Od 22 lat nieustannie zdumiewa mnie fakt mego powołania. Po ludzku patrząc, mogę o sobie napisać, cytując słowa św. Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian - "Bóg wybrał to, co głupie w oczach świata". A jednak wybrał... Posługę podjąłem z lękiem, ale i z wieloma oczekiwaniami. Kapłańskie zaangażowania były moją radością. Po kilku latach to uczucie miłości zaprowadziło mnie w nieoczekiwane miejsce. Serce zaczęło mi krwawić. Zawsze niezwykle istotne było dla mnie kroczenie ścieżkami Ewangelii, które wskazywał mi charyzmat mej wspólnoty zakonnej. A to ona właśnie – wspólnota podała w wątpliwość moją posługę. Uznano, że jestem zbyt nowoczesny i że nie żyję Tradycją. Tragedią tej sytuacji było to, że zarówno ja, jak i moi współbracia trzymaliśmy w rękach Ewangelię i uważaliśmy, że bierzemy ją w obronę. Wszystkie filary mego życia legły w gruzach. Przeżyłem jednak ten kryzys. Nad moim dalszym zaangażowaniem pojawił się pewien znak zapytania. Poprosiłem o rok szabatowy – czas na modlitwę i refleksję. Właśnie wtedy spotkałem wspólnoty ruchu „Wiara i Światło” gromadzące się wokół osób niepełnosprawnych intelektualnie, ich rodzin i przyjaciół. Powoli zaczynałem niezwykłą przygodę mego życia. Byłem tym wszystkim bardzo zaskoczony, gdyż zawsze uważałem się za człowieka czującego się najlepiej pośród dzieł rozumu. A tu nieoczekiwanie Bóg pozwolił mi zobaczyć piękno ludzi niepełnosprawnych intelektualnie. Oni zaś pomogli mi spojrzeć na nowo na siebie, na kapłaństwo. Dzięki nim odkryłem u siebie dary, których nigdy bym się nie spodziewał. (...)