Kara śmierci jest jednym z tematów, które także w kręgach katolickich od czasu do czasu wywołują spory. Nie chodzi w nich tylko o osobistą preferencję – bycie „za” lub „przeciw” – ale również o subiektywne przekonanie, że to właśnie ta osobista preferencja jest jedyną dopuszczalną przez Kościół opcją i że każdy, kto myśli inaczej, sprzeciwia się nauczaniu Kościoła.
„Rewolucja” w Katechizmie
Jaka jest więc aktualna nauka Kościoła na temat dopuszczalności stosowania kary śmierci? Podstawowy jej wykład odnajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego w numerze 2267. Do pełnego zrozumienia treści tego artykułu niezbędna jest choćby pobieżna znajomość historii jego powstania. Tekst numerów 2266 i 2267, w których zawarte było nauczanie na temat kary śmierci w pierwszym wydaniu Katechizmu z 1994 roku, uległ istotnej zmianie. W 1998 roku bowiem Kongregacja Nauki Wiary wydała Corrigendę, w której dokonała nowej redakcji omawianego fragmentu, uzupełniając go o przypis do 56. numeru encykliki Jana Pawła II Evangelium vitae.
Warto najpierw zastanowić się, co nie zmieniło się w nauczaniu Kościoła na temat kary śmierci, a dopiero później przywołać nowe elementy wykładu. W obu tekstach zawarte jest stwierdzenie, że „tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci”. Zmiana nie polega zatem na stwierdzeniu absolutnej etycznej niedopuszczalności stosowania kary śmierci. Stwierdzenie, które odnajdujemy na przykład u ks. Tadeusza Ślipko, głoszące, że „w żadnym wypadku nie ma podstaw do tego, aby w wysuwanych motywacjach [abolicjonistycznych – P.M.] powoływać się na etykę chrześcijańską jako filozofię z zasady potępiającą karę śmierci”1, koresponduje w pełni z tekstem Katechizmu. Należy jednak podkreślić, że zgodnie z tradycyjnym nauczaniem kara śmierci jest środkiem nadzwyczajnym, dopuszczalnym „w przypadkach najwyższej wagi” – jak głosi wydanie Katechizmu z 1994 roku, bądź też „jeśli jest ona jedynym dostępnym środkiem skutecznej ochrony ludzkiego życia” – jak czytamy w wydaniu z 1998 roku. Pierwotna wersja Katechizmu kładła nacisk na to, że kara ta może być stosowana jedynie przez prawowitą władzę, przy czym niekiedy władza ta miała mieć nie tylko prawo, ale także obowiązek jej zastosowania. W nowszej wersji myśl ta jest zachowana, ale już bez mówienia wprost o karze śmierci, a jedynie w kontekście prawa i obowiązku „wymierzania kar proporcjonalnych do wagi przestępstwa”. Ponadto dodano tu warunek mówiący o konieczności nabycia przez sąd całkowitej pewności co do tożsamości i odpowiedzialności winowajcy. Inaczej mówiąc, kary tej nie wolno stosować, gdy zachodzi ryzyko pomyłki sądowej.
Wydaje się, że zasadniczo zmienił się sposób uzasadniania dopuszczalności kary śmierci nawet w tych wyjątkowych sytuacjach. Fragment omawiający ogólnie kwestię celowości karania sprawcy przestępstwa pozostał niezmodyfikowany. Mówi się w nim o potrzebie naprawienia nieporządku wywołanego przez wykroczenie, zapewnienia bezpieczeństwa osób, wartości leczniczej kary i możliwości przeżywania jej przez sprawcę jako zadośćuczynienia, co jednak wymaga zawsze osobistej decyzji ukaranego, której nie sposób na nim wymusić. W niewielkim stopniu odnosi się to jednak, zwłaszcza ów walor leczniczy, do kary śmierci, skoro polega ona na zgładzeniu winowajcy. Jeśli nie traktujemy dziś wykonania wyroku śmierci jako okazji do nawrócenia sprawcy, to dzieje się tak głównie dlatego, iż współczesne prawo umieszcza człowieka w kontekście w zasadniczy sposób ateistycznym. „Jeśli kiedyś prawo mogło tak łatwo myśleć o zadaniu śmierci jako karze, to zapewne dlatego – pisze Jacek Filek – iż zadanie śmierci nie oznaczało śmierci całego człowieka. Na gruncie wiary w nieśmiertelność duszy śmierć nie oznacza ostatecznego kresu, lecz pojęta jest jako «początek wieczności». Wówczas «kara śmierci» powoduje jedynie «śmierć ciała» i to po to, żeby «żyć według ducha». (...) Obowiązkowa obecność spowiednika w momencie owego «legalnego» zabijania pozbawiała zadawaną śmierć wymiaru czegoś ostatecznego”2. Współcześnie jednak argument mówiący, że „zabijanie służy zbawianiu”, jest dla wielu całkowicie niezrozumiały.