Drodzy Czytelnicy!
Jubileuszowy numer kwartalnika "Pastores" nosi tytuł: "Przyjmowanie Maryi". W takim sformułowaniu trzeba wpierw dostrzec "przyjmowanie", określenie, które stało się motywem przewodnim większości tekstów. Z kolei refleksja nad przyjmowaniem Matki Jezusa ma pomóc w odkryciu jednego z niezmiernie ważnych wymiarów drogi chrześcijanina.
1. Przyjmowanie i wiara. Aby się przekonać do znaczenia "przyjmowania" (receptio), jakie nadała mu szczególnie Ewangelia Janowa (ks. M. S. Wróbel), warto wpierw sobie uzmysłowić, że to cecha postępowania Boga (K. Pek MIC). Przyjmuje On stworzenie, które wyszło z Jego rąk. Umiłował człowieka, gdy jeszcze był grzesznikiem. Przyjął postawę Sługi. Stało się to za sprawą Ducha Świętego. W przyjmowaniu więc chodzi o pewien kształt miłości, która nie jest zwykłą akceptacją lub bierną współpracą (J. Augustyn SJ). Przyjmujemy, bo wpierw On nas przyjął i przyjmuje (s. Marie-Laure). Historia przymierzy, które Bóg zawierał z ludźmi, obejmuje też historię przyjmowania Jego działania - od: "Uczynimy wszystko, co Pan nakazał" (Wj 19,8), do: "niech mi się stanie" (Łk 1,38). W pierwszym wypadku widać jeszcze przekonanie ludzi o możliwości wykonywania przez nich zamiarów Boga, w drugim jest już wyraźna wypowiedź, że to Bóg wypełnia swój zamysł. Zatem Kyrios powinien być adresatem ludzkiego wołania (R. Mazurkiewicz) i ludzkich pokłonów (A. Jerominek MIC, ks. T. Huk). Między obie te odpowiedzi wpisane są życiowe (a nie tylko deklaratywne) wybory każdego, kto podąża naprzód drogą z Bogiem. Dojrzewa ten, kto nabiera takiego zaufania do Jego prowadzenia, że wierzy mimo prześladowań (A. Dzieduszycka-Manikowska) i zaczyna akceptować męczeństwo (B. Pulcyn).
2. Matka Pana przyjmowała. W języku chrześcijan utrwaliło się określenie "współpraca" (cooperatio), ukazujące aktywną więź Boga i człowieka. Jednak historia funkcjonowania tego pojęcia pokazała, że niekiedy postrzegano tę współpracę tak, jakby człowiek mógł być partnerem Boga, a uczynki miały tę samą wartość co łaska. Taką rangę nadawano zaangażowaniu Maryi w dzieło Odkupienia, co jest stanowiskiem nieuzasadnionym. W połowie XX wieku teologowie zaproponowali termin "przyjmowanie", bo zaangażowanie Maryi w dzieło Syna polegało właśnie na przyjmowaniu. Bóg był pierwszy i najważniejszy (K. Wons SDS). Tak to wyznała w Magnificat (M. Thurian). Jednoznaczne przyjęcie faktu, iż to Pan czyni wielkie rzeczy (por. Łk 1,49), stanowi źródło radości i prowadzi do wdzięczności. Prośba schodzi na dalszy plan.
3. Uczeń Jezusa przyjmuje także Jego Matkę. Dzieje pobożności ukazują, że odkrycie wyjątkowej postawy Maryi skłoniło niektórych do fascynacji Nią samą (ks. A. Nadbrzeżny). To zaś spowodowało "nieprzyjmowanie Maryi" przez innych. Dostrzeżono te krytyczne głosy, które również przysłużyły się sprawie odnowy mariologii. Pożyteczne było między innymi rozróżnienie między przyjmowaniem Matki Jezusa i przyjmowaniem nauczania o Niej. To drugie wciąż potrzebuje oczyszczania z ludzkich wyobrażeń i oczekiwań (S. C. Napiórkowski OFMConv), tym bardziej, że stosunkowo łatwo mieć ufność w zaangażowanie Maryi obdarowującej. Dla wzrostu wiary konieczne jest jednak dostrzeżenie Maryi przyjmującej (E. Zarzeczny MIC). Warto też prześledzić biblijną historię przyjmowania Matki Pana (Józef, Elżbieta, Jan, wspólnota zebrana w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy itd.), aby odkryć, że sprawcą właściwych więzi, także z Maryją, może być tylko Słowo i Duch Boży. Konsekwencją przyjmowania Pana, Jego Matki, świętych jest przyjmowanie bliźnich. Na co dzień zwiemy to gościnnością (A. Rusak, P. Bieliński).
Niech przytoczone między tekstami fragmenty adhortacji Benedykta XVI Verbum Domini służą również przyjmowaniu Słowa Bożego, które przychodzi do swojej własności.
