PAUL MURRAY
Modlić się z ufnością. Święty Tomasz z Akwinu o Modlitwie Pańskiej
tłum. Krzysztof Pachocki
W drodze
Poznań 2011, ss. 156.

O. Paul Murray OP, wykładowca literatury i tradycji mistycznej na Papieskim Uniwersytecie Angelicum, prowadzi nas po rozważaniach św. Tomasza o Ojcze nasz, przypomina i pozwala odkryć jego słowa, iż "wśród wielu modlitw Modlitwa Pańska zajmuje pierwsze miejsce". Św. Tomasz był teologiem modlitwy. Był on jednak także, o czym w zasadzie nie trzeba wspominać, człowiekiem modlitwy. Wprowadzając do modlitwy Ojcze nasz, św. Tomasz wykazuje, że jest ona sama w sobie doskonała, ma bowiem wszystkie pięć cech, którymi powinna się odznaczać dobrze skonstruowana modlitwa. Są nimi: ufne i spokojne zawierzenie, stosowna treść (bo jest - jak zauważa św. Tomasz - "rzeczą bardzo trudną wiedzieć, czego trzeba pragnąć. Tylko bowiem rzeczy, o które godzi się prosić w modlitwie, możemy godziwie pożądać"), właściwy porządek próśb, żarliwa miłość i szczerość pokory. Św. Tomasz z Akwinu zauważa, że jest ona "najdoskonalszą z modlitw (...), w której prosimy nie tylko o to, czego możemy słusznie pragnąć, ale także w kolejności, w jakiej należy tego pragnąć. Nie tylko uczy nas prosić, ale także kształtuje wszystkie nasze uczucia". Na modlitwie człowiek powinien stawać przed Bogiem, jak syn przed ojcem - z ufnością i wytrwałością, gdyż - jak zaznacza św. Tomasz - "spośród tego, co modlącemu się jest konieczne, szczególne znaczenie ma ufność". Wydaje się, że genialne intuicje i analizy modlitwy Ojcze nasz, jakie pozostawił nam św. Tomasz z Akwinu, mogą stanowić bardzo użyteczną pomoc dla wszystkich ludzi, którzy troszczą się o własny rozwój duchowy. Autor stworzył dla nas przewodnik po modlitwie najczęściej odmawianej, ale niekoniecznie do końca rozumianej. Warto więc sięgnąć do tego niewielkiego dzieła, napisanego w sposób prosty i bezpośredni, aby mniej schematycznie i z rozwagą wypowiadać słowa Modlitwy Pańskiej. To książka dla wszystkich, którzy poszukują nowej perspektywy modlitwy i pomocy w dobrym przeżywaniu swego życia.
arj


JOSEPH RATZINGER
Wprowadzenie w chrześcijaństwo
tłum. Zofia Włodkowa
Wydawnictwo Znak
Kraków 2012, ss. 384.

