z KS. PIOTREM MAZURKIEWICZEM, sekretarzem generalnym Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), rozmawiają ks. Wojciech Bartkowicz i Anna Foltańska
Czy po dwóch latach pracy w COMECE pojawia się konieczność uzupełnienia wizji funkcjonowania tej instytucji?
Udając się do Brukseli, nie miałem jakiejś ściśle określonej wizji obecności Kościoła przy Unii Europejskiej, którą chciałbym tam realizować. W pierwszym okresie wydawało mi się słuszniejsze przyglądanie się funkcjonowaniu COMECE i reagowanie na bieżące wyzwania przynoszone przez politykę unijną. COMECE obchodzi w tym roku 30-lecie swojego istnienia. Powodem powołania tej instytucji było uznanie ważności procesu integracji europejskiej, a jednocześnie - wyrażany wielokrotnie przez Jana Pawła II - zasadniczo pozytywny do niego stosunek Kościoła katolickiego. U początków bowiem procesu zjednoczenia, bezpośrednio po II wojnie światowej, legły bardzo konkretne wartości etyczne: pokój, pojednanie, obrona demokracji przed sowieckim zagrożeniem, solidarność między wolnymi narodami. W ciągu ostatnich 20-30 lat Europa przeszła jednak bardzo dynamiczne przemiany społeczne, ściśle powiązane z procesem sekularyzacji. Znajdują one swoje odzwierciedlenie także w europejskiej polityce i to zarówno na poziomie państw narodowych, jak i na poziomie europejskim. Dyskusje toczące się w europejskich stolicach przenoszą się niemal automatycznie na forum Rady Europy czy też instytucji UE.
Wyzwania, jakie niosą te przemiany dla Kościoła, są przez niego dobrze rozpoznane. W nocie Kongregacji Nauki Wiary na temat politycznego zaangażowania katolików, na przykład, mowa jest o wartościach niepodlegających negocjacji, takich jak prawo do życia, instytucja małżeństwa jako związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, rodziny opartej na małżeństwie, prawo rodziców do edukacji dzieci czy, bardziej ogólnie, troska o dobro wspólne. W moim odczuciu lista tych wartości została sporządzona w taki właśnie sposób nie dlatego, że są to wartości najważniejsze, ale te z wręcz podstawowych, które są obecnie w świecie zachodnim najbardziej zagrożone. Oznacza to, że katolicy powinni się dziś szczególnie angażować w ich promocję i obronę. Ponieważ wszystkie te kwestie leżą poza kompetencjami UE, często można usłyszeć, że nie ma potrzeby, by o nich w Brukseli przypominać. Z perspektywy dwóch lat obecności w Brukseli mogę powiedzieć, że jest to odpowiedź bardzo zwodnicza. Wprawdzie instytucje UE nie powinny się zajmować tymi zagadnieniami, ale - zwłaszcza Parlament Europejski - robią to nagminnie, i na ogół w sposób, który nie może nas, katolików, satysfakcjonować. (...)