Gdy proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej i św. Stanisła­wa Biskupa i Męczennika zapowiadał mój przyjazd wiernym i wspomniał, że mam 80 lat, ktoś z głębi kościoła zawołał: „80 lat? To on jeszcze chodzi?”. Zdumieli się też moi przyjaciele z Ja­ponii i z USA: „To u was po osiem­dziesiątce wysyłają do odpowiedzial­nej pracy?”.
Tak mówili ludzie, którzy nie znali Pisma ani mocy Bożej. Bo Pismo mówi, że Mojżesz otrzymał po­wołanie wyprowadzenia Izraelitów z niewoli egipskiej, gdy miał lat 80 (Wj 7,7). Tak więc z Gidel, gdzie byłem już na bocznym torze, spacerowałem po lesie, odmawiałem Różaniec, liturgię godzin, spowiadałem, nagle zostałem wezwany do Warszawy. Zjawiłem się 12 lutego 2019 roku i dostałem asygnatę, po czym w duchu zakonnego posłuszeństwa dokonałem ewakuacji do Czortkowa. Zapewne wszystkie wektory, które spowodowały moje przeniesienie się na Ukrainę, poznamy po tamtej stronie. Fakty są takie, że po 28 latach pracy misyjnej w Japonii wróciłem do Polski. W lutym 2008 roku pojechałem po raz pierwszy na Ukrainę na pogrzeb mojego wychowawcy, o. Kaliksta Suszyły. Od niego otrzymałem habit w 1958 roku oraz imię zakonne Julian, które było jego imieniem chrzcielnym. Prowadziliśmy też ze sobą ożywioną korespondencję, jako że o. Kalikst żywił głębokie pra­gnienie misji na Wschodzie. W wieku 75 lat wyjechał nie na da­leki, ale na bliski Wschód: Ukraina – Zakarpacie, żeby pod koniec życia wylądować w Czortkowie. Podczas uroczystości pogrzebo­wych nurtowała mnie myśl, aby… (…)



Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 99 (2) Wiosna 2023.

Pastores poleca