AMEDEO CENCINI
Pragnienie Boga. Od pragnienia do decyzji o własnym powołaniu
tłum. Krzysztof Stopa
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2009, ss. 81.

Jak sprawić, by duszpasterstwo powołań nie było wyłącznie polowaniem na młodzież w celu łatania dziur personalnych we wspólnotach? Co dziś można jeszcze nowego powiedzieć o powołaniu? Pragnienie Boga to objętościowo niepozorna książeczka A. Cenciniego.

Autor pokazuje silny związek między pragnieniem człowieka (a wcześniej pragnieniem Boga) oraz decyzją o powołaniu. Stawia tezę, że w dzisiejszym świecie mamy do czynienia nie tyle z kryzysem powołań, ile z kryzysem mądrego towarzyszenia powołaniu. W centrum rozważań znajduje się pojęcie pragnienia, które w języku potocznym, a nawet w źle rozumianej psychologii czy teologii używane jest w sposób zawężony do folgowania hedonistycznym uciechom. Można przez takie błędne rozumienie tępić wiele ludzkich pragnień, działając w przekonaniu, że jest się zgodnym z nauką Chrystusa. Ideałem życia chrześcijańskiego nie jest jednak zalecana czasem obojętność na własne potrzeby, ani wolność od pragnień i wyrzekanie się oczekiwań, ani też pogarda dla przyjemnych doznań. Człowiek, jako istota zawsze pragnąca, ukierunkowana na "więcej", ma nie tyle te obszary z siebie wypierać, ile raczej je w sobie odkrywać i przemieniać: autor mówi najpierw o "drążeniu" pragnień, sięganiu do ich korzenia, a następnie o "skręcaniu" pragnień, ich przemianie i ukierunkowywaniu na najważniejszy cel. Jest to zaproszenie do aktywnej pracy nad ludzkimi pragnieniami, do wzięcia odpowiedzialności za każde poruszenie swego serca w kierunku czegoś, co je pociąga. Droga tej pracy jest długa i subtelna, ale okazuje się szczególnie ważna w duszpasterstwie powołań; autor widzi konieczność bronienia się przed instrumentalnym traktowaniem powołania właśnie poprzez pracę nad odkrywaniem, nazywaniem i oczyszczaniem pragnień danej osoby. Każde pragnienie ukazuje fragment prawdy o człowieku, a idąc cierpliwie tym tropem, odsłaniając kolejne warstwy tęsknot i szukając coraz większej głębi, dochodzi się do tego, co najważniejsze - pragnienia Boga. Człowiek uczy się szanować każde pragnienie, a jednocześnie pamiętać, że tego najważniejszego niczym nie da się zastąpić. Głód Boga, relacji z Nim jest źródłem, z którego pochodzi autentyczne powołanie, czyli decyzja o wyborze stanu. Pragnienie realizowania się osób duchownych na polach społecznych, intelektualnych, liturgicznych czy charytatywnych nie może być motywem wystarczającym, gdyż jest umiłowaniem środka, etapu, a nie źródła i celu. "Prawdziwym pragnieniem jest to, które Upragniony nie tyle zaspokaja, ile czyni głębszym. Pragnienie karmi się własnym głodem." Publikacja Cenciniego dodaje odwagi, by wciąż pragnąć więcej.
agr


RAYMOND E. BROWN SJ
I Bogiem było Słowo. Komentarz do Ewangelii wg św. Jana
tłum. Aleksander Gomola
Wydawnictwo eSPe
Kraków 2010, ss. 258.

