Najwyższy i najniższy. Transcendentny i nieskończenie bliski. Wszechmocny i cierpiący Sługa. Czyż Bóg nie jest - jak stwierdził Mikołaj z Kuzy - zbieżnością przeciwieństw? Czyż zupełnie Inny, wieczny i trzykroć święty, nie objawia się w rysach kogoś, kto zdaje się być Jego przeciwieństwem - w rysach ludzkiego oblicza, słabego i śmiertelnego?
Nasz Bóg, który byłby całkiem inny, gdybyśmy Go wymyślili sami, nigdy nie przestanie nas zaskakiwać. Odkąd wiemy, że jest - jak to potwierdza z mocą Pismo Święte (1 J 4,8) - jedynie miłością, szerokość, długość, wysokość, głębokość Jego inności nie są dla znikomego stworzenia, jakim jesteśmy, powodem zawrotów głowy czy przytłaczającym ciężarem, lecz otchłanią przeznaczenia pełnego miłości.
I choć oznajmiana dziś jest Dobra Nowina o zbawieniu, czyli Słowo Życia, w którym Ojciec wypowiada całego siebie, to jednak pozostaje ona wiecznie tajemnicą ukrytą i spowitą milczeniem (Rz 16,25). "Musimy dojść to tego żywego i wymownego milczenia, będącego tajemnicą samego Boga. Musimy dojść do tego milczenia, będącego najwyższym wyrazem czułej miłości" - pisze Maurice Zundel. Jakże moglibyśmy milczeć o tym, "cośmy widzieli i słyszeli" (Dz 4,20)? A głosząc to, "czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9), głosimy właśnie Chrystusa, Słowo Życia zanurzone w milczeniu. Naszej miłości do Niego nie sposób pojąć bez tego pozornego paradoksu. Nasze naśladowanie Mistrza domaga się takiej właśnie ceny, bo - jak twierdzi M. Zundel - "ludzie, którzy głęboko kochają, są ludźmi milczenia". (...)
S. EDITH