Choć nie mamy, niestety, bezpośredniego dostępu poznawczego do duchowych doświadczeń Jezusa, możemy próbować rekonstruować przynajmniej to, co przetrwało w pamięci uczniów i zostało utrwalone w ewangelicznych przekazach. W ten sposób da się uchwycić choćby niektóre dynamizmy życia wiary Jezusa...
Jezus bez wiary?
Zanim przejdziemy do właściwego tematu, konieczne są pewne uwagi metodologiczne.
Po pierwsze, stawiając pytanie o drogę czy rozwój życia wiary Jezusa, dokonujemy w nieco ukryty sposób rozstrzygnięcia pewnego wciąż otwartego sporu, w którym kluczowe pytanie brzmi: czy można w ogóle mówić o wierze w odniesieniu do Jezusa? Oczywiście, jeśli pójść po linii dogmatu Soboru Chalcedońskiego potwierdzającego integralność ludzkiej natury Chrystusa, przypisywanie Mu - wśród innych ludzkich cech - także wiary przychodzi zupełnie naturalnie. Wystarczy jednak elementarna znajomość chrystologicznej tradycji, by zorientować się, że sprawa nie jest całkowicie klarowna. Mniej więcej od IV-V wieku coraz intensywniej przypisywano Jezusowi doskonałe poznanie Boga, by w średniowieczu dojść do sformułowania hipotezy o widzeniu uszczęśliwiającym, jakim miałby się cieszyć przedpaschalny Jezus od momentu poczęcia. Stan zaś tego „widzenia” jest w istocie stanem zbawionych w niebie, kiedy to wiara i nadzieja już nie mają racji bytu wobec oczywistości oglądania Boga twarzą w twarz. To rozwiązanie, utrwalone przez klasyczną scholastykę, dominowało w teologii katolickiej do XX wieku i właściwie dopiero w pierwszej jego połowie, pod wpływem pogłębienia refleksji antropologicznej z jednej strony, i historyczno-dogmatycznej z drugiej, zaczęto zwracać uwagę, że przypisywanie Jezusowi przedpaschalnemu widzenia uszczęśliwiającego jest problematyczne. Jak bowiem je pogodzić choćby z biblijnym stwierdzeniem, że był „wypróbowany we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4,5)? I dalej, Chrystus mógłby być nam stawiany za wzór miłości, ale wiary i nadziei - już nie... Ze ściśle doktrynalnego punktu widzenia sprawa jest otwarta, dotyczy bowiem interpretacji dogmatu, a nie jego istoty. Dyskusja wokół problemu trwa i raczej daleka jest od zakończenia. Tu jednak przyjęta zostanie hipoteza robocza, iż Jezus mógł wierzyć i rzeczywiście wierzył.
Po drugie, to, co powiemy o wierze Jezusa, opierać się będzie na tym, co jesteśmy w stanie zrekonstruować na podstawie świadectw Nowego Testamentu. Te zaś w zasadzie nie interesują się duchowym życiem Jezusa czy stanem Jego psychiki - to jednak zupełnie nowożytne kwestie. Pozostając w obszarze hipotez, roztropnie będzie zatem przyjąć podejście minimalistyczne, ograniczające, jak tylko się da, sferę domysłów. (...)
KS. GRZEGORZ STRZELCZYK