R. E. Brown, nieżyjący już wybitny amerykański biblista, uważnie odnajduje w tekście czwartej Ewangelii słowo samego Boga. Słowo to, przyjęte z wiarą, przemienia człowieka, a w konsekwencji całą wspólnotę wierzących. Korzystając ze swej dogłębnej wiedzy egzegetycznej, Brown przybliża ludziom Biblię, tak aby we współczesnym świecie Pismo Święte było nie tylko duszą teo­logii, ale źródłem duchowości i mocy wiary. Sięgając po jego komentarz, odnajdziemy rzetelną interpretację Janowego tekstu, przede wszystkim jednak będziemy mogli odkryć, co znaczy być "przyjacielem i umiłowanym uczniem Jezusa". Jako jeden z pier­wszych uczonych katolickich Brown zastosował metodę analizy historycznej do Biblii. Znany jest też z prowadzonych badań w zakresie "wspólnoty Janowej". Dlatego w umiejętny sposób, szczególnie w części poświęconej tekstowi czwartej Ewangelii, potrafi przełożyć osiągnięcia metod historycznoliterackich na praktykę duszpasterską. Wiadomo, iż zamierzeniem autora czwartej Ewangelii było ukazanie bóstwa Chrystusa oraz zachęta do trwania w wyznawanej wierze, nawet w sytuacji kryzysowej. Ewangelia ta powstała nie tylko we wspólnocie wierzących, ale i przeznaczona była do czytania w tej wspólnocie. Autor komentarza jest przekonany, że słowa i czyny Jezusa ukazano na tle życia chrześcijańskiego. Dlatego koncentruje się bardzo często na roli wiary i miłości, na konieczności zachowywania Bożych przykazań. Uwy­pukla przenikliwą intuicję teologii sakramentalnej Jana, szczególnie sakramentu chrztu (źródło życia) i Eucharystii (pokarm podtrzymujący to życie). Prawdziwy wzrost człowieka może dokonać się tylko wtedy, gdy jest w nim obecny Chrystus. Parafrazując słowa z Prologu, mó­wi o "zamieszkiwaniu Boga w czło­wieku", które pozwala chrześcijaninowi zrozumieć, że Jezus i Ojciec stanowią jedno. Wiara jest rzeczywistością dy­namiczną, wymagającą ciągłego rozwoju. Dla Browna "uczniowie Pana to ci, którzy biorą udział we frontalnym ataku i walczą, by zdobyć świat dla Chrystusa. Jezus już odniósł zwycięstwo, jednak urzeczywistnienie tego zwycięstwa w historii pozostaje zadaniem uczniów i całego Kościoła".
tk


WOJCIECH ŻYCIŃSKI SDB
Johna H. Newmana teoria rozwoju doktryny mariologicznej
seria: Mariologia w kontekście, t. 8
Wydawnictwo KUL
Lublin 2010, ss. 274.

John Henry Newman (zm. 1890), ogłoszony błogosławionym przez Benedykta XVI, był przekonany, że czym innym jest dar chrześcijaństwa, a czym innym sposób przeżywania tego daru. Objawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa postrzegał jako łaskę, którą odkrywa się w kolejnych wiekach. Jednak przyjęcie jej przez konkretne osoby lub wspólnoty w danej epoce wcale nie oznacza, że ktoś z boku zobaczy chrześcijaństwo w czystej postaci. Oznacza to, że Błogosławiony chciał widzieć w prawdzie życie doczesne Kościoła. Innych też do takiej postawy zachęcał: "musisz cierpliwie znosić przeróżne sprawy, dobrych i złych ludzi, rzeczy piękne i rzeczy przyziemne. Możesz, jeśli tego chcesz, chronić religię przed ludźmi i wówczas ich nadużycia zwrócą się w inną stronę. Jeśli jednak chcesz stosować religię do ich naprawy, oni zastosują to tak, by ją zniekształcić". Ten styl rozumowania bł. J.-H. Newmana nazywa się teorią rozwoju doktryny chrześcijańskiej. Poświęcił on temu zagadnieniu oddzielną książkę. Pomocne okazało się także rozróżnienie na wiarę i pobożność: "nie możemy w gruncie rzeczy być pobożnymi bez wiary". W XIX wieku takie poglądy rodziły podejrzenie o uleganie modernizmowi i liberalizmowi. Pius X uwolnił bł. Newmana od tych zarzutów. Opracowanie ks. W. Życińskiego pokazuje, w jaki sposób konwertyta z anglikanizmu przedstawił myśl o rozwoju doktryny na przykładzie nauczania o Maryi w Kościele katolickim i jak oceniał maryjność: "nie obawia się twierdzić, że religia ludowa jest zawsze skażona. Rację skażenia może stanowić to, iż uczucia, które w pobożności odgrywają rolę decydującą, nie kierują się w sposób konsekwentny racjonalnymi zasadami; dlatego też bardzo łatwo jest o pomieszanie właściwej czci należnej Bogu z czcią stosowaną dla innych przedmiotów wiary". W nauczaniu o Maryi bł. Newman wpierw korzysta z Biblii, a następnie sięga do nauczania Ojców Kościoła. Zwraca uwagę na starożytne porównanie: "Maryja - Nowa Ewa", które ukazuje Matkę Chrystusa pośród dziejów prowadzonych przez Boga, a nie jako prowadzącą własną ekonomię zbawienia. Nowa Ewa ukazuje, że niezwykle ważne dla chrześcijanina jest słuchanie Boga (a nie szatana), posłuszeństwo, wiara. Cenne uzupełnienie książki stanowi aneks, który zawiera biogram bł. Newmana i najnowszą bibliografię oraz jego najważniejszy tekst o Matce Bożej, tzw. List do Puseya.
kp


BRUNO FORTE
Cztery noce zbawienia. Pascha w tradycji żydowskiej
tłum. Patrycja Mikulska
Wydawnictwo SALWATOR
Kraków 2010, ss. 69.

Cztery noce zbawienia, na temat których prowadzi swe rozważania abp Bruno Forte, to: Noc stworzenia, czyli miłości pokornej; Noc Abrahama, czyli wiary; Noc wyjścia, czyli wyzwalającej nadziei; Noc Mesjasza, czyli miłości ukrzyżowanej. "Noce te wyznaczają - jako cztery etapy - drogę, która czyni z nas, pod wieloma względami dzieci nocy, coraz bardziej dzieci światła zbawione przez Miłość." Są to noce podstawowe, wyznaczające wydarzenia największe wśród niezliczonych wielkich dzieł Boga; są one zarazem tymi, które nadają sens innym nocom. Ten krótki tekst stanowi zapis rozważań wygłoszonych przez wybitnego teologa podczas trzech wieczorów Wielkiego Postu 2006 roku w kościele w Chieti. Sam Forte zauważa, że owych katechez wysłuchało "kilkaset osób skupionych w pobożnym milczeniu". Rzeczywiście, lektura wymaga milczenia i skupienia. Dotyka bowiem spraw najważniejszych i czyni to w sposób niezwykle głę­boki, z ujęciem szerokiego kontekstu biblijnego i teologicznego, zarazem niebywale prosto, a wszystko po to, by nie pozostawić czytelnika obojętnym wobec Boga i swej relacji z Nim. Dodatkowo w swych rozważaniach Forte pomaga zrozumieć starotestamentalne obrazy, nie zawsze do końca czytelne dla współczesnego chrześcijanina, np. symbolikę alfabetu hebrajskiego, znaczenie liczb w Starym Testamencie, kwe­stię wyjątkowości postawy wiary Abrahama, etapy dojrzewania Mojżesza do powołania i bliskości z Bogiem. Dzięki przejrzystemu wykładowi, umiejętności zauważania spraw najistotniejszych oraz szerokiemu korzystaniu z różnorakich źródeł tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej autor przybliża czytelnika do wielkich tajemnic wiary. Lektura jest nie tylko kopalnią wiedzy, ale przede wszystkim sposobem na solidne rekolekcje, dzięki którym człowiek nocy zdobywa się na odwagę przyjęcia łaski przemienienia siebie jako dziecka świa­tłości.
ank


STANISŁAW CELESTYN NAPIÓRKOWSKI OFMConv (red.)
Teksty o Matce Bożej. Chrześcijaństwo ewangelickie
seria: "Beatam me dicent", t. 10
Wydawnictwo Ojców Franciszkanów
Niepokalanów 2000, ss. 536.

Najpiękniejsze teksty o Matce Pana chrześcijaństwa ewangelickiego, czyli tego, które wyrosło z Reformacji, opublikowano w jednym tomie 10 lat temu. Pierwsza w świecie tak pomyślana edycja ukazała się po polsku i wciąż jest mało znana. Zdumienie może wywołać fakt, że u luteran, kalwinów i anglikanów znajduje się tak wiele wypowiedzi o Bogarodzicy. Antologia ta może więc przyczynić się do obalenia funkcjonującej jeszcze dziś opinii o protestantach, że wyróżniają się w stosunku do katolików tym, iż nie czczą Matki Jezusa. Nie wszy­stkie jednak teksty ewangelików zamieszczono w opracowaniu. Pominięto te, które w krytyce katolickiej mariologii sięgały po "słownictwo niewłaściwe, niesprawiedliwe i głęboko raniące", np. teksty S. Dąbrowskiego i J. Grodzkiego, polskich adwentystów. Nie oznacza to jednak, że opublikowane prace, zaczynając od M. Lutra i J. Kalwina aż po współczesnego nam pastora J. Grossa, nie zawierają żadnego zdania krytycznego pod adresem katolickiego nauczania i przyjmują w całości mariologię katolików. Ten, kto zna nauczanie o Maryi ostatniego soboru, nie będzie zaskoczony ocenami ewan­gelików, gdyż ich "nie" ma swe uzasadnienie ze względu na Chrystusa (bo w On "w sprawach Boskich opatrzniejszy") i ze względu na Ewangelię ("mądrość Syna mego porzucili dla słowa ludzkiego"). Z ewangelikami można współmyśleć o Matce Pana, czytając Ewangelię z takim samym przekonaniem, że stanowi ona najważniejsze źródło formacji wiary. Spotkanie z nimi winno przynaglić do większego docenienia Pieśni Maryi, w której tyle miejsca zajmuje wielbienie Boga i Jego łaski ("Bo on Bóg był, jam Bogiem nie była"). M. Luter pisał, że trzeba się strzec fałszywych czcicieli Boga: "Oni wy­sławiają Cię dopóty, dopóki im dobrze czynisz". Wspólnie z ewangelikami można odkrywać wyjątkowość wpatrywania się w Maryję jak Elżbieta i błogosławienia Jej z powodu tego, że uwierzyła. Niełatwo tak się zachować, aby nie zafałszować prawdy o Bogu: "I teraz Bogiem nie została (...). Kradną cześć, chwałę Synowi memu (...) Jam też jest zbawiona śmiercią Jego". Pomóc w tym może modlitwa z M. Bazyleą Schlink (z Ewangelicznego Zgromadzenia Maryi): "Ojcze nasz! Błogosławimy Ciebie i wielbimy za Maryję, służebnicę Twoją...".
kp


