„Czy siostra przyjmie błogosławieństwo Boże?” – pytała zakonna przełożona przez telefon. Siostra, która słyszała taki komunikat, wiedziała, co on oznacza. A oznaczał przyjęcie kolejnego żydowskiego dziecka i udzielenie mu schronienia, co wiązało się z ryzykiem utraty własnego życia. Owa przełożona to matka Matylda Getter, zwana Matusią, która wsparła taką pomocą niezliczone żydowskie dzieci i inne osoby potrzebujące schronienia w czasie II wojny światowej.


W czasach nagłaśniania negatywnych przykładów ludzi Kościoła, którzy swoim postępowaniem zaprzeczyli ewangelicznym ideałom, bardzo potrzebujemy eksponowania przykładów pozytywnych. Właśnie dlatego tak godna zauważenia jest biografia s. Getter, napisana przez zasłużoną katolicką dziennikarkę, Alinę Petrową-Wasilewicz. W książce Uratować tysiąc światów nie tylko poznajemy niezwykłą postać, ale także wnikamy w ciekawą i skomplikowaną historię zgromadzenia Rodziny Maryi, a pośrednio tym samym także w losy Kościoła na ziemiach polskich od czasów zaborów aż po koniec niemieckiej okupacji. Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi jawią się jako niezwykle czynne, prężnie działające zgromadzenie, które samo doświadczyło nie tylko trudów pracy w trudnych warunkach politycznych, ale też nieporozumień administracyjno-kościelnych (nieszczęśliwa fuzja z franciszkankami misjonarkami Maryi). Z wszystkich tych zawikłanych dróg Rodzina Maryi wyszła obronną ręką, między innymi dzięki dobrym decyzjom i zmysłowi przywódczemu matki Matyldy. Największym czasem próby okazały się jednak lata wojenne. Siostry, do których charyzmatu należała opieka nad sierotami, nie mogły pozostać obojętne na los dzieci skazanych na wojenną niedolę i osamotnienie. Szczególnie tragiczny był los dzieci żydowskich, którym groziła po prostu śmierć. Dlatego Matylda Getter i wraz z nią inne siostry zaangażowały się w ratowanie żydowskich dzieci, narażając tym samym własne życie. Zagrożone śmiercią osoby ukrywano w domach zakonnych, a następnie szukano dla nich kryjówek w domach prywatnych i innych miejscach. Do dziś niektóre z tych osób żyją i z wdzięcznością opowiadają o ocaleniu, jakiego w ten sposób doświadczyły. W całą tę pomoc zaangażowanych było wiele osób, ale motorem i liderem całej tej pomocowej machiny była właśnie Matusia. Ciekawe, że o samej jej osobie, o życiu wewnętrznym i osobistych przemyśleniach wