Ewangelie wiele razy mówią o przyjściu Chrystusa na końcu czasów. Sam Pan, gdy wstępował do nieba, zapowiadał, że jeszcze powróci. Także Listy św. Pawła i Księga Apokalipsy wskazują, że Jego pierwsze przyjście domaga się drugiego, które będzie oznaczać Jego powrót, a raczej ostateczne objawienie, pełne i kończące historię tego świata.
Oczekiwanie powtórnego przyjścia Chrystusa było stosunkowo żywe i intensywne w pierwszych wiekach Kościoła. Czy przesadne? By na to pytanie odpowiedzieć, wystarczy sobie uświadomić, jakie było jego zasad­nicze podłoże i wymowa w tamtych czasach. Wtedy może się okazać, że postawa pierwszych chrześcijan przypomina nam o istotnym, może nieco zapomnianym, elemencie życia duchowego.


Liturgiczne Marana tha!

Jaki był charakter pierwotnego oczekiwania na paruzję, dobrze pokazuje pierwsze pismo patrystyczne: Nauka dwunastu Apostołów, czyli słynne Didache. Powstało niemal współcześnie z Apokalipsą św. Jana - około 100 roku, a niektóre jego fragmenty nawet wcześniej. Główną jego część stanowi modlitwa dziękczynna (Eucharystia), którą odmawiano przy kielichu i przy łamaniu chleba. Jest skierowana do Boga Ojca i wyraża wdzięczność przede wszystkim za Jego łaskawą obecność: za to, że Jego imię zamieszkało w naszych sercach. Także za to, że przez Jezusa, swego Sługę, objawił nam życie, poznanie i nieśmiertelność. Również za pokarm i napój: ten materialny i ten duchowy. Wreszcie za Kościół, który ma się zgromadzić z czterech stron świata na ostatecznej uczcie: "Jak ten chleb łamany, rozrzucony po górach, został w jedno zebrany, tak niech Kościół aż po najdalsze krańce ziemi zbierze się w jednym królestwie Twoim"1.
Eucharystia jest spotkaniem z Panem, ale wymaga także - co podkreśla autor Didache - gotowości na przyjęcie Go: "Kto święty, niech podej­dzie, kto nim nie jest, niech czyni pokutę!". Ma przeminąć postać tego świata, czy­li to, co oddala od Boga i co jest złe: "Niechaj przyjdzie łaska i prze­mi­nie ten świat!" (w tekście greckim jest "przeminie", nie: "prze­mie­ni"!).
Cała modlitwa dziękczynna wyraża świa­domość obecności Pana w li­turgii i w mo­dlitewnej wspólnocie, ale także tęsknotę za pełnym objawieniem i ostatecznym spotkaniem. Kończy się słowami, które przypominają dialog celebransa ze zgromadzonym ludem. Pojawia się bowiem wezwanie Maranatha, a po nim dodane jest słowo Amen, czyli odpowiedź i potwierdzenie: "Niech się tak stanie!".
Aramejskie wezwanie Maranatha było wtedy powszechnie znane. Dlatego autor Didache nie tłumaczył go greckim czytelnikom. Wezwania tego używano bowiem w pierwotnej liturgii, tak jak innych słów aramejskich: hosanna, amen, alleluja. Nie wyjaśniał tego terminu także św. Paweł, który dyktując list do Koryntian, w zakończeniu dopisał własną ręką: Maranatha (1 Kor 16,22).
Słowo to można jednak tłumaczyć na dwa sposoby, zależnie od jego podziału: "Przyjdź, nasz Panie" (Marana tha) lub "nasz Pan przybywa" (Maran atha). Na pierwsze znaczenie zdaje się wskazywać zakończenie Apokalipsy. Tam również podana jest obietnica Jezusa: "Zaiste, przyjdę niebawem", a po niej odpowiedź: "Amen. Przyjdź, Panie Jezu!" (Ap 22,20). Widać, że jest to prośba o ostateczną paruzję Zbawcy. Takie znaczenie miało także aramejskie wezwanie: Marana tha, gdyż jego odpowiednikiem - jak się uważa - są te właśnie słowa: "Przyjdź, Panie", które zdominowały zakończenie Apokalipsy.
Powyższa formuła liturgiczna wyrażała wiarę w obecność Chrystusa a zarazem oczekiwanie na Jego ponowne przyjście w chwale. Liturgiczne doświadczenie obecności wzmagało pragnienie, by doszło ono do swej pełni. By przeminęło to, co przejściowe i kruche, a nastało to, co trwałe i ostateczne. Marana tha było więc prośbą o ostateczne przyjście Pana, już bez okrycia i zasłony w paruzji, której antycypacją jest celebracja li­-
turgiczna.
To istotny element wczesnochrześcijańskiego oczekiwania na ten ostateczny moment. Przede wszystkim wynikało ono z doświadczenia liturgicznego i duchowego. Każda Eucharystia jest przyjściem Pana, czyli pewnego rodzaju paruzją. Zgromadzenie liturgiczne jest już znakiem uczty w Królestwie, gdy wszystkie ludy ziemi zajmą miejsce przy stole. Jed­-
nocześnie Eucharystia jest autentycznym pragnieniem, aby Pan objawił swą ukrytą chwałę. Wiążą się tu zatem ze sobą dwa elementy: obecność sakramentalna Pana i Jego przyjście w chwale.
Tak jest do dzisiaj. W każdej Eucharystii wielbimy Tego, który przyszedł, który jest i który przyjdzie. Mniej lub bardziej świadomie nadal głosimy, iż oczekujemy Jego "przyjścia w chwale" i "pełni nadziei" wypa­trujemy "przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa". To jest podsta­wa owego pragnienia spotkania z Panem, także tego ostatecznego i pełnego, które zawsze miało swój wyraz i podłoże w liturgii. (...)

Pastores poleca