GABRIEL BUNGE OSB
Ojcostwo duchowe. Chrześcijańska gnoza u Ewagriusza z Pontu
tłum. Andrzej Jastrzębski OMI - Arkadiusz Ziernicki
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
Kraków 2009, ss. 144.

Ewagriusz z Pontu należy do grona starożytnych autorów cieszących się w ostatnich latach wielką popularnością. Dzięki działalności wydawnictwa tynieckiego doczekaliśmy się przekładów jego dzieł oraz szeregu cennych opracowań. Wśród tych publikacji ważne miejsce zajmują prace G. Bungego. Wybitny znawca mnicha z Pontu dokonał syntezy jego nauki na temat ojcostwa duchowego. Choć nie jest to podstawowe zagadnienie w myśli Ewagriusza, to jednak duchowe ojcostwo dobrze wpisuje się w prezentowaną przez niego wizję "gnostyka", człowieka, który otrzymał dar poznania Boga i przez to sam może, a nawet powinien, stawać się duchowym mistrzem dla innych. Poznanie zaś odbywa się - jak wskazuje Bunge - nie inaczej jak na drodze duchowego synostwa. Jak Chrystus był nauczycielem i Ojcem dla apostołów, tak oni stali się ojcami dla własnych uczniów - i w ten sposób charyzmat ten trwa w Kościele. Kto ma być ojcem, wpierw sam musi być synem prowadzonym przez mistrza drogą duchowego wtajemniczenia. Dokonuje się ono stopniowo i wymaga od przewodnika swoistej dyskrecji, dostosowania nauczania do duchowego poziomu ucznia, a niekiedy powstrzymania się od niepotrzebnych słów, "uczczenia milczeniem" świętych tajemnic. Ten element, związany m.in. z disciplina arcani, dziś chyba traktowany nieco pobłażliwie, starożytny Kościół postrzegał jako niezwykle ważny przejaw duchowej formacji. Duchowy ojciec pełni rolę lekarza i nauczyciela, prowadzącego "od złości do cnoty, od niewiedzy do duchowego poznania". Jest niejako pomocnikiem aniołów, a jego bardzo ważnym zadaniem będzie modlitwa wstawiennicza "naśladująca ich postępowanie". Cały proces duchowego oczyszczenia jest często bardzo bolesny, toteż tym bardziej będzie wymagać od mistrza łagodności. Ta cnota, mocno podkreślana i poparta biblijnymi przykładami, wydaje się najistotniejszym rysem osobowości przewodnika na duchowej drodze. Jej celem jest "akt osobistego spotkania, egzystencjalny i bezpośredni, który nie jest owocem rozumu ani żadnego innego pośrednika". Ostatnia część publikacji poświęcona jest zasadom rozeznawania duchów. Lektura książki nie jest łatwa i wymaga pewnej erudycji teologicznej. Z pewnością jednak dla osób zainteresowanych myślą ewagriańską, jak też dla tych, którzy u Ojców Kościoła szukają pogłębienia duchowego, okaże się niezwykle wartościowa i inspirująca.
jj


Monsinior Piero Marini. Ceremoniarz Papieski. Rozmowy o liturgii przeprowadzili Dominique Chivot i Vincent Cabanac
tłum. Michał Romanek
Księgarnia św. Jacka
Katowice 2010, ss. 174.

