MIECZYSŁAW KOŻUCH SJ
Są ludzie, którzy kiedyś modlili się, potem odeszli od modlitwy i są przekonani, że obecnie nie są już do niej zdolni. Są osoby konsekrowane i księża, którzy również doszli do podobnego przeświadczenia; porzucili praktykę modlitwy, a nawet stracili do niej pociąg. Na pewno nikt z nas nie lekceważy modlitwy świadomie. Jest jednak coś, co mimo naszych dobrych intencji powoduje zejście modlitwy na dalszy plan życia i codziennych zajęć. Słuszne zatem będzie rozważenie wielorakich przyczyn tego stanu, który wyraża się w stopniowym odchodzeniu od modlitwy, a niekiedy doprowadza do porzucenia jej w ogóle.
Na początku warto odwołać się do rzeczywistości określanej jako motywacja w ludzkim życiu i działaniu. Życie jest zmaganiem się i żyje autentycznie tylko ten, kto mimo słabości i upadków, powstaje i idzie naprzód. Walka ta dotyczy także dziedziny modlitwy. Powinniśmy pogłębiać przekonanie o absolutnej potrzebie modlitwy w życiu chrześcijańskim, zwłaszcza kapłańskim, i ustawicznie strzec tego, aby systematycznie się modlić. Należałoby też poddać krytycznej ocenie te przedsięwzięcia i teorie, które odciągają nas od praktyki modlitwy. Według jednej z takich teorii, człowiek nie musi poświęcać konkretnego czasu na modlitwę, bo modli się całym życiem. (...)