Drodzy Czytelnicy!
Ludowa mądrość podpowiada, że „wszystko się kiedyś kończy”. To nieco bałamutne stwierdzenie w kontekście wieczności, przecież wciąż powtarzamy w liturgii nasze głębokie przekonanie, że jednak istnieje coś „na wieki wieków”.
Poprzez doczesność prześwituje to, co wieczne. Czy umiemy to dostrzec w łańcuchu wydarzeń składających się na nasze życie? Czy raczej przypominamy skwaśniałe wino, któremu znudziło się czekać na swą autentyczną dojrzałość? Ludowa mądrość podpowiada, że „wszystko się kiedyś kończy”. To nieco bałamutne stwierdzenie w kontekście wieczności, przecież wciąż powtarzamy w liturgii nasze głębokie przekonanie, że jednak istnieje coś „na wieki wieków”.
1. Starokawalerstwo jest niebezpiecznym stanem umysłu, a jego zalążki wszyscy nosimy w sobie: zesztywnienie naszych relacji, utrwalenie prostackich stereotypów, nieewangeliczne rytuały i przyzwyczajenia. „Dla starego kawalera przyznanie Bogu ostatniego słowa jest najtrudniejszą sprawą pod słońcem”, dlatego im więcej zabezpieczeń zbudowaliśmy w naszym życiu, tym pilniejszą sprawą jest „odbezpieczenie” drogi naszego powołania (M. Zioło OCSO). Proces ten, obfitujący w dramatyczne momenty, prowadzi do radości z odnalezionego zbawienia – w tym sensie postać Zacheusza, często przywoływana w naszym głoszeniu słowa Bożego, może stać się figurą nawrócenia księdza, włącznie z finansowym zaangażowaniem na rzecz potrzebujących i pokrzywdzonych (ks. W. Węgrzyniak).
2. Przeciwieństwem starokawalerstwa nie jest „młodokawalerstwo”, rozumiane jako pozostawanie w stanie kawalera na wydaniu. Prezbiter ma być najpierw dojrzałym mężczyzną, lwem i barankiem jednocześnie, który dobrze komunikuje się ze sobą samym, potrafi być bratem wśród mężczyzn i ojcem wśród kobiet (ks. A. Rybicki). Ma być również dojrzałym oblubieńcem, dla którego celibat jest codziennym polem przeżywania i ofiarowywania swojej miłości (ks. M. Jarosz). Bóg potrzebuje mojej samotności, potrzebuje także mojej czystości – i ofiarowuje mi ją, pod warunkiem, że mi na niej zależy, że o nią walczę, że dla niej nie boję się cierpieć (ks. S. Kunka).
3. Czy można być znudzonym miłością? Chyba to niemożliwe. Znudzenie to upiór miłości. A jednak demon południa wysusza nawet obficie płynące potoki – tak bywa z rytuałami miłości, w które wpisane jest życie prezbitera. Taki los może spotkać nawet codzienną Eucharystię i brewiarzową psalmodię... Pytamy o to, jak przywrócić je życiu, jak uczynić je znowu językiem miłości (ks. L. Gera, A. Zając OFMConv), oczyściwszy je najpierw z miażdżycowych naleciałości (ks. K. Porosło).
4. Odmłodzone serce, serce z ciała, jest gotowe na owo „wszystko nowe”, które zapowiada Apokalipsa, a które pojawia się nieustannie w naszym życiu. Jest to cecha autentycznej świętości (s. R. Grabiec sł. BDNP). Czy w czasach zamętu i trwogi Kościoła poddawanego próbom zewnętrznym i wewnętrznym wystarczy nam sił, by zachować gaudium et spes – radość i nadzieję Ewangelii (ks. G. Strzelczyk)? Być może kluczem do tego jest zdrowe poczucie humoru, które chestertonowskiemu ks. Brownowi pozwoliło „robić swoje” w mocno nieprzyjaznym środowisku postpurytańskiej Anglii (M. Sobolewska).
Nie jesteśmy starymi kawalerami, lecz małżonkami, którym udało się dobrze ożenić. W górę serca!
KS. WOJCIECH BARTKOWICZ