Podczas lektury książki, będącej przekładem wydanego przed kilku laty we Francji wywiadu-rzeki z długoletnim mistrzem ceremonii papieskich, można poznać żywego człowieka, który na własne oczy obserwował przygotowania, przebieg i wprowadzanie w życie reformy liturgii Soboru Watykańskiego II i który sam odcisnął na tym procesie wyraźny ślad. Poszczególne tematy rozmowy przeprowadzają czytelnika przez kolejne etapy życia i pracy P. Mariniego, o tyle ważne, że ukazujące tło i kontekst, w jakim rodziła się jego miłość do liturgii, a z czasem również całkowite poświęcenie się pracy na tym polu. Przechodzimy więc przez lata młodzieńcze, czas seminarium i studiów specjalistycznych, pracy w posoborowym Consilium i ówczesnej Kongregacji ds. Kultu Bożego, a wreszcie w Urzędzie Papieskich Ceremonii Liturgicznych. Marini z przejęciem opowiada o latach, które wywarły decydujący wpływ na jego późniejszą posługę czterem kolejnym papieżom. Z oczywistych względów bardziej interesująca, zwłaszcza dla osób pasjonujących się liturgią, wydaje się druga część książki, w której autorzy wywiadu pytają zarówno o założenia, przebieg i konsekwencje reformy liturgicznej, jak i o zagadnienia ściśle związane z posługą mistrza papieskich ceremonii. Można więc poznać kulisy funkcjonowania biura, organizacji celebracji liturgicznych, dowiedzieć się, według jakich kryteriów przygotowuje się naczynia i szaty liturgiczne, poznać uwarunkowania muzyki i sztuki sakralnej czy kwestię liturgicznej inkulturacji. Szczególną wartość posiada jednak rozmowa na temat tego, jak z perspektywy kilku dziesięcioleci wygląda, zdaniem abp. Mariniego, realizacja soborowej reformy i - bardziej jeszcze - zauważalne dziś jej zagrożenia. Z jednej strony zwraca on uwagę na pewną samowolę, nadmierną sponta­niczność i "kombinacje" stojące w sprzeczności z centralną liturgiczną zasadą wyrażającą się w słowie ordo, z drugiej zaś krytycznych słów nie szczędzi m.in. na temat niewłaściwego rozumienia istoty piękna czy wkradającej się coraz częściej powierzchowności, której jednym ze znaków jest zbytnia koncentracja na estetyce kosztem wewnętrznej treści liturgii. Marini jawi się w tych wypowiedziach jako autentyczny obrońca liturgii, będącej intymnym spotkaniem z Panem, który "potrzebuje czasu liturgii, by z nami rozmawiać". Dodatkiem do wywiadu jest tekst wykładu wygłoszonego przez abp. Mariniego na wydziale teologicznym w Neapolu, zatytułowanego "Liturgia i piękno: doświadczenia odnowy niektórych ceremonii papieskich", oraz list, jaki wy­stosował on do członków Kurii Rzymskiej po zakończeniu posługi mistrza papieskich ceremonii. W książce, której wydanie oryginalne ukazało się ponad trzy lata temu, ze zrozumiałych względów nie znajdziemy dyskusji wokół motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI, a odniesień do "Mszy trydenckiej" niewiele. Warto jednak cały wywiad uważnie przeczytać, bo w wiarygodny sposób pokazuje, jak można i war­to rozumieć liturgię, celebrować ją i żyć nią na co dzień, a także, czemu poświęcić więcej uwagi i troski i jakich błędów się ustrzec, by liturgia wciąż mogła być dla każdego "źródłem i szczytem, szkołą i normą chrześcijańskiego życia".
rz


BRAT MORIS
Z powodu Jezusa i Ewangelii. Autobiografia - i nie tylko
Wydawnictwo Esprit SC
Kraków 2010, ss. 420.