Kazimierz Pek MIC
Od Redakcji
Drodzy Czytelnicy!
Jubileuszowy numer kwartalnika "Pastores" nosi tytuł: "Przyjmowanie Maryi". W takim sformułowaniu trzeba wpierw dostrzec "przyjmowanie", określenie, które stało się motywem przewodnim większości tekstów. Z kolei refleksja nad przyjmowaniem Matki Jezusa ma pomóc w odkryciu jednego z niezmiernie ważnych wymiarów drogi chrześcijanina.
1. Przyjmowanie i wiara. Aby się przekonać do znaczenia "przyjmowania" (receptio), jakie nadała mu szczególnie Ewangelia Janowa (ks. M. S. Wróbel), warto wpierw sobie uzmysłowić, że to cecha postępowania Boga (K. Pek MIC). Przyjmuje On stworzenie, które wyszło z Jego rąk. Umiłował człowieka, gdy jeszcze był grzesznikiem. Przyjął postawę Sługi. Stało się to za sprawą Ducha Świętego. W przyjmowaniu więc chodzi o pewien kształt miłości, która nie jest zwykłą akceptacją lub bierną współpracą (J. Augustyn SJ). Przyjmujemy, bo wpierw On nas przyjął i przyjmuje (s. Marie-Laure). Historia przymierzy, które Bóg zawierał z ludźmi, obejmuje też historię przyjmowania Jego działania - od: "Uczynimy wszystko, co Pan nakazał" (Wj 19,8), do: "niech mi się stanie" (Łk 1,38). W pierwszym wypadku widać jeszcze przekonanie ludzi o możliwości wykonywania przez nich zamiarów Boga, w drugim jest już wyraźna wypowiedź, że to Bóg wypełnia swój zamysł. Zatem Kyrios powinien być adresatem ludzkiego wołania (R. Mazurkiewicz) i ludzkich pokłonów (A. Jerominek MIC, ks. T. Huk). Między obie te odpowiedzi wpisane są życiowe (a nie tylko deklaratywne) wybory każdego, kto podąża naprzód drogą z Bogiem. Dojrzewa ten, kto nabiera takiego zaufania do Jego prowadzenia, że wierzy mimo prześladowań (A. Dzieduszycka-Manikowska) i zaczyna akceptować męczeństwo (B. Pulcyn).
2. Matka Pana przyjmowała. W języku chrześcijan utrwaliło się określenie "współpraca" (cooperatio), ukazujące aktywną więź Boga i człowieka. Jednak historia funkcjonowania tego pojęcia pokazała, że niekiedy postrzegano tę współpracę tak, jakby człowiek mógł być partnerem Boga, a uczynki miały tę samą wartość co łaska. Taką rangę nadawano zaangażowaniu Maryi w dzieło Odkupienia, co jest stanowiskiem nieuzasadnionym. W połowie XX wieku teologowie zaproponowali termin "przyjmowanie", bo zaangażowanie Maryi w dzieło Syna polegało właśnie na przyjmowaniu. Bóg był pierwszy i najważniejszy (K. Wons SDS). Tak to wyznała w Magnificat (M. Thurian). Jednoznaczne przyjęcie faktu, iż to Pan czyni wielkie rzeczy (por. Łk 1,49), stanowi źródło radości i prowadzi do wdzięczności. Prośba schodzi na dalszy plan.
3. Uczeń Jezusa przyjmuje także Jego Matkę. Dzieje pobożności ukazują, że odkrycie wyjątkowej postawy Maryi skłoniło niektórych do fascynacji Nią samą (ks. A. Nadbrzeżny). To zaś spowodowało "nieprzyjmowanie Maryi" przez innych. Dostrzeżono te krytyczne głosy, które również przysłużyły się sprawie odnowy mariologii. Pożyteczne było między innymi rozróżnienie między przyjmowaniem Matki Jezusa i przyjmowaniem nauczania o Niej. To drugie wciąż potrzebuje oczyszczania z ludzkich wyobrażeń i oczekiwań (S. C. Napiórkowski OFMConv), tym bardziej, że stosunkowo łatwo mieć ufność w zaangażowanie Maryi obdarowującej. Dla wzrostu wiary konieczne jest jednak dostrzeżenie Maryi przyjmującej (E. Zarzeczny MIC). Warto też prześledzić biblijną historię przyjmowania Matki Pana (Józef, Elżbieta, Jan, wspólnota zebrana w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy itd.), aby odkryć, że sprawcą właściwych więzi, także z Maryją, może być tylko Słowo i Duch Boży. Konsekwencją przyjmowania Pana, Jego Matki, świętych jest przyjmowanie bliźnich. Na co dzień zwiemy to gościnnością (A. Rusak, P. Bieliński).
Niech przytoczone między tekstami fragmenty adhortacji Benedykta XVI Verbum Domini służą również przyjmowaniu Słowa Bożego, które przychodzi do swojej własności.
Kazimierz Pek MIC