra, zmarłego w 1936 roku G. K. Chestertona. Pius XI nazwał go „Obrońcą wiary katolickiej”, i choć ów twierdził, że nie jest apologetą, był jednak apologetycznym geniuszem. Przykładem tego jest m.in. omawiana lektura (obok takich dzieł jak choćby Ortodoksja czy Heretycy). Została napisana jako swoiste wytłumaczenie przejścia autora na katolicyzm oraz jako wyjaśnienie rozumienia Kościoła widzianego oczami nowego jego członka, człowieka już dojrzałego (w chwili konwersji miał 42 lata), żonatego, z wielkim dorobkiem i sławą. Chociaż katolicyzm przełomu XIX i XX wieku przeżywał w Anglii swoisty renesans i przybywało „wstępujących do Rzymu”, mająca miejsce w 1922 roku konwersja Chestertona wywołała wielkie poruszenie, porównywalne z tym, jakie towarzyszyło 75 lat wcześniej zmianie wyznania przez Johna Henry’ego Newmana. W lekturze autor przystępnie (wówczas całkiem nowym, a do dziś aktualnym, trafiającym do czytelnika i pełnym humoru językiem) wykłada, czym jest odkrycie Kościoła, do którego dochodzi się na drodze poszukiwania prawdy. Prawda, której się rzeczywiście szuka, przyciąga do katolicyzmu, ale bywa, że przed ostatecznym podjęciem decyzji o życiu w Kościele może powstrzymywać „jedno głupie słowo z wewnątrz”, które „wyrządza większą szkodę niż tysiąc słów z zewnątrz”. Ostrzeżenie to stawia katolikom pytanie o jakość świadectwa i głoszenia słowa. Chesterton pokazuje także Kościół w kontraście z innymi religiami i prądami myślowymi, dowcipnie, lecz jednoznacznie demaskując ich nietrwały charakter oraz niewłaściwe rozumienie ich relacji z Kościołem, który faktycznie „jako jedyny ocala człowieka przed poniżającą niewolą bycia dzieckiem swoich czasów”. Nie jest on kolejną światopoglądową modą, a właśnie jego stałość jest ostoją dla wierzących. Chesterton celnie zauważa, że każdy, nie tylko konwertyta, potrzebuje codziennie odkrywać tak oczywistą wieczną młodość i starożytność, niezmienność i świeżość Kościoła.

ank

 

BP KAROL WOJTYŁA
Ewangelia a sztuka. Rekolekcje dla artystów
Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie - Fundacja Jana Pawła II w Rzymie
Kraków - Rzym 2011, ss. 72.

Rozważania te zostały wygłoszone w kościele św. Krzyża w Krakowie, w Wielkim Tygodniu, 16-18 kwietnia 1962 roku. W pięciu naukach rekolekcyjnych autor łączy duchowość i moralność z problematyką piękna i twórczości. Czytając dziś te medytacje, nie zauważamy, że minęło 50 lat od ich wygłoszenia. Bp Karol Wojtyła nie rozpoczyna rekolekcji od moralizowania ani też od naukowego wywodu na temat znaczenia sztuki. Wychodząc od Ewangelii, wskazuje, że Bóg jest Pięknem, ponieważ jest ostatecznym Dobrem i Prawdą. Przez nas przepływa strumień piękna, ale nie jesteśmy jego źródłem. Ewangelia wskazuje, że najważniejszym talentem, jaki posiadamy, i dziełem, które tworzymy, jest nasze człowieczeństwo. Rekolekcjonista podkreśla rolę sumienia, wartości moralnych i postawy służby, ponieważ w życiu artysty chodzi o duchową dojrzałość, by wrażliwość na piękno szła w parze z wrażliwością na prawdę, dobro, i aby był on czujny wobec zła. Mówi także o grzechach przeciwko powołaniu artysty: o lenistwie, które jest przeciw twórczości, o zazdrości sprzeciwiającej się większemu dobru i o zmysłowości, która fałszuje obiektywną prawdę o osobie ludzkiej. Grzechy wyrastają z pychy i budują w nas jej warownie. Dlatego trzeba odkryć wartość i piękno pokory, która jest w Bogu. By wydobyć piękno człowieczeństwa, potrzebne jest oczyszczenie, przynoszone przez Boże przebaczenie. W religii chrześcijańskiej – przypomina rekolekcjonista – chodzi o miłość Boga, która jest zdolna nadać sens naszemu życiu. Jej znakami są krzyż Chrystusa, Eucharystia i Komunia święta. Aby doświadczyć miłości Boga, potrzebna jest modlitwa. Dojrzałość wiary mierzy się duchową wrażliwością na piękno Bożej miłości. Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić, by sztukę życia postawić ponad sztuką artystyczną? K. Wojtyła przekonuje, nie tylko słowem, ale przez własny wybór, którego dokonał w młodości, że warto wiele poświęcić, ponieważ piękno Boga nie konkuruje z pięknem człowieka, lecz je uwydatnia.