Książka jest autobiografią, ale nie tylko. Autor przedstawia w niej swoje życie jako drogę odkrywania Pana. Pytania typu, jak stałem się wierzący, w jaki sposób poznałem Chrystusa, co spowodowało, że poszedłem za Nim, i dlaczego zdecydowałem się żyć pośród Małych Braci Karola de Foucauld, to tylko niektóre z tych ważnych kwestii, jakie nasuwają się po jej lekturze. Autor, z pochodzenia Francuz, obecnie żyjący w Polsce, przeprowadza czytelnika przez doświadczenia własnego życia. Czyni to językiem tak prostym, a zarazem tak osobistym, iż w pewnym momencie ma się wrażenie uczestniczenia w jego własnym życiu. Świadectwo jego jest pogodne, przepełnione wdzięcznością i dobrocią. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju "wyznanie wiary", w którym sam odsłania, czym dla niego jest Kościół, jak go rozumieć, jaka jest jego rola we współczesnym świecie, zwłaszcza w świecie wielu różnic kulturowych. Liczne świadectwa o ludziach napotkanych zarówno w Afryce, na Bliskim Wschodzie, jak i w Europie wpisują się niejako w odpowiedź, że Kościół to żywa wspólnota braci i sióstr, którzy pokonując codzienne trudności, wspierają się i pielgrzymują do Boga. Ma się wrażenie, jakby sam autor szeptał Bogu do ucha: "Dziękuję Ci za tych wszystkich ludzi, w których mogłem dostrzec znaki Twojej obecności". Historia powołania, jaką krok po kroku odsłania br. Moris, pozwala nam dostrzec jego hart ducha. Trudna sytuacja rodzinna, spory między rodzicami i separacja zdawałyby się przemawiać na niekorzyść pójścia za głosem powołania. Jednak konsekwentne wpatrywanie się w Chrystusa pozwoliło mu zachować nie tylko miłość do obojga rodziców, ale i uchronić się od oskarżania którejkolwiek ze stron. Ta właśnie miłość zdaje się po wielu latach doprowadzać zwaśnione strony do pojednania. W realizacji powołania br. Morisa można dostrzec jeszcze jeden charakterystyczny rys: szacunek dla wyznawców islamu. Autor, który spędził wiele lat życia z nimi, świadczy, że spotkania chrześcijan z wyznawcami proroka Mahometa mogą być piękne i przyjacielskie. Wśród muzułmanów nie brakuje ludzi prostych i biednych, którzy szczerze poszukują Boga. Pod tym względem ich doświadczenia religijne, zaangażowanie w modlitwę i konsekwencja w życiu mogą być dla niejednego chrześcijanina znaczącą pomocą w zachowaniu własnej tożsamości religijnej. Br. Moris z wielką szczerością odsłania specyfikę swego, wcale niełatwego, naśladowania Chrystusa. Mówi o swoich trudnościach, jak i o problemach współbraci. Wraz z braćmi, "ze względu na Chrystusa", decyduje się egzystować w nędzy, w skrajnych warunkach, często w chłodzie i bez środków do życia. Jego świadectwo jest cenne dlatego, że wskazuje na powołanie konkretne, bez retuszu, na powołanie, które z miłości do Boga zdolne jest ponosić najwyższe ofiary. Nieraz przyszło mu opłakiwać swoich współbraci zmarłych w dramatycznych okolicznościach. Br. Moris zaświadcza swoim życiem, że mimo tak wielu trudności można pośród różnic kulturowych, religijnych, rasowych i ekonomicznych zrealizować swoje powołanie we współczesnym świecie. Jest to możliwe, kiedy kocha się Boga i żyje się dla Niego. Pod tym względem książka ta jest pięknym świadectwem wiary, cennym dla każdego czytelnika, niezależnie od tego, czy jest nim ksiądz, kleryk, czy osoba świecka.
jz


ALFRED DELP
W obliczu śmierci
tłum. Janusz Serafin CSsR
Wydawnictwo Homo Dei
Kraków 2009, ss. 99.

Ojciec Delp, jezuita niemieckiego pochodzenia, kilka tygodni przed zakończeniem II wojny światowej został w Berlinie skazany na śmierć. Miał zaledwie 38 lat. Był jednym z tych, którzy śmieli wyobrażać sobie Niemcy bez Hitlera. Spełnienia tego marzenia nie zobaczył, bo wcześniej spełniło się marzenie władzy o Niemcach bez Delpa. Śmierć nie przyszła na niego przez zaskoczenie. Był jej świadom, zanim znalazł się w więzieniu. Zaraz po studiach w Rzymie został odtrącony w swym kraju poprzez odmowę nostryfikacji dyplomu. O tym, co się działo w jego sercu, można dowiedzieć się z opublikowanego wyboru refleksji i medytacji, które - jak podkreślał - zostały napisane "ze związanymi rękami". Jednak nie śmierć stanowi ich przewodni temat. Dla Delpa istotna była jego własna sytuacja wobec Boga. W zapiskach zwraca uwagę fakt, że jego umysł i serce nie były zajęte tylko Bogiem. Zwierza się z tego, jak zbliżając się do Boga, odnajduje siebie, jak schodzi z "wysokich rumaków próżności i samooszukiwania" i zaczyna dostrzegać "uczciwą miarę siebie". Widział prawdę o sobie i odkrywał także kruchość życia. Mężne przyjmowanie trudności nie pozbawiło go wręcz konieczności stawiania pytania: "po co to wszystko Bogu?". Zdawał sobie sprawę z tego, że w życiu przepełnionym różnymi praktykami religijnymi ma wybór, by stanąć po stronie tych, co "wierzą we wszystko, w każdą ceremonię i każdy zwyczaj, tylko nie w żyjącego Boga". A on bardzo chciał wierzyć w Jego bliską obecność, bardzo realną, tak jak bliska może być druga osoba. Przywoływał więc imię Jezusa, które wlewało w jego serce wiele czułości. Zachęcało go do tego wspominanie założyciela zakonu jezuitów, św. Ignacego z Loyoli. W tym, że Pan jest blisko, widział największe źródło radości. Nie przeszkadzało mu, że celebruje Eucharystię w kaplicy czy w celi więziennej. Nie przerażało go, że wojna niszczyła kościoły. Był zdania, że "Boże świątynie są nie tylko tam, gdzie stoją jeszcze nienaruszone kościoły, ale (...) wszędzie tam, gdzie ludzkie serce wielbi Boga". Notatki Delpa zebrane przez współbraci wskazują na to, że jego serce także w chwili śmierci uwielbiło Boga.
kp


