Posługa kierownictwa duchowego jest znana i praktykowana w Kościele od wieków. Warto jednak sięgnąć do wiedzy i doświadczenia księdza, którego praca w tym względzie znalazła najwyższe uznanie, jakiego nieśmiało może szukać każdy duszpasterz - słowo polecające samego Chrystusa. Bł. Michał Sopoćko to spowiednik i kierownik duchowy św. siostry Faustyny. Jego towarzyszenie świętej Zakonnicy odegrało fundamentalną rolę w osobistym jej uświęceniu, czemu służyło rozeznanie wewnętrznych przeżyć, objawień i wizji. Nietuzinkowość jego posługi łączy się ze słowami Jezusa, jakie św. Faustyna zapisała w swym Dzienniczku: „Oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wolę moją na ziemi” (53)1. Innego dnia Święta zapisała: „Myśl jego jest ściśle złączona z myślą moją, a więc bądź spokojna o dzieło moje, nie dam mu się pomylić, a ty nic nie czyń bez jego pozwolenia” (1408). Od siebie Faustyna zapisała: „Ksiądz Sopoćko musi być przez Boga bardzo umiłowany. Mówię to dlatego, bo doświadczyłam, jak bardzo się Bóg za nim upomina w pewnych momentach; widząc to, cieszę się niezmiernie, że Bóg ma takich wybrańców” (63). Świadectwo o swoim spowiedniku zanotowała też na kolejnych stronach: „Wspomnę jeszcze jedno słowo o kierowniku swej duszy. Dziwna rzecz, że jest tak mało kapłanów, którzy umieją w duszę wlać moc i odwagę, i siłę, że dusza, nie męcząc się, idzie zawsze naprzód. Pod takim kierownictwem dusza, nawet przy słabych silach, wiele może dla chwały Bożej uczynić” (937). Dowody ogromnego zaufania i szacunku wobec swego kierownika duchowego znajdziemy także niejednokrotnie w listach, jakie pisała do ks. Sopoćki. Sam Błogosławiony u początku kontaktu ze św. Faustyną był już doświadczonym spowiednikiem między innymi wielu zgromadzeń zakonnych w Wilnie, profesorem Uniwersytetu, byłym ojcem duchownym kleryków. Bazując na swojej wiedzy i kapłańskim doświadczeniu, od razu poprosił swą penitentkę o dokładne spisywanie widzeń, przeprowadził rozmowę z przełożoną na temat jej zakonnego życia, skierował na badanie lekarskie mające wykluczyć chorobę psychiczną, radził się ówczesnego arcybiskupa wileńskiego. Z pewnością sam był człowiekiem głębokiej modlitwy. W swoim Dzienniku zapisał: „Z początku nie wiedziałem dobrze o co chodzi, słuchałem, niedowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych – dopiero po kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei”. Idei, która na zawsze zmieni jego życie tak, iż mówimy dziś o nim: „Apostoł Bożego Miłosierdzia”. (...)