Listopad 2009 roku - niedzielna uroczystość Chrystusa Króla. Mała wiejska parafia nieopodal Krakowa. Po szybkiej Mszy świętej bez kazania następuje wystawienie Najświętszego Sakramentu i zaczyna się odmawianie Różańca. Po ogłoszeniu każdej tajemnicy ("którą będziemy rozważać") następuje pięciominutowa litania nazwisk z kartek wypominkowych. Modlitwa za zmarłych to rzecz dobra - myślę - ale po wyczy­ta­niu ostatniego nazwiska nikt już nie pamięta, czego dotyczy bieżąca ta­­jemnica.
To tylko jeden przykład, jak powolna i trudna jest droga pod strzechy reformy Różańca, jaką zaproponował Jan Paweł II. Warto przypomnieć, że Papież Polak napisał swój list apostolski Rosarium Virginis Mariae w 2002 roku. Wywołał on w niektórych środowiskach zdziwienie, bo zrodził pytanie: Czy papieżowi wolno reformować modlitwę, która kształtowała się w Kościele przez niemal siedem wieków? Czy nie jest to zamach na tradycję albo jakieś nieprzemyślane nowinkarstwo? Pytania tym bardziej istotne, że wielu z nas pamięta obrazy z kościołów, na których Matka Boża wręcza różaniec św. Dominikowi, a i w trakcie wielu później­szych objawień prywatnych Maryja zachęcała do odmawiania tej tradycyjnej, a więc - wydawałoby się - ustalonej w formie modlitwy... A zatem, czyżby Jan Paweł II odważył się nie tylko ją recenzować, ale nawet wprowadzić korektę do modlitwy, która pochodzi od samej Niepokalanej? Czy jest to wyjątkowa czelność, czy odwaga natchnionego reformatora? Oto pytania, które i dzisiaj nie tracą na swojej ostrości, chyba że pozwolimy, aby nawet najśmielsze teksty Papieża Polaka znalazły pomnikowe miejsce w naszych zakurzonych bibliotekach i już nie wyrywały nas ze słodkiej drzemki.


Krótkie repetytorium z historii Różańca

Wbrew stereotypom modlitwa różańcowa nie zrodziła się z jakiegoś jednego objawienia prywatnego, ale kształtowała się stopniowo i była wspólnym dziełem wielu mnichów i kapłanów poszukujących pomocy w po­głębieniu modlitwy osobistej. Na jej powstanie decydujący wpływ miały kulturowe okoliczności, które wyzwalały konkretne potrzeby religijne.
Od czasów św. Benedykta we wspólnotach mniszych podstawową formą modlitwy chrześcijańskiej było odmawianie całego Psałterza. Każdy Psalm to literacki i modlitewny zapis zmagań człowieka w poszukiwaniu Boga, nic więc dziwnego, że teksty te dla wielu pokoleń mnichów stanowiły ogromną pomoc w pielęgnowaniu własnej relacji z Bogiem. Dlatego do dziś w brewiarzu wspólnot monastycznych 150 Psalmów odmawia się w cyklu dwutygodniowym. Taka forma modlitwy, choć niezwykle nośna i owocna, w średniowieczu napotykała jednak dosyć oczywiste przeszkody. Wymagała bowiem z jednej strony dobrej znajomości łaciny, a z drugiej posiadania niezwykle kosztownych w tamtych czasach rękopisów. Z konieczności była zatem wtedy zjawiskiem elitarnym, na które mogły pozwolić sobie tylko bogate opactwa, w których kwitło życie intelektualne i istniała możliwość ręcznego kopiowania ksiąg. Aby zatem pokonać obie wspomniane przeszkody, zaczęto poszukiwać nowej formy przedłużonej modlitwy osobistej, która mogłaby odpowiadać na religijne potrzeby ludzi biednych i niewykształconych. Dlatego od X wieku wśród mnichów niepiśmiennych zaczął utrwalać się zwyczaj odmawiania w miejsce Psalmów odpowiedniej ilości powtórzeń Modlitwy Pańskiej, do której w XII wieku zaczęto dodawać Pozdrowienie Anielskie. (...)

CEZARY SĘKALSKI

Pastores poleca