ELŻBIETA ADAMIAK
Kobiety w Biblii. Nowy Testament
Biblioteka "Więzi", t. 246
Wydawnictwo WIĘŹ
Warszawa 2010, ss. 275.

E. Adamiak przekonuje o tym, że wiedza na temat kobiet w Biblii wydaje się wciąż być mało znana. W swoich krótkich tekstach przedstawia nieobce przecież postacie niejako na nowo. Publikacja jest kontynuacją rozważań, które w pierwszym tomie (Znak 2006) poświęcone były kobietom pojawiającym się na kartach Starego Testamentu. Wśród tekstów są zarówno te drukowane przez autorkę w "Tygodniku Powszechnym" w ramach cyklu "Kobiety w Biblii", jak i do tej pory niepublikowane. Sylwetki kobiet są przedstawiane według edycji ksiąg Nowego Testamentu. Autorka porusza też ukazane w nowotestamentalnych księgach problemy kobiet, jak np. "Małżeństwo i paruzja" czy "O kobiecej fryzurze i nakryciu głowy". Niektóre z bohaterek pojawiają się w kilku księgach i wtedy są przedstawiane po raz kolejny. Pozwala to zrozumieć daną biblijną postać w konkretnym kontekście cechującym analizowaną księgę. Adamiak nie chodzi jedynie
o samo ukazanie, że w Biblii kobiety są i na dodatek pełnią ważną rolę. Analizując ich słowa i czyny oraz postawę Zbawiciela, a potem wspólnoty Kościoła wobec nich, prowadzi czytelnika do refleksji nad miejscem i rolą kobiety dziś. Z przedstawionych biblijnych tekstów nie wynika, by idealna ko­bieta chrześcijanka miała być nadmierną aktywistką, tak często niemal odsuwającą mężczyzn z czynnego angażowania się w życie parafii. Nie chodzi też o biernie przyglądającą się kościelnej wspólnocie, ewentualnie krytykującą Kościół wśród znajomych, bez poczucia odpowiedzialności za jego losy. Kobieta na równi z mężczyzną jest powołana do świętości i realizuje ją, odkrywając i wypełniając swoje powołanie w Kościele. Książka Adamiak nie jest "literaturą dla kobiet", ale lekturą dla każdego, każdy bowiem potrzebuje wciąż głębszego pochylania się nad Pismem Świętym. Wtedy może odkryć, że "uboga wdowa przez swe samodzielne działanie staje się wzorem", teściowa Piotra to "uczennica Jezusa (...) po uzdrowieniu naśladuje Go, żyje jak On", zaś "w końcowych perykopach Ewangelii według św. Mateusza - Maria Magdalena i druga Maria - zostały przedstawione jako pramatki głoszenia Ewangelii o Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym". Poza tym wszystkie te biblijne postacie "należą do pierwszych pokoleń żyjących wiarą, przekazywaną do dziś", zatem poznanie ich samych oraz kontekstu ich pojawiania się na kartach Pisma może być pożyteczne do namysłu nad pojmowaniem kobiet i osobistym odnoszeniem się do nich oraz pomocne w chrześcijańskiej formacji.
ank


Dariusz Jastrząb
Duchowy świat Dostojewskiego
WAM, Kraków 2009, ss. 136.

