(...) Pamiętam chwilę, gdy stanąłem przed zaniedbaną plebanią i nie mniej zaniedbanym kościołem i zapytałem siebie: Co ja tutaj robię? Uzmysłowiłem sobie jednocześnie, że w tym momencie dwie drogi stoją przede mną otworem. Jedna, to prosić o odwołanie mnie z tej misji. Druga, to zostać, aby służyć w pokorze i poczuciu bezradności tym, wśród których Bóg mnie postawił. Powiedziałem: Boże, zostaję, ale nie wiem, co i jak mam robić? Ty prowadź wszystko! Nie znałem wcześniej warunków, jakie panują w tej parafii, ani specyficznej sytuacji, z którą musiałem się niebawem skonfrontować. W kilka dni potem ksiądz dziekan poinformował mnie, że garstka parafian przywiązanych do dawnego proboszcza, który odszedł na zasłużoną emeryturę, nie jest zadowolona z faktu przybycia nowego pasterza. Sytuacja była napięta do tego stopnia, że w dniu rozpoczęcia mojej posługi nawet sam dziekan nie odważył się wprowadzić mnie na urząd administratora parafii. (...)
DARIUSZ CICHOR OSPPE