Zaczęło się 19 marca, w uroczystość św. Józefa, na kursie przedmałżeńskim podczas warsztatu prowadzonego wraz z żoną. Ból głowy, który przeszedł na kark, ramiona, klatkę piersiową, silna duszność i problemy z widzeniem – wezwaliśmy karetkę. Czując, że to coś poważnego i że mogę do domu już nie wrócić, bardzo chciałem mieć pewność, że Edytka się nie załamie, że przyjmie to, co się wydarzy; zapewnić ją, że cokolwiek się stanie, nasze życie jest w rękach Pana Boga.


Przed odjazdem karetki byłem w stanie tylko parę razy powiedzieć: „Bóg jest dobry”. Te właśnie słowa niosły ją, dawały pokój i były ogromną łaską w przeżywaniu przez nią tego czasu.
Kolejny atak straszliwego bólu dopadł mnie już na izbie przyjęć i wtedy zostałem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. W szpitalu szybko postawiono diagnozę, podano silne leki przeciwbólowe i po sugestiach ze strony żony lekarz zdecydował o przeniesieniu mnie w środku nocy na specjalistyczny oddział szpitala MSWiA w Warszawie.
W karetce, która wiozła mnie na tamtejszy SOR, doświadczyłem najbardziej niezwykłej w swoim życiu… (…)

DOMINIK


Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 105 (4) Jesień 2024.


Pastores poleca