Z KS. BP. JANEM BERNARDEM SZLAGĄ, ordynariuszem pelplińskim, biblistą, rozmawia ks. Wojciech Węckowski
Często mówimy, że życie wieczne to nagroda za dobre postępowanie doczesne. Wydaje się, że tym określeniem wyznaczamy pewne granice: to życie tutaj, a tamto po śmierci.
Wciąż chodzi o to samo życie człowieka. Najpierw żyje on prenatalnie. Nie ma pojęcia, bo nie może mieć, o życiu, jakie go czeka po urodzeniu się, a jest już człowiekiem. Bronimy tego człowieczeństwa za wszelką cenę już od poczęcia. Małe dziecko stopniowo - jeszcze przed urodzeniem - dorasta do kontaktu z ziemią i drugim człowiekiem, z otoczeniem. Ale nie jest w stanie sobie wyobrazić, co je czeka w życiu ziemskim. Jest w tym pewne podobieństwo naszego życia do życia wiecznego. I nawet jakaś proporcja: tak się ma życie prenatalne do życia na ziemi, jak życie na ziemi do życia wiecznego. Jego podmiotem ciągle jest ten sam człowiek. W jednej z prefacji żałobnych mówimy: "Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy", to znaczy, że to życie trwa. Wprawdzie jest tu mowa o wiernych, ale życie ludzkie w ogóle jest nieśmiertelne, niezależnie od tego, czy zostało przeżyte w wierze czy też nie. Jedni wstają na sąd potępienia, inni na sąd zmartwychwstania, ale wszyscy wstają, więc zmartwychwstanie jest wydarzeniem powszechnym. Mamy natomiast do czynienia z wymierną granicą tego, co jest przed urodzeniem, i samym urodzeniem. Podobnie jest w przypadku odejścia - przejścia. Potem jednak się gubimy, bo wciąż chcielibyśmy w jakimś sensie odliczać czas.
Mówimy o karach doczesnych po śmierci. Czyli tu też dochodzi do głosu jakaś kategoria czasu, co jest niekonsekwentne. O tyle jest to pewnie dopuszczalne, że są to kary doczesne w tym sensie, że mają się skończyć, ale w czasie są niewymierne. Kiedyś odmierzano bardzo szczegółowo odpusty na lata, na kwadrageny. Teraz to zniknęło. Są odpusty zupełne albo cząstkowe.
Chodzi więc o życie ludzkie, które się zmienia, ale się nie kończy, czyli człowiek, który zaczął raz istnieć, dalej trwa, żyje. Życie się zmienia. Inaczej żyje człowiek, który jest tylko embrionem, inaczej, gdy jest dzieckiem czy starcem. Życie dla nas zmienia się ostatecznie i dogłębnie, kiedy umieramy.
Czy życie wieczne jest nagrodą za dobre życie doczesne? Po pierwsze, życie jako takie trwa. Życie dobre nagrodzone jest tym, że pozostaje dobre i będzie jeszcze ubogacone obietnicą: "W małych rzeczach byłeś wierny, nad wieloma cię postawię" (por. Mt 25,23; Łk 19,17). Te małe wymiary, czyli ziemskie, są już jednocześnie podstawą do tego, żeby otrzymać dobra większe - więc jest to nagroda, owszem. Nagrodą za dobre życie jest to, że trwa się w szczęściu, a nie w rzeczywistości potępienia, czyli odrzucenia. To, co przekracza próg doczesności, idzie w nieskończoność. Człowiek nie jest wiekuisty, bo ma swój początek. Pan Bóg nie ma początku i nie ma końca. Człowiek ma początek, ale nie ma końca, bo żyje wiecznie. To ogromna tajemnica. Jak to sobie wyobrazić? Gubimy się w tym, bo nawet w znanej pieśni eucharystycznej śpiewamy: "ile minut w godzinie, a godzin w wieczności". Nie da się podzielić wieczności na godziny. Próbujemy jednak choć trochę sobie tę rzeczywistość przybliżyć.
Na ile Nowy Testament jest kontynuacją Starego Testamentu w sprawach wiecznych?
Kiedyś pomijano konsekwentnie Stary Testament, sądząc, iż są w nim sprawy jakby zapóźnione, niedoskonałe... A na tym właśnie polega piękno Starego Testamentu, że Pan Bóg pokazuje nam pierwszy etap mówienia do ludzi przez proroków - mówienia bardzo prostego, dosadnego, w konsekwencji również niekiedy okrutnego: człowiek jest tu niejako osaczony realiami swego życia osobistego, rodzinnego, społecznego, wciąż jakby zagrożony karą Bożą. Natomiast kwestia tego, czy człowiek żyje po śmierci, czy nie, dojrzewała przez cały Stary Testament. Jest w nim obecna w zalążku, w zawiązce, jako przeczucie: czy człowiek może umrzeć, skoro Bóg jest Bogiem żywych? Czy wspólnota zmarłych nie jest wspólnotą także nowego życia? Idea życia po śmierci dojrzewa zatem przez cały Stary Testament. U Ozeasza w zapowiedzi wskrzeszenia po trzech dniach jest, oczywiście, mowa o narodzie, który powstanie, otrząśnie się z marazmu, jaki go spotkał. A to jest zapowiedź życia. Powstaną - to mamy u Ezechiela - kości ludzi pobitych, powrócą do życia. W Księdze Hioba spotykamy mocne przekonanie o tym, że jego odkupiciel, mściciel, żyje i sprawi, że Hiob odzyska to, co utracił przez chorobę; odzyska także życie, perspektywę życia wiecznego. (...)