KRZYSZTOF WONS SDS

Między naszą duszą a Pismem Świętym istnieje pewne podobieństwo " twierdzi Orygenes. Jedno może pomóc zrozumieć drugie. Cytuje Księgę Przysłów: "Pij wodę z własnej cysterny, tę, która płynie z twej studni" (Prz 5,15), i zachęca: "Spróbuj i ty mieć własną studnię i własne źródło, abyś skoro zrozumiesz księgę Pism, zaczął również z własnej myśli wydo­bywać jakiś sens". Jest to jednak możliwe pod warunkiem, że "obfitujące w nas wody" nie zostały zasypane "ziemią i gruzem". Ma rację Orygenes. Im więcej w nas brudu, tym trudniej w "lustrze własnej duszy" ujrzeć prawdę. Potrzebujemy słowa, aby oczyszczało je z odpadów i nieczystości. Jest bowiem ktoś, kto pracuje nad tym, aby lustro naszej duszy matowiało.


Gdy żyjemy blisko słowa...

Zainspirowani myślą Orygenesa, rozpocznijmy od prostego ćwiczenia. Otwórzmy Biblię na pierwszej stronicy, a obok niej "stronicę" z początków naszego powołania. Każdy pewnie stwierdzi prawie to samo: na początku drogi do kapłaństwa wszystko przebiegało podobnie jak w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju. Zaczęło się "rajsko". Kiedy zmagaliśmy się z chaosem myśli i pustką w sercu, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na pytanie o przyszłość, bo "nad powierzchnią bezmiaru wód" naszej duszy panowała ciemność, "Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość" (Rdz 1,3). I dotarło do nas światło. Odkąd hojnie otwieraliśmy się na słowo Boże, wszystko stawało się bardziej jasne i prostsze: jasno ustawiony wektor życia, jasno stawiane cele, jasne reguły życia, jasne wymagania, jasne decyzje i wybory. Gdy zachowywaliśmy słowo, słowo zachowywało nas. Broniło w duszy jasności: oddzielało światłość od ciemności, a nasze życie, mimo wad i słabości, porządkowało się i sta­wa­ło się jednoznaczne w swej wymowie. Jak długo żyliśmy w świetle słowa Bożego, mowa nasza była: "Tak, tak; nie, nie" i wiedzieliśmy, że "co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,37).
Powyższy akapit nie jest bynajmniej wstępem do nostalgicznej haggady "o wzorowym kleryku" czy młodym księdzu, którego pierwsza gorliwość jeszcze nie opuściła. Nie. Jest to święta prawda o każdym księdzu w każdym wieku, który decyduje się żyć w świetle słowa Bożego, co dnia pozwala się przenikać strumieniem światła natchnionej prawdy, który otwiera Biblię i prosi Boga: "poznaj me serce; (...) poznaj moje troski, (...) prowadź mnie drogą odwieczną!" (Ps 139,23). Każdy z nas z pewnoś­cią spotkał pięknych, choć zgarbionych już starością księży, u których raj z pierwszej stronicy Biblii trwa po dziś dzień. Ujmują i fascynują kapłańską świeżością i przejrzystością. Przekonują sobą, że my też tak możemy.
I choć nie ma dwóch identycznych historii powołania, jest coś, co w hi­storii każdego księdza sprawdziło się z precyzyjną dokładnością. Ilekroć byliśmy otwarci na to, co mówi Bóg, tylekroć życie się porządkowało, nabierało kapłańskiej przejrzystości; wiedzieliśmy, kim jesteśmy i nie skrę­caliśmy zbyt łatwo w ślepe uliczki. A jeśli nawet "zdarzyło się", potrafiliśmy jasno nazwać błądzenie po imieniu i wrócić na właściwą drogę. Umieliśmy odróżnić jasność od ciemności i nie tonęliśmy w bezmiarze wód "mętnych wyborów", nie wpadaliśmy w szarzyznę, bezład czy pustkę, nie wchodziliśmy w kompromisy, które kompromitują kapłaństwo. Żyliśmy prosto i prawdziwie, gdyż żyliśmy w Prawdzie! Warto zaglądać na pierwszą stronicę Biblii. Przypomina ona ciągle, że istniejemy, ponieważ istnieje słowo Boże, ponieważ jesteśmy posłuszni temu, co mówi Bóg. (...)

Pastores poleca