xad

 

KS. GRZEGORZ RYŚ
Brat Albert. Inspiracje
eSPe, Kraków 2012, ss. 266.

Trzeba nie lada wysiłku, aby napisać biografię. Jednak o wiele trudniejszą sprawą jest prezentacja genezy duchowego rozwoju człowieka. Dlatego z uznaniem czyta się różne biografie Adama Chmielowskiego czy św. Brata Alberta, ale daleko bardziej satysfakcjonująca jest lektura wykazująca, kim zainspirował się w życiu i co sprawiło, że ukazał się jego niepowtarzalny charakter. Autor przyjął przesłankę biblijną, iż Bóg, dając życie, oferuje każdemu niepowtarzalną drogę rozwoju. Najbardziej kluczowe są etapy nawrócenia, gdyż z jednej strony pokazują prawdę o człowieku, a z drugiej ujawniają poszukującą miłość Boga. W życiu świętych można zauważyć, że nie jest to czysta teoria. Brata Alberta zafascynował przede wszystkim św. Franciszek, św. Jan od Krzyża i św. Wincenty a Paulo. Nie został jednak żadnym z nich. Jak Biedaczyna z Asyżu, odnalazł drogę do Boga przez przyrodę, bardziej Go czuł sercem, umiłował Chrystusa w Jego człowieczeństwie, Ewangelię przyjmował jako regułę życia, ubóstwo pojmował jako odrzucenie własności i przy tym wszystkim zwracał uwagę na tych, wśród których przyszło mu żyć. W podejściu do ubóstwa różniło Brata Alberta od św. Franciszka to, że przyjmował je z uwagi na posługę ubogim. Od św. Rafała Kalinowskiego Brat Albert przejął miłość do św. Jana od Krzyża. Zafascynował się zwłaszcza jego przestrogami duchowymi, które na własny użytek tłumaczył jako „ostrożności”. W jego pismach znajdował wyjaśnienie swego życia i dlatego za nim powtarzał, że na drodze do Boga znajduje trzech wrogów, którzy ze sobą dobrze współpracują: świat, szatana i ciało. Spośród nich największym wrogiem jest ciało w znaczeniu „człowiek sam dla siebie”. Tymczasem łatwiej jest podejrzewać, że zło jest w świecie, a przynajmniej poza człowiekiem. Jeśli świat niesie jakieś zagrożenie, to – według św. Jana od Krzyża i Brata Alberta – są nimi relacje z krewnymi. Ten ostatni tak to wyraził: „bardziej będziesz im pożyteczniejszy, jeśli nie oderwiesz dla nich od Boga najmniejszej cząstki swe­go serca”. Brat Albert zwrócił też uwagę na życie św. Wincentego, a zwłaszcza na jego motywy pomocy ubogim. Sprawiedliwość, a nie miłosierdzie winny kierować człowiekiem w udzielaniu pomocy drugiemu. Należy też uwzględniać to, czego człowiek potrzebuje, a nie to, czy na coś zasługuje. Trzeba przyznać, że lektura spisanych konferencji z czasu rekolekcji dla sióstr albertynek w dużym stopniu przekonuje do tego, że „charyzmat jest w nas”.

kp

 

MACIEJ JAWORSKI OCD
"Kwemera", czyli wierzyć. Świadectwo wiary Kościoła w Rwandzie
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
Kraków 2012, ss. 248.