Jest to jedna z pierwszych i przez wielu uważana za jedną z najlepszych książek autorstwa prof. Ratzingera, obecnie papieża Benedykta XVI. Kiedy ją napisał (1968), miał 41 lat i nie był jeszcze biskupem. Na jego wykłady tłumnie uczęszczali studenci. Ta teologiczna publikacja przyniosła mu uznanie i rozgłos. Jej motywem przewodnim jest Credo - wyznanie wiary chrześ­cijaństwa. Zostało ono ukazane od strony fenomenu i doktryny. Czytelnik dowie się o jego pochodzeniu, naturze, celu i misji. W tym wszystkim pomoże mu klarowny język, który mocno wciąga. Autor wprowadza czytelnika w chrześcijaństwo, proponując mu do rozważenia pytania o wiarę: czy jest ona bardziej pewnością czy wątpieniem, na czym polega jej rola symboliczna i co tak naprawdę oznacza wierzyć drugiej osobie. Do wiary należy wyznawanie, słowo, przystąpienie do wspól­noty (czyli do Kościoła), która w praktyce nie jest tylko ideą, lecz życiem. Czytelnik w dalszej części książki spotka się z odważnie postawionymi pytaniami o naturę Boga - zostanie mu przybliżony judaizm i Stary Testament, istnienie i istota Boga. Rozważania Ratzingera z jednej strony są błyskotliwe, inteligentne, ukazują imponujący warsztat, z drugiej strony cechuje je osobiste świadectwo, gdzie na czoło wysuwa się rozumienie Boga nie jako gwaranta pewnego porządku prawnego, lecz jako Kogoś, z kim wchodzi się w relację osobową, opartą na wzajemnej miłości, na dialogu pomiędzy boskim "Ty" i ludzkim "ja". Zawarty jest tu obraz Zbawiciela, jako Tego, który rzeczywiście istnieje (tajemnica wcielenia) i własną krwią odkupił rodzaj ludzki (tajemnica odkupienia). Rozważając tajemnicę wcielenia, autor zwraca uwagę na osobę Maryi w planie zbawczym, zaś w tajemnicy zmartwychwstania podkreśla rolę Ducha Świętego i Kościoła, który z Jego mandatu działa. Wywody Ratzingera oparte są przede wszystkim na Biblii, odwołują się do Tradycji, do historii, także do pierwszych soborów chrystologicznych. Wprowadzenie w chrześcijaństwo wydane ponownie na progu Roku Wiary może znacznie przyczynić się do pogłębienia wiedzy na temat wiary, umocnić w nadziei na życie wieczne i na nieśmiertelność, a także dodać odwagi, aby zarówno Chrystusa, wiary w Niego, jak i chrześcijaństwa się nie wstydzić.
jz


JACQUES MARIN
Ogień i radość. Ewangelizacja w Duchu Świętym
tłum. Anna Foltańska
Wydawnictwo Księży Marianów PROMIC
Warszawa 2012, ss. 432.

Obecny stan Kościoła i przyszłość jego misji zależą od Ducha Świętego. Dlaczego zatem tak wielu ludzi sądzi, że Kościół Chrystusowy to liderzy i gromadzące się stado zachwycające się trzema czy czterema osobami, które jeżdżą po całym świecie i uwodzą tłumy? Dlaczego postawa tolerancji to dla chrześcijanina zdecydowanie za mało? W książce ks. Jacquesa Marina pojawia się wiele takich niełatwych pytań dotyczących również sposobów nowej ewangelizacji. Dary Ducha Świętego - na pewno! Ale zarazem wyrzeczenie i ofiara, czyli także pełna realizmu miłość do Kościoła i nieukrywanie, że rany zadane przez ludzi Kościoła bolą. Obok pytań i sugestii - niemało trafnych diagnoz autora. Jego zdaniem jedną z ważniejszych przyczyn dechrystianizacji jest "niewystarczające, nieadekwatne nauczanie", uzdrowienie niekoniecznie oznacza nawrócenie, a dar nawrócenia i skruchy wiernych rozbija się czasem o postawę kaznodziei, "który nie ma odwagi wyraźnie wzywać do zmiany życia". Można odczytać tę książkę - do czego zachęca we Wstępie bp Dominique Rey - jako swego rodzaju vademecum radosnej misji służenia Kościołowi. Jest tu mowa o odkryciu daru chrztu, o duchowym przełomie i przyjęciu w swoim życiu nowego powołania. Ks. Marin (ur. 1929) odsłania swoją drogę: od niełatwego dzieciństwa przez pójście za Jezusem, najpierw jako ksiądz robotnik, później kapłan Mission de France, aż po rok 1974, kiedy to, po blisko 20 latach wiernej posługi, doświadcza owoców wylania Ducha Świętego i wiąże się z Odnową Charyzmatyczną. Jest to dla niego czas odkrycia mocy słowa Bożego, dynamizmu nowych wspólnot kościelnych i zaangażowania się całym sercem w głoszenie Jezusa. Przywołane przez ks. Marina świadectwa pozwalają przyjrzeć się dojrzewaniu zarówno jego samego, jak i jego posługi; ich tłem są jednak ogólniejsze rozważania, które - to według bp. Reya kolejny atut tej publikacji - "przybierają formę uporządkowanego nauczania na temat działania Ducha Świętego w każdym ochrzczonym człowieku, w Kościele, a więc także w świecie". Entuzjazm tego niezmordowanego robotnika Pańskiego, rozkochanego w Bożym słowie, może - nawet w trakcie lektury książki - udzielić się pasterzom przygniecionym słabą skutecznością własnych trudów (przekonuje doświadczenie oddawania Duchowi Świętego swego życia i posługi) czy rozżalonych z powodu niejasnych decyzji przełożonych (mocno przemawia szczery obrachunek Marina jako księdza robotnika z Watykanem). A tym, którzy przerażeni są obojętnością, zaczepkami lub jawną wrogością tzw. świata, autor daje parę prostych rad: "Nie rozprawiać, nie moralizować, nigdy nie odpowiadać agresją na agresję, ale przebaczać, oddramatyzowywać konkretne sytuacje, czyli zawsze i wszędzie wprowadzać pokój przez miłosierdzie. Na tym polega misja świadka Chrystusa i Ewangelii w świecie. Taka jest łaska dana człowiekowi, który pewnego dnia przejął się do głębi serca".
af