Fiodor Dostojewski (1821-1881) należy do najbardziej in­teresujących pisarzy rosyjskich. Wydaje się, że w swej twórczości opowiada o świecie duchowym w całej jego zawiłości, nie wskazując jednak jakichkolwiek rozwiązań. Dlatego jest zazwyczaj postrzegany jako autor trudny do odczytania, niejednoznaczny, druzgocący nadzieję na szczęśliwe zakończenie, unieszczęśliwiający swych bohaterów. Tymczasem ks. Jerzy Szymik stwierdza we Wstępie do książki ks. Jastrzębia, że pisarz jest przeniknięty Dobrą Nowiną o Chrystusie i Jego właśnie głosi na kartach swych książek: "Dostojewski powtarzał z uporem: ludzkość ma szansę zjednoczenia tylko w ewangelicznym Chrystusie". Również sam Jastrząb ukazuje pisarza jako człowieka Ewangelii, żyjącego nią i głoszącego ją. Poznajemy Dostojewskiego przez pryzmat jego literatury, ale także w kontekście jego biografii oraz jego czasów. Okazuje się, że u rosyjskiego pisarza ani życie, ani głoszenie nie jest łatwe. Żyjąc w epoce humanizmów ateistycznych, pisze o Chrystusie i to Chrystusie sponiewieranym, bezbronnym, dającym się poniżać i zabijać. A jednak, mimo wszystko, jest to Chrystus zwycięzca, choć nie według kategorii uznawanych na tym świecie. To głównie przegrani, opuszczeni, chorzy, bezbronni, odstający od aktualnych trendów ludzie są bohaterami Dostojewskiego, który maluje nimi obraz Chrystusa. Książka Jastrzębia nie tylko pozwala zrozumieć wielkiego pisarza oraz wielkość jego literatury, ale także uczy innego patrzenia na świat. Przechodząc przez kolejne rozdziały (Odkryjmy Dostojewskiego; Proroctwo o Jezusie Chrystusie w epoce humanizmów ateistycznych; Szkic o człowieku; Antropologia dramatyczna; Doświadczenie ojcostwa na przykładzie Braci Karamazow; Syn poszukujący ojca; Sens cierpienia; Piękno zbawi świat) odkrywamy, że w pewnym sensie czytamy historię świata, człowieka, nas samych. Bardziej jasny staje się nie tylko wielki Dostojewski, lecz również otaczająca nas rzeczywistość z nieustanną walką dobra i zła.
ank


KS. ANDRZEJ DRAGUŁA
Ocalić Boga. Szkice z teologii sekularyzacji
Biblioteka "Więzi", t. 248
Wydawnictwo WIĘŹ
Warszawa 2010, ss. 251.

"W społeczeństwie, w którym Kościół wydaje się wielu legalistyczny i «instytucjonalny», najbardziej niecierpiącym zwłoki wyzwaniem jest przekazywanie radości, jaka rodzi się z wiary i doświadczenia Bożej miłości." Te słowa Benedykta XVI, przy­toczone przez autora, mogą być mottem przedstawianego tu w formie książkowej zbioru przeredagowanej i uzupełnionej publicystyki ks. A. Draguły. Czy sekularyzacja, czyli zeświecczenie, to naprawdę coś złego? Draguła w przystępny dla każdego czytelnika sposób (Zbigniew Nosowski trafnie w Przedmowie pisze, że ta lektura to "uprawianie dobrej teologii w formie zrozumiałej publicystyki") ukazuje, że jest to proces, który właściwie przynosi rzeczywisty rozwój, a nie upadek wiary. Dlatego nieuzasadnione są obawy o to, że chrześcijaństwo zginie wraz z możliwym upadkiem zachodniej kultury. Od początków istnienia chrześcijaństwa, które obficie czerpało z filozofii greckiej, obserwujemy "dzieje nieustannego napięcia pomiędzy religią a wiarą". Przy czym "im więcej religii, tym więcej rytualizmu, dogmatyzmu czy moralizatorstwa". Trzeba zatem odróżnić, co jest religią, a co wiarą. Oczywiście, wiara wyraża się w religijności, ale może istnieć religijność niemająca nic wspólnego z życiem wiary. Poszukiwanie idealnego wzoru społeczeństwa chrześ­cijańskiego jest z perspektywy Ewangelii sprawą niewiele mającą wspólnego z wiarą, której zadaniem nie jest stworzenie państwa modelowo kościelnego, ale ukierunkowanie na eschatologię. Właśnie ewangeliczne odcięcie się od świata otwiera na myślenie w kategoriach wieczności. Nie chodzi zatem o panowanie nad światem, o wszechobecność cywilizacji chrześcijańskiej. Jezus prze­cież "nie powołuje nas do no­wej religii, ale do życia", dlatego "Kościół musi się bardzo troszczyć o to, by zamiast głosić wiarę, nie zaczął jedynie propagować religii". Historia rozwoju chrześcijaństwa przedstawia drogę człowieka ku Bogu. Jest to droga rozwoju mającego różne etapy. Ważne, by na każdym z nich nie pomylić głoszenia wiary z propagowaniem religii. W całym natłoku ateizmów, kultury masowej, sporów o miejsce religii w społeczeństwie, nie wolno utracić tego, co najważniejsze, prawdziwe i bezcenne. Przecież ostatecznie "chodzi o Boga".
ank

 

Pastores poleca