Rwandyjczycy mawiają, że w czasie ludobójstwa w 1994 roku diabeł opuścił piekło i na całe sto dni przeniósł się do ich ojczyzny. W bratobójczych rzeziach między ludźmi z plemion Hutu i Tutsi zginęło wówczas milion osób; w późniejszych porachunkach mających „wyrównać” krzywdy – niewiele mniej. W tym kontekście niejednokrotnie można było usłyszeć, iż Kościół, który na początku ewangelizacji Rwandy przeżył swoiste tornado Ducha Świętego, w czasie ludobójstwa doznał dotkliwej porażki i z niej do tej pory się nie otrząsnął. Książka o. M. Jaworskiego zmienia punkt widzenia na przeszłość i dzień dzisiejszy rwandyjskiego Kościoła. Zmienia także perspektywę patrzenia na pojednanie i przebaczenie – to prowadzące donikąd, dokonywane na pokaz na państwowych wiecach, i to prawdziwe – w głębi ludzkiego serca. Autor wyciąga na światło dzienne historie, które – choć nigdy nie trafią na czołówki gazet – są bardziej godne wysłuchania niż wiele innych rwandyjskich newsów, którymi jesteśmy bombardowani. Barwniej pisze się bowiem o dokonującym się złu niż o prostych gestach przebaczenia, będących mało widowiskową, ale jedyną drogą pojednania. To bezcenna lekcja wiary Kościoła Czarnego Lądu, który od samego początku daje świadectwo żywotności, męczeństwa i świętości. Autor zmienia znaną z medialnych doniesień perspektywę pytania o to, gdzie był Bóg w czasie ludobójstwa, opowiadając o tym, jak Bóg przemawiał do Rwandyjczyków i jak oni Mu na to odpowiadali. Ta książka jest historią zwycięstw Bożego miłosierdzia i porażek braku ufności, a przede wszystkim wiary, która – umocniona krwią męczenników – doznaje aktualnie prawdziwego rozkwitu. „Przeglądając katalog świętych afrykańskich znalazłem pięćset pięćdziesiąt dziewięć imion uznanych przez Kościół katolicki świętymi czy błogosławionymi. Historia trwa, a wyrazem żywotności Kościoła są jego święci. Widzę ich wokół mnie, nie wyginęli...” – pisze w swej książce polski misjonarz. I strona po stronie zaprasza nas na spotkanie z abantu basanzwe, czyli „prostymi ludźmi”, bo to właśnie ich spotkał i ich historii wysłuchał. Na szczęście zechciał to utrwalić i podać dalej z właściwym sobie autentyzmem i prostotą, a także głębokim przeświadczeniem, że historia wiary Rwandyjczyków nie może ulec zapomnieniu i że jest skarbem wartym dzielenia się z innymi.

bz

 

PAUL JOSEF CORDES
Zło dobrem zwyciężaj. Granice psychologii i moc wiar
tłum. Juliusz Zychowicz
WAM, Kraków 2012, ss. 140.

