Numer o pasterzach wielkiej wiary ukazuje się w sytuacji, gdy ma największe szanse, aby utonąć w koszu na śmieci pod wpływem medialnej fali powstałej z faktów, w większości prawdziwych, z życia duchownych. W obliczu trudnych zdarzeń byłoby jednak wyrazem małoduszności uwierzyć w moc zła i jego trwałych owoców. Trzeba przecież bardziej ufać obietnicy rozlania się łaski właśnie tam, gdzie zatriumfował grzech (Rz 5,12 nn.).
1. Odszedł Pasterz nasz, co ukochał lud...” Umarł Pasterz za Apostołów, którzy nie uwierzyli miłości Ojca; za pogubionych księży, którzy nie mając miłości, żebrzą o litość u wybranych wiernych, zapewniając sobie publiczną pamięć. Umarł Pasterz za pasterzy, aby mieli Ducha, który ich zachowa od złego. Jednak ten Duch nie miał ustrzec od rewolucji, które pojawiają się w różnych maskach postępu i nowoczesności, ale miał i ma być Światłem, które ujawni drogi wyjścia z niszczących ideologii (K. Wielecki). W nurcie tych wyzwań są stawiani ochrzczeni ze swymi pasterzami. Prawdą jest, że nie są oni nawet po ludzku mocni, ale właśnie moc Ducha może objawić się w ich słabości (A. Rusak) i niedowierzaniu (ks. M. Milczarek), a także w niesprawiedliwości ludzkiej (G. Górny). Nijakość Kościoła nie należy do jego znamion i nie musi być jego wizytówką (ks. T. McCauley), ale pretekstem do synodalnego myślenia, które uznaje Jezusa Chrystusa za jedyną Drogę (rozmowa z ks. S. Oderem).
2. „Paś owce moje!” Niemałym zagrożeniem jest narzekanie na zmianę układu osób i grup na scenie świata, zwłaszcza tam, gdzie wykreślono z repertuaru chrześcijan. Św. John Henry Newman wchodził w taki świat z dewizą cor ad cor loquitur (rozmowa z J. Kłosem). Sł. Boży kard. Stefan Wyszyński, kochający Kościół, był przekonany, że wrażliwość na problemy ludzi może być właściwa, o ile nadrzędna jest zasada Soli Deo (A. Rastawicka), która nie pozwala wstydzić się Opatrzności. Dobitniej to wyrażał św. Jan Paweł II, który nie tylko dostrzegał areopagi XX wieku, ale wręcz ich wypatrywał. Wiernych utwierdzał w wierze, niewierzącym wyjaśniał: „Jesteście czymś o wiele więcej niż kłębkiem rozedrganych pragnień” (G. Weigel). Dziś być może te słowa odnoszą się także do księży, którzy noszą echa tego rozedrgania. Sytuacja obecnie jest zbyt poważna, by pozwolić sobie tylko na odpoczynek, w którym nie będzie nasłuchiwania Pana. Owszem, pustynia jest teraz potrzebna, ale nie za daleko od problemów wiernych (L. Nieścior OMI) i nie bez wiernych (D. Kowalczyk SJ). Nie można też stracić okazji do rekolekcji (ks. W. Bartkowicz), aby przejść śladem św. Jana Chrzciciela uznającego, że inaczej wyobrażał sobie Mesjasza i całe to zbawianie świata (ks. J. Maciąg). Lęk przed innymi nie jest dobrym doradcą. Jeremiasz, świadom tego, nie zrezygnował z wierności (ks. P. Kot). Dojrzał, że nie on miał ocalić lud, ale Pan, który nie chciał go zostawić w bałwochwalstwie.
3. „Kto spożywa moje Ciało...” Podobnie dziś Jezus Chrystus chce z nami spożyć Paschę i być Paschą. Nie wykluczył uprzednio z niej Judasza i nie przekreśla dzisiejszych Judaszów (s. Aude-Marie). Chodzi nie tyle o obowiązek odprawiania Mszy świętej, ile o sposób jej przeżywania. Ona jest pokarmem dla słabych, tych, którzy już nie mają dokąd pójść i nie korzystają ze zwodniczych i pozornych pomocy, bo wiedzą, że przyniosą im kolejne frustracje. Eucharystia „wprowadza człowieka w moc właściwego przeżywania siebie we wszystkich sytuacjach i okolicznościach” (bp Z. Kiernikowski). Eucharystia jest pokarmem, który uzdalnia do bezinteresownego wychodzenia do drugiego i dawania mu dowodów, że jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
Wołajmy wspólnie: Panie, przymnóż nam wiary!
KAZIMIERZ PEK MIC