DENIS BIJU-DUVAL
Wylanie Ducha Świętego. Jak otworzyć się na tę łaskę
tłum. Wiesław Szymona OP
Wydawnictwo Esprit SC
Kraków 2010, ss. 126.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego autor wybrał taki tytuł książki, znajduje się w samym środku lektury. Chodzi mu o możliwość dojrzewania w wierze w sekularyzujących się społecznościach naszych czasów. Znakiem tego bywa - według niego - zanikanie postaw chrześcijańskich w życiu codziennym lub zwyczajna wrogość wobec wierzących. Ks. Biju-Duval twierdzi, że "łaska wylania Ducha Świętego w znanej nam dziś postaci stanowi jedną z opatrznościowych odpowiedzi Pana na to wyzwanie". Autor ma na myśli to działanie Ducha, które odnawia relację z Chrystusem, rozsmakowuje w modlitwie, wzbudza pragnienie słowa i sakramentów, daje miłość do Kościoła i uzdalnia do świadectwa. Zanim jednak o tym w książce jest mowa, czytelnik otrzymuje objaśnienie istoty Pięćdziesiątnicy i doświadczenia Boga. Biju-Duval zwraca uwagę na to, jak potrzebne jest odkrycie Trójcy Świętej jako źródła daru wylania Ducha, a także dostrzeganie tego obdarowania Bożego jako wydarzenia o wymiarze historycznym. Takie działanie Boga obejmuje nie tylko ducha człowieka, ale także jego zmysłowość i emocjonalność; jest też jak najbardziej rozumne. Autor w przekonujący sposób ukazuje, że zewnętrzne okoliczności życia chrześcijan nie mogą być dziś jedynym kontekstem opisu wiary. Wiara jest procesem, za sprawą Ducha Pana, także wewnętrznym, który sprawia dojrzewanie człowieka. Słuszne zatem okazuje się mówienie o pedagogii wiary w jej konkretnych realiach. Aby jednak uchronić się przed iluzjami duchowymi, trzeba więzi z Kościołem. Wprawdzie w książce sporo jest odniesień do wspólnot Odnowy w Duchu Świętym, jednak dla autora pojęcie kościelności nie wyczerpuje się w odniesieniu do tej jednej grupy. Bardzo zależy mu na tym, aby z jednej strony zafascynować czytelnika udzielaniem się Ducha Świętego człowiekowi ("wydarzenie darmowej i przeobfitej łaski Bożej"), a z drugiej strony przekonać, że doświadczenia wspólnot odnowy w ostatnich dekadach nie są niczym nadzwyczajnym, bo od zawsze były obecne w życiu ludzi ochrzczonych. Ważne natomiast jest to, aby otrzymany charyzmat chcieć przeżywać we wspólnocie Kościoła, ponieważ charyzmaty są dane dla wspólnoty, a nie tylko dla samego nimi obdarowanego. Wydaje się, że to jedna z mocniejszych stron książki, gdyż dotyka pokusy samozbawienia i samowystarczalności, a nawet tzw. zrealizowania siebie. Działanie Ducha zmierza do otwierania człowieka na Boga i innych, czyli do postaw samego Jezusa Chrys­tusa.
kp


RAYMOND FRANZ
Kryzys sumienia. Konflikt między lojalnością wobec Boga a lojalnością względem swojej religii
KONCEPT Design
Myślęcinek 2006, ss. 511.