Książka kard. P. Cordesa, byłego przewodniczącego Papieskiej Rady „Cor Unum”, zajmuje się problematyką zła w świecie. Autor rozpatruje je w aspekcie psychologii, psychoanalizy i socjologii, dziedziny te bowiem w społeczeństwie zyskują coraz bardziej na popularności. Kard. Cordesa interesuje zagadnienie, czy to, co się mówi na temat zła we wspomnianych naukach, jest adekwatne do rzeczywistości. Zestawia on ich dorobek z doświadczeniem duszpasterskim i nauczaniem Kościoła. W tym celu przytacza tak spektakularne przejawy zła w ostatnich czasach, jak Holokaust, obóz zagłady w Auschwitz czy zamach na WTC w Nowym Jorku. Zagadnieniu przypatruje się w świetle teologii św. Pawła, według której zło nie jest abstrakcją, lecz czymś realnym, co przenika zarówno pojedynczego człowieka, jak i całe narody. Zdaniem Apostoła przyczyną tego stanu rzeczy jest „bezbożność”, czyli utrata pamięci o Bogu, co sprawia, że wnętrze człowieka przepełnia się nienawiścią. Snując swoje refleksje na ten temat, kard. Cordes nie zgadza się z ogólnym stanowiskiem nauk psychologicznych ani tezami psychoanalizy rozumianej jako psychologia głębi według Freuda. W ich podejściu do zła widać „metodologię rozmiękczania” problematyki grzechu i winy. P. Cordes wskazuje, że to droga wiodąca donikąd, tak samo jak odrzucanie praktyki sakramentu pokuty i pojednania, co widać bardzo wyraźnie w kulturze zachodnioeuropejskiej. Wszystko to prowadzi współczesnego człowieka na bezdroża. Autor zajmuje się tu naukami psychologicznymi z tego względu, iż mają one coraz większe zastosowanie w duszpasterstwie i poradnictwie. Tym, co je łączy, jest wspólna płaszczyzna zrozumienia motywów działania człowieka. P. Cordes przeciwstawia stanowisku Freuda antropologię chrześcijańską. Zaleca dużą ostrożność w formułowaniu wniosków opartych na psychoanalizie, tym bardziej, że wyniki badań Freuda nie raz były w historii kwestionowane z powodu ich dyskusyjnej metodologii. Stanowisko Kościoła opiera się przede wszystkim na Objawieniu, zaś nauk psychologicznych na fundamencie pewnych założeń teoretycznych oraz fundamencie doświadczalnym. Jednym z najbardziej charakterystycznych błędów niektórych modeli psychologii jest ich redukcjonistyczna wizja człowieka. Stanowisko odrzucające zbawczy wymiar człowieka, jaki zaistniał dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa, jest nie do przyjęcia. Psychologia i psychoanaliza, które pomijają ten wymiar człowieka (homo religiosus), przyczyniają się w zasadzie do budzenia niewiary. Autor przestrzega przed tym, Freud bowiem, w odróżnieniu od Chrystusa, usunął grzech i winę z duchowości świata. Książka kard. Cordesa może wzbogacić czytelnika o rozumienie roli psychologii w duszpasterstwie i przestrzec go przed pochopną ufnością, jakoby z jej pomocą dało się „człowieka zrozumieć bez Chrystusa”.

jz

 

EWA K. CZACZKOWSKA
Siostra Faustyna. Biografia Świętej
Wydawnictwo Znak
Kraków 2012, ss. 398.

O św. Faustynie Kowalskiej powstało już kilka biografii, chociażby pióra Marii Tarnowskiej, Ludmiły Grygiel czy Marii Winowskiej. Czy zatem warto sięgać po kolejną książkę poświęconą jej życiu i posłannictwu? „Prawda o miłości miłosiernej od zawsze była w wierze Kościoła”, wydaje się jednak, że współczesny świat potrzebuje tej prawdy w sposób szczególny. Człowiek wśród rozlicznych trudności, zmagań, niepowodzeń i cierpień potrzebuje wsparcia i źródła nadziei. „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego” (Dz. 300) – mówił Jezus w jednym z objawień do s. Faustyny. A Jan Paweł II przekonywał, że orędzie, które głosiła Apostołka Miłosierdzia, jest „właściwą i przekonującą odpowiedzią, jakiej Bóg zechciał udzielić na pytania i oczekiwania ludzi naszej epoki”. Publikacja Ewy K. Czaczkowskiej ukazuje św. Faustynę Kowalską nie tylko jako osobę całkowicie zjednoczoną z Bogiem, tę, która dzięki kontemplacji wlanej spoczywa na Sercu Oblubieńca i uczestniczy w duchowej męce Chrystusa, ale też jako siostrę drugiego chóru ciężko pracującą w kuchni czy w ogrodzie. Żyjącą w konkretnym środowisku, zmagającą się z trudnościami dnia codziennego, która jednak nawet z najprostszymi problemami biegnie do kaplicy, by prosić Jezusa o pomoc. Ciekawym zabiegiem literackim Czaczkowskiej jest ukazanie biografii Świętej nie chronologicznie, ale według miejscowości, w których przebywała. W ten sposób książka może pełnić funkcję przewodnika dla tych, którzy chcieliby odwiedzić miejsca związane z jej życiem. Walor estetyczny znacznie podnoszą liczne fotografie Świętej, osób z nią związanych, jak i poszczególnych placówek, w których pracowała. Ponadto przedstawione przez autorkę świadectwa sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, relacje spowiedników, bł. M. Sopoćki i o. J. Andrasza, oraz osób świeckich, które miały okazję spotkać św. Faustynę, w żywy sposób przedstawiają jej sylwetkę. Widzimy więc prostą, wiejską dziewczynę, która każdego dnia podąża ku świętości, pokonując swoje słabości, żyjąc w posłuszeństwie woli przełożonych i wypełniając misję zleconą jej przez Jezusa. Ma świadomość, że to, „co jest z miłości spełnione, nie jest małe” (Dz. 1310). Umiejętność łączenia słowa z przykładem uczyniła z s. Faustyny wiarygodnego świadka miłosiernej Miłości i pozwoliła jej oddać się Bogu w ofierze wynagradzającej za grzeszników. Kształtowanie postawy miłosierdzia jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Dlatego trzeba „wpatrywać się w Chrystusa”, by Go rozpoznać w tych, z którymi On sam zechciał się utożsamić (por. Mt 25,35-36). W zmaganiu o naszą świętość dobrą przewodniczką może być św. Faustyna.

