Od trzech dekad ten numer się nie zmienił. Zmieniają się rozmówcy, problemy, o których chcą rozmawiać, uzależnienia, z którymi walczą. Zmieniają się wolontariusze – psycholodzy, terapeuci, lekarze, księża, doradcy rodzinni, pedagodzy – podnoszący słuchawkę, czuwający codziennie. Założony w 1990 r. Katolicki Telefon Zaufania w Bielsku-Białej jest najstarszym w Polsce. 4 marca br. obchodzi 30. rocznicę swego powstania.
Ks. prałat Józef Walusiak, założyciel Fundacji Zapobiegania i Resocjalizacji Uzależnień „Nadzieja”, nie musi sobie przypominać numeru Katolickiego Numeru Zaufania – 33 12 26 67. „Od 30 lat jest to jedyny numer, który zawsze pamiętałem. Pamiętam o nim rano, gdy się budzę, i w ciągu dnia. Zresztą, to jedyny numer stacjonarny, jaki znam, funkcjonujący od 30 lat bez żadnej zmiany” – przyznaje w rozmowie inicjator dzieła. W całej Polsce nie ma wielu podobnych.
„O ile mi wiadomo, Katolickich Telefonów Zaufania jest w Polsce może 5-7. Działają w różnych diecezjach. Niektóre raz na tydzień, inne częściej. Nasz od samego początku czynny jest codziennie. W niedzielę i święta” – podkreśla 67-letni kapłan-psychoterapeuta, który 30 lat temu rozpoczął w Bielsku-Białej pracę z uzależnioną młodzieżą. Gdy Telekomunikacja Polska przyznała numer telefonu stacjonarnego, swą działalność mógł rozpocząć Katolicki Telefon Zaufania. Mieścił się najpierw w małym lokalu przy ul. Szkolnej w Bielsku-Białej. Potem przenosił się do innych pomieszczeń w centrum miasta.
Na pomysł założenia telefonu zaufania ks. Walusiak wpadł podczas studiów psychoterapii na KUL-u w 1987 roku. Wtedy właśnie na jednej z lubelskich parafii zetknął się po raz pierwszy z duszpasterskim telefonem zaufania. Wiedział od początku, że dyżurować mają w nim osoby wierzące. Był także przekonany, że anonimowa rozmowa telefoniczna może pomóc komuś w kryzysie psychicznym. Miał to być prosty sposób, by być jak najbliżej cierpiącego, bezradnego, samotnego człowieka. Jednocześnie kapłan chciał służyć profesjonalną radą opartą na fachowej wiedzy, wskazywać konkretne placówki terapeutyczne ludziom uzależnionym, czasami jedynie wysłuchać. Innym razem zaoferować modlitwę. „Petenci mieli bez żadnych przeszkód dzwonić pod określony numer, wiedząc, że ktoś ich może po drugiej stronie linii wysłuchać i pomóc” – wyjaśnia.
Setki osób przewinęło się wśród wolontariuszy gotowych anonimowo pomagać uzależnionym od alkoholu, narkotyków, hazardu, komputera, seksu czy cierpiących na inne zaburzenia. Kilkunastu z nich, jak wspomina ks. Walusiak, odeszło już do wieczności. Psycholodzy, terapeuci, lekarze, księża, prawnicy, doradcy rodzinni, pedagodzy, ale także osoby, które wyszły ze swoich nałogów, cały czas uczestniczą w kursach szkoleniowym na temat poradnictwa psychologicznego. W ten sposób doskonalą swą wiedzę. Orientują się, jak prowadzić rozmowę, zaoferować pomoc, jak poznać, gdy rozmówca jest pod wpływem alkoholu czy innych środków odurzających, jak rozmawiać z kimś, kto chce sobie odebrać życie. Nie zapominają o formacji duchowej. Wolontariusze z telefonów zaufania z całej Polski cyklicznie spotykają się też na rekolekcjach na Jasnej Górze.
„Przez pierwsze kilkanaście dni działalności Telefonu sam dyżurowałem. Towarzyszył mi lęk, czy potrafię pomóc komuś, kto potrzebuje pomocy. Nie pamiętam dokładnie tej pierwszej rozmowy. Najczęściej interwencje dotyczyły uzależnień i wychowania. Rodzice często nie wiedzieli, jak sobie poradzić z dzieckiem, które na przykład uciekło z domu” – wspomina.
Jak podkreśla kapłan, niezwykle ważne było od początku to, żeby wśród wolontariuszy dyżurujących przy telefonie byli ludzie głęboko religijni. „Nie dlatego, że pomagamy tylko wierzącym. Dzwonią wszyscy – ateiści, agnostycy, poszukujący. Wśród odbierających telefony nie może być jednak osób bez ugruntowanej wiary. Mogliby tylko zaszkodzić. Podczas rozmowy nie narzucamy wiary czy religii. Wysłuchujemy uważnie, z życzliwością” – tłumaczy.
W ciągu roku w Katolickim Telefonie Zaufania dyżurujący odbierają około 1200-1400 telefonów, dziennie dzwoni od 4 do 5 osób. Początkowo byli to głównie mieszkańcy diecezji bielsko-żywieckiej. Dziś z tej formy pomocy korzystają ludzie z całej Polski, ale także Polacy mieszkający za granicą. „Twierdzą, że podobnych instytucji nie mają na miejscu. Coraz więcej telefonów mamy od ludzi samotnych – osamotnieni rodzice, tęskniący za dziećmi. Dzieci, mający wyrzuty sumienia z powodu opuszczonych rodziców. Takich telefonów jest niestety coraz więcej i będzie, jak sądzę, jeszcze więcej. Są też prośby o modlitwę” – przyznaje ks. Walusiak.
Zdaniem duchownego, Katolicki Telefon Zaufania, jest swoistym konfesjonałem. „Tutaj nie ma rozgrzeszenia, nie ma nauki sakramentalnej, jak przy spowiedzi. Jest wysłuchanie i anonimowość. Dzwoniąca osoba doskonale wie, że coś, co tutaj powie, pozostanie w tajemnicy. Nawet proszę wolontariuszy, by nie mówili swoim najbliższym, że służą w telefonie zaufania. Chodzi o to, by ta dyskrecja była jak największa” – podkreśla.
„Kapłani w konfesjonałach nie wiedzą, ilu penitentom pomogli, ilu przywrócili dzięki swej posłudze do wiary, nadziei, do sensu życia. Podobnie jest i tutaj. Przez te 30 lat na pewno uratowano setki ludzi. Odzyskali oni siebie, wiarę w Boga, kontrolę nad swoim życiem. Otrzymują adresy ośrodków, w których liczyć mogą na dalszą pomoc. Niekiedy dzwonią do nas ludzie wdzięczni za to, że oni sami lub ich najbliżsi wyszli na prostą” – zapewnia znany w diecezji bielsko-żywieckiej kapłan-psychoterapeuta, najmniej anonimowy z wolontariuszy Katolickiego Telefonu Zaufania.
Wolontariusze dyżurują przez pięć godzin dziennie – od 16.00 do 21.00. Pod numerem telefonu: 33 818 51 93.
Źródło: https://ekai.pl/30-lat-najstarszego-katolickiego-telefonu-zaufania-w-polsce/
Fot. pixabay.com