Książka nieżyjącego już Raymonda Franza ukazuje mecha­nizmy działania organizacji Świadków Jehowy. Przez 40 lat był on etatowym przedstawicielem organizacji, w tym w latach 1971-1980 członkiem Ciała Kierowniczego (powstało ono po 70 latach historii organizacji, za prezesury Nathana H. Knorra). Autor mówi o tym, co "widział, słyszał i czego doświadczył". Uczestnictwo w posiedzeniach Ciała Kierowniczego dało mu możliwość dogłębnego poznania zasad funkcjonowania tej organizacji, jak też dostęp do dokumentów, które jako fotokopie umieścił w publikacji, co znacznie ją uwiarygodnia. Dzięki temu patrzymy jakby od środka np. na zagadnienie kolejnych zapowiedzi powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa, gdzie rok 1914 miał być "ostateczną granicą panowania niedoskonałych ludzi", gdzie w roku 1918 reszta "pomazańców" miała być "przeniesiona do nieba", a rok 1975 nazwano "właściwym czasem, by Bóg działał". Historia organizacji "od samego swego początku była historią budowania ludzkich nadziei wokół określonych dat i niespełnionych oczekiwań po upływie tych lat". Jednocześnie widać, jak łatwo manipulować słowem Bożym, które "można dopasować do każdego poglądu". W książce zostały też szczegółowo omówione zagadnienia hemofilii, "służby zastępczej" i związanych z nią niespójnych norm dla Świadków żyjących w różnych rejonach świata, jak też proces wykluczania poszczególnych członków, co było wyłącznie rezultatem przyjętej przez organizację polityki, a nie motywowane nauką Pisma Świętego. Raz opublikowana zasada stawała się obowiązującym prawem na całym świecie. Twierdzono, że to, "co jest dobre dla organizacji, jest również dobre dla należących do niej ludzi, i że należy «poświęcić» interesy jednostki, gdy wymagają tego interesy dużej organizacji". R. Franz określił tę sytuację jako chorobę, gdyż kładziono zbyt silny nacisk "na autorytet organizacji i na jej prawo do sprawowania dyktatu nad sumieniem oraz do kontrolowania myśli jednostki". Podczas jednego z posiedzeń Ciała Kierowniczego autor pytał: "Jeśli sprawa nie jest jasno określona w Słowie Bożym, dlaczego próbujemy bawić się w Boga?". Sądził, że dla większości jego członków "organizacja ma raczej symboliczną naturę, jest czymś raczej niezdefiniowanym, abstrakcyjnym, jest raczej koncepcją niż konkretnym bytem. (...) Być może na skutek takiego iluzorycznego obrazu «organizacji» człowiek może być członkiem Ciała Kierowniczego, które posiada praktycznie nieograniczoną władzę i autorytet, a mimo to nie mieć poczucia osobistej odpowiedzialności za to, co Ciało robi (...). Z kolei wiara w to, że «organizacja» jest wybranym narzędziem Bożym sprawia, że odpowiedzialność spada na Boga". W 1981 roku organizacja uznała całkowite wykluczenie Raymonda Franza za korzystne dla siebie posunięcie. Jak zaświadcza, pozostał on wolny od urazy. Prezentowana książka jest zapisem wewnętrznej walki, którą musiał stoczyć, by pozostać wiernym słowu Boga.
tk


WILLIAM J. HOYE
Teologiczne błędy myślowe
tłum. Paulina Kolińska
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2011, ss. 190.