tk

AMEDEO CENCINI
Bóg dzisiejszej młodzieży. Rozpoznać Boże działanie
tłum. Barbara Żurowska
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2009, ss. 84.

A. Cencini nie należy do tych, którzy załamują ręce, widząc dzisiejsze statystyki powołań kapłańskich i zakonnych. Fakt tzw. kryzysu powołań inspiruje go do przemyślenia tożsamości chrześcijańskiej. Brak umiejętności rozpoznania i przyjęcia własnego powołania nie leży jedynie po stronie młodego człowieka. Problem może leżeć także po stronie rodziców, katechetów lub pasterzy, którzy nie potrafią uczyć dawania odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: Gdzie mieszka Bóg? Jak rozpoznać działanie Boga? Książka o. Cenciniego podaje sporo wskazówek, jak radzić sobie z tymi kwestiami. Autor nie chce być jednak traktowany jako konsultor animatorów powołań. Wychodzi bowiem z założenia, że każde duszpasterstwo powinno być powołaniowe, a jeśli takim nie jest, to można mieć obawy, czy jest chrześcijańskie. Jego zdaniem „chrześcijanin to człowiek powołany, który nauczył się badać w codzienności misterium tego głosu [Boga]”. Zatem kluczowa staje się historia danej osoby. Nie idea powołania, nie zadanie do wykonania w Kościele lub w świecie winny być u początku namysłu nad własną tożsamością. Tym początkiem może być jedynie Stwórca, który przewidział dla człowieka dobry plan. Oznacza to, że obraz siebie i swego pomysłu na życie zależy od posiadanego przez człowieka obrazu Boga. Autor nie ma na myśli wiedzy o Bogu, ale rozpoznane Jego ślady w osobistej historii, bo „miłość Boga dociera do nas zwyczajnie poprzez ubóstwo i niejasność ludzkiego pośrednictwa”. Dowodem tego, że ktoś w wydarzeniach swego życia rozpoznaje miłość Boga, jest duch wdzięczności wobec Niego i przekonanie, iż nic mu się nie należy. Jeśli tego nie ma, bo fakty były bardzo dramatyczne, pozostaje wołanie: „Gdzie byłeś, Panie, w tym wydarzeniu? O co mnie pytasz i co mi chcesz dać?”. Drogę rozpoznawania „gestu Ojca” w historii człowieka, która jest też historią Boga, o. Cencini nazywa „czytaniem z wiarą”. Ma tu na myśli postawę słuchania i patrzenia podaną w Biblii, począwszy od Izraelity, który tak patrzył na swą historię. Najdobitniej ukazał to Jezus Chrystus w misterium paschalnym. Odrzucenie Go przez ludzi zdawało się zasłaniać prawdę o miłości Ojca. Jednak dobra nowina o zmartwychwstaniu pozwala patrzeć na wszelkie śmierci z nadzieją. Okazuje się, że mało istotne jest pytanie: „Dlaczego miały miejsce pewne wydarzenia?”. Kluczowe jest wołanie: „Jak żyć dzisiaj, aby to wydarzenie nabrało sensu i stało się częścią mojej historii zbawienia?”. Aby zbytnio nie pozostać przy teorii, autor ilustruje umiejętność „paschalnego czytania” (i „pisania”) historii na przykładzie życia św. Pawła, s. Generosy, św. Bakhity, kard. Bernardina.

kp

Pastores poleca