Ustalmy najpierw fakty. Zdanie to już samo w sobie jest zachęcające, pokrzepiające i solidne, zapewne ukrytą pewnością, że fakty dają się jednak ustalić. Należy do win gatunkowych wielkich narracji, co również jest obiecujące, zważywszy na pomieszanie słodkokwaśnych smaków dekonstrukcji. Zdanie to, nieco kategoryczne, jest w zasadzie bezradne tak naprawdę, maskujące subtelną onomatopeją (wystarczy się w nie wsłuchać) nasz przestrach, niechęć albo wstręt przed nagłym a niezrozumiałym i, oczywiście, pozbawionym cechy neutralności faktem, podobnie jak czyni to pochodzące z tej samej rodziny, z gruntu katastroficzne zdanie: "Zachowajmy tylko zimną krew i spokój". Ale dlatego przecież je lubimy - wybredność bowiem nie pozwala nam na utożsamienie się z jakąkolwiek dziarskością i krzepą. Nawet duchową. Czy mnisi są szczęśliwi? Ustalmy najpierw fakty. Proces to żmudny i wymagający również od czytelnika pewnej giętkości umysłu, zgody na przestawienia, skreślenia i apendyksy w dziale "życie konsekrowane". Proces ten być może doprowadzi nas do jasnej odpowiedzi zero-jedynkowej, ale niewykluczone, że będziemy musieli zadowolić się domniemaniami, podejrzeniami lub całkowicie zrezygnować z tak postawionego pytania. Ustalmy więc fakty. Wypada najpierw przedstawić naszą tożsamość, bo ona jest faktem i to doniosłym w szukaniu odpowiedzi na tytułowe pytanie, tożsamość bowiem wyznacza specyfikę "teorii poznania", sposobu postrzegania świata i ludzi, sama będąc owocem swoistego mniszego poznania - jako że w naszym przypadku nie jest się mnichem en général, ale zawsze pochodzi się z jakiejś szkoły i od jakiegoś mistrza, choćbyśmy zaklinali się, że jedynym naszym mistrzem jest Jezus Chrystus. (...)

MICHAŁ ZIOŁO OCSO

Pastores poleca