Autor w Przedmowie postawił prowokującą tezę: "nowa myśl w teologii jest prawdopodobnie niczym więcej niż błędem". W celu wyjaśnienia czytelnikowi podstawy takiego stanowiska zaprezentował 11 kwestii, które jego zdaniem są najbardziej dyskusyjne. Zaczął od samego pojęcia teologii, którą w niektórych leksykonach określa się jako "naukę o wierze". Kto przyjmie taką definicję i usłyszy zdanie, że "Bóg jest sprawą wiary", automatycznie uzna, iż nauka o Bogu nie jest nauką jako taką. Nauczanie teologiczne w takiej sytuacji można uznać za mało wartościowe. Ponadto zamiast prowadzić metodyczny namysł nad Bogiem, będzie się prowadziło refleksję nad procesem wiary. W ten sposób teologia staje się metodologią, a w praktyce mogą umknąć podstawowe prawdy wiary, które są syntetycznie zebrane w Symbolu wiary. Trudno nie przyznać racji autorowi, który ukazuje, że "wiara" to pierwsze słowo Credo. Rzeczywiście, zawsze będzie się popełniało błąd, czyniąc z części rzeczywistości całość. Ilustrację tego można dostrzec w stwierdzeniu, że osoba Jezusa Chrystusa jest początkiem teologii chrześcijańskiej. Autorowi w tym przypadku chodziło nie tylko o to, by przyjmować dzieje przygotowania misterium Chrystusa, ale także o to, by uznać, że poszukiwanie Boga przez człowieka, zwłaszcza jego wysiłek rozumu, jest ważne w przyjmowaniu Objawienia. Rzecz w tym, by nie uprawiać biblicyzmu (studia na księgą) i fideizmu (bezrefleksyjne przyjmowanie prawd wiary). Autor książki wielokrotnie odwołuje się do obrony myślenia (filozofii) w uprawianiu teologii i trzeba przyznać, że stanowi to dla niego probierz w poszukiwaniu współczesnych błędów teologicznych. Czyni to zwłaszcza wtedy, gdy zwraca uwagę, jak niektórzy teologowie ulegli postulatowi użyteczności i konkretności. Szczęście chrześcijanina zostaje zawężone do życia doczesnego (zbawienie zaś nie jest niczym innym niż zadowolenie), a rzeczywistość Boga wyczerpuje się w tym, co człowiek może ogarnąć. W konsekwencji stawia się wówczas na doświadczenie Boga. Hoye pokazuje wiele różnych definicji doświadczenia, które pojawiły się w ludzkiej myśli. Jego zdaniem stosowanie tego terminu w teologii prowadzi do postrzegania Boga jako przedmiotu lub części stworzenia. To z kolei powoduje, że stosuje się pojęcia z otaczającego świata jako metafory Boga ("opoka", "światło") i błędnie sugeruje istnienie wielu prawd i rzeczywistości. Teza z pierwszych stron książki została przez autora uzasadniona na podstawie współczesnego nauczania teologicznego w Niemczech. Problem jednak w tym, że wspomniana teza zawiera przekonanie, iż dawniejsza teologia była prawdopodobnie bezbłędna. Takie stanowisko jest nie do przyjęcia. Wydaje się, że myślenie w oparciu o zasadę "albo-albo" jest mało użyteczne dla uprawiania teologii. Twórcza krytyka jak najbardziej ma przyszłość.
kp


