Rok św. Pawła już minął. Przyniósł zapewne wiele dobrych owoców, co nie znaczy, że słowa i przykład życia Apostoła Narodów nie mogą nas dalej inspirować. W czym zatem może pomóc nam św. Paweł w naszej pracy apostolskiej i jak możemy, kontemplując jego zapatrzenie się w Chrystusa, odnowić w sobie charyzmat kapłańskiego posługiwania i przywiązania do Jezusa?
Rok 2009/2010 jest rokiem św. Jana Marii Vianneya i dodatkowo motywuje nas do pochylenia się nad pytaniami dotyczącymi naszej pracy duszpasterskiej, naszej formacji po ukończeniu seminarium i tego, co możemy zrobić, aby nasze kapłaństwo nie wpadło w rutynę, ale było przeżywane jako wspaniała łaska, pełna zapału i miłości. Powołanie i całe nasze życie wpisane jest w Boży plan zbawienia. Św. Paweł doskonale zdaje sobie z tego sprawę i podkreśla, że Bóg wybrał go jeszcze w łonie matki: „spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego (...) poganom” (Ga 1,15). Niedwuznacznie nawiązuje tu do proroka Jeremiasza, do którego powołujący go Bóg kieruje następujące słowa: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jr 1,5).
Powołanie kandydata do seminarium i całą jego formację seminaryjną można porównać do okresu narzeczeństwa, święcenia prezbiteratu – do ślubu, a życie i posługiwanie kapłańskie – do życia małżeńskiego. Seminarium bywa na ogół przeżywane jako okres radości, zachwytu. To czas poznawania Kościoła – swojej przyszłej oblubienicy. Święcenia zazwyczaj są głębokim doświadczeniem jedności z Chrystusem i oddaniem się Mu na zawsze. Później, podobnie jak małżeństwie, przychodzi czas gorliwości, apostolatu, różnych pomysłów duszpasterskich. Jednak po kilku latach mogą przyjść próby, rozczarowania również z braku efektów w pracy (bo wszędzie szukamy sukcesu), kryzysy, a nawet poważne zdrady. Niekiedy dochodzi do odejścia z kapłaństwa, jak to bywa w małżeństwie w przypadku rozwodu. To porównanie pomaga zrozumieć sytuację duchową społeczeństwa, w którym żyjemy. Jak małżonkowie chrześcijańscy mają określoną formację w swoich rodzinach przed ślubem, tak mężczyźni wstępujący do seminarium mają swoją formację w domach rodzinnych i nie zawsze jest to formacja prawdziwie chrześcijańska (dająca fundament wiary). Dlatego biskupi polscy zdecydowali o utworzeniu w seminariach duchownych roku propedeutycznego, który byłby poświęcony tylko na inicjację w wiarę chrześcijańską.
Warto spojrzeć na życie św. Pawła, na jego próby i zmagania tak, aby w tym świetle zobaczyć również swoje problemy kapłańskie i uczyć się od Apostoła, jak nieustannie pozwolić się formować w szkole Jezusa. Był On przecież nie tylko formatorem Dwunastu, ale także w zadziwiający sposób prowadził po swoich ścieżkach Pawła z Tarsu. (...)