X. BRONISŁAW BOZOWSKI
Kazania (nie)zwykłe II
Wydawnictwo "Bernardinum"
Pelplin 2012, ss. 184.

Ks. Bozowski słynął z długich, niemal godzinnych kazań. Mimo to przyciągał tłumy słuchaczy. Nie mówił nad głowami, ale do konkretnych ludzi, a jego głoszenie sięgało do słowa Bożego, do mądrości Kościoła i do codziennego życia. Czerpał obficie z historii własnej i innych, z rozmów, spotkań, świadectw, listów. Wszędzie widział działanie Bożego słowa i o nim świadczył, przytaczając liczne przypadki z ówczesnej codzienności, zresztą, wcale nie tak bardzo innej niż dzisiejsza. Czynił to z niezwykłą dobrocią i ciepłem, zarażając słuchaczy umiłowaniem Ewangelii, namawiając do jej częstej i otwartej na Bożego Ducha lektury. Głoszenie swoje w naturalny sposób okraszał dowcipem ciętym, ale życzliwym. Nie bał się obnażać wad i grzechów, nazywać rzeczy po imieniu, żeby tylko pomóc swoim "synkom i córkom" w stanięciu w prawdzie i życiu według Ewangelii. Bo właśnie Ewangelia daje odpowiedzi na wszystkie ludzkie pytania i wątpliwości, i na dramaty, i na szczęście. Opowiadana przez ks. Bozowskiego działała na słuchaczy i przenikała ich codzienność, o czym świadczą licznie się gromadzący oraz cytowane przez Kaznodzieję listy i wyznania, często będące reakcją na niedzielne słowo. O swojej posłudze kaznodziejskiej powiedział: "tylko zachęcam do myślenia i wyciągania wniosków raczej praktycznych dla swojego życia wewnętrznego". A chodziło o to, żeby naprawdę żyć, co jest możliwe tylko z Bogiem, w promieniach Jego słowa. "Szkoda czasu. Przecież życie może być już tutaj piękne. Niebo i piekło zaczyna się nie po jakimś tam końcu świata. To człowiek w sobie nosi i już może mieć niebo, pokój, szczęście prawdziwe." Do tej pory ukazała się połowa zachowanych kazań ks. Bozowskiego, głoszonych w niedzielne popołudnia w warszawskim kościele sióstr wizytek. Dziesięć lat temu wydano pierwszy tom. W obecnym zbiorze opublikowano jedenaście homilii, które spisano po latach z taśm, by przekazać je innym.
ank


JAKUB I RAISSA MARITAIN - BRAT MORIS MORIN
Kontemplacja w świecie
W drodze
Poznań 2011, ss. 222.

Często zbyt pochopnie się sądzi, że współczesne dyskusje i spory, angażujące tak wiele osób i środowisk, o miejsce Kościoła w świecie, rolę świeckich, zmaganie z sekularyzacją, są wyłącznie cechą obecnych, globalnych i ponowoczesnych czasów. Książka Kontemplacja w świecie ukazuje, że trud dogłębnych duchowych dylematów i ważnych pytań, szukanie powołania w Kościele i świecie przez ludzi świeckich nieobce były młodym, zagubionym w świecie, a jednocześnie bardzo wrażliwym ludziom, żyjącym na początku XX wieku, którzy mieli w sobie żarliwą gorliwość w pytaniu o prawdę. Jest to zatem, z jednej strony, dokonana w narracji brata Morisa, swoista relacja z duchowych poszukiwań i dramatów Raissy i Jakuba, z drugiej - opowieść o domu Maritainów, który okazał się miejscem prawdziwego życia kontemplacją. To historia ludzi, którzy stali się przyjaciółmi Jezusa, tworząc Betanię - miejsce kontemplacji słowa - dzięki któremu Raissa, Jakub i siostra Raissy, Wera, rozeznali swoje powołanie. Powołaniem Jakuba Maritaina (jego nazwisko kojarzy się z trudnymi filozoficzno-społecznymi analizami tez św. Tomasza z Akwinu) stało się ukazywanie życiowej siły tomizmu. Działał jako człowiek świecki, katolik i nauczyciel akademicki. Tak realizował prorockie zadanie chrześcijanina. Z kolei Raissa odczytała w sobie powołanie Marii z Betanii - trwania w kontemplacji i modlitwie. Realizowała to jako świecka i jako małżonka, podejmując wraz z Jakubem dojrzałą decyzję życia w czystości. Wera zaś - jak relacjonował sam Maritain - pełniła w tej wspólnocie rolę ewangelicznej Marty, dzięki której tych dwoje mogło realizować swe posłannictwa. Jest to więc szczególne świadectwo - opowieść o ludziach, którzy poprzez szczere poszukiwanie prawdy odkryli Chrystusa w katolickiej wspólnocie Kościoła, dokonali konwersji - Jakub z protestantyzmu, Raissa i Wera z judaizmu, przyjmując chrzest jako dorośli ludzie i rozpoczynając swoistą przygodę życia duchowego. Stali się robotnikami Ducha w świecie, zmieniając doczesność nie tyle poprzez aktywność, ile przez kontemplację. Ich przemyślenia i rozważania nie straciły nic ze swej aktualności.
jg


BRAT KAROL DE FOUCAULD
"Umiłowane ostatnie miejsce." Listy do braci trapistów
tłum. Nelly Przybylska
Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2011, ss. 488.

Większość listów napisanych przez Karola de Foucauld do braci trapistów została opinii publicznej już udostępniona. Niniejszy zbiór poszerzono o te nieznane, które ukazują jego szczególną "miłość do Maroka, do ubogich mieszkańców Sahary i do żołnierzy francuskich mieszkających z dala od swego kraju". Listy odsłaniają osobowość Błogosławionego na początku drogi życia zakonnego jako postulanta (1889-1890), a następnie niezwykłą wrażliwość połączoną z gorącymi pragnieniami duchowymi nowicjusza i młodego profesa (1890-1893). Po latach listy te są w namacalny sposób unikalnym zapisem duchowego rozwoju. Wydarzeniem przełomowym w życiu Karola było jego nawrócenie, kiedy to za sprawą spowiednika, ks. Huvelina, odkrył chrześcijaństwo i z hulaki stał się uczniem Jezusa. Od momentu jego "spowiedzi życia" dokonuje się w nim nieustanny proces nawrócenia (trwający ok. 10 lat), w którym widać wyraźnie działanie Bożej łaski. Pod tym względem prezentowane pisma malują wspaniały obraz dojrzewania do świętości Karola, który w klasztorze Matki Bożej Śnieżnej przyjmuje imię brata Marii Alberyka, jest pokorny, broni się przed święceniami kapłańskimi, opuszcza klasztor, staje się eremitą w Nazarecie, na krótki czas znowu powraca do klasztoru, aby go ponownie opuścić i zamieszkać na Saharze (1901-1916). Z lektury listów wyłania się osobowość człowieka wrażliwego, poszukującego, pytającego, człowieka, który tęskni za życiem zakonnym, za większym zjednoczeniem z Chrystusem, który z każdym dniem chce coraz bardziej Go kochać. Pisma te odsłaniają jego życie duchowe, powolne dojrzewanie, głębię poszukiwań i szereg rozterek. Widać w nich, jak Karol prowadzony przez Bożą łaskę ma jeden cel: naśladować Chrys­tusa w Jego uniżeniu. Wpatrzony w Niego, z każdym dniem rozumie lepiej, że w jego przypadku naśladowanie ukochanego Mistrza ma polegać na zajęciu ostatniego miejsca. Jest to miejsce umiłowane, należało ono bowiem do Chrystusa. W liście do swojego opata (12.09.1892) prosi go, aby mu w tym dopomagał. Listy Karola są piękne - pokazują jego "błądzenia", opisują troski i zmartwienia konwertyty, mnicha trapisty, eremity, który przeżywając swój proces nawrócenia, pyta nieustannie za św. Pawłem, "co ma czynić, aby się zbawić". W zajęciu ostatniego miejsca może w rozumieniu Karola pomóc droga umartwienia, licznych postów i niesłychana pokora. Jednym z najczęstszych określeń, jakich używa on w swoich listach, jest słowo "nędza". Doświadczywszy tego, jak bardzo Bóg go wybrał i jak mało jest Mu on sam w stanie dać, mówi o sobie w kategoriach niegodności i nędzy. "Oby moja nędza - pisze do o. Eugeniusza (18.08.1893) - skłoniła Ojca, by dużo się za mnie modlił. Ani trochę nie jestem pokorny, ani trochę prosty".
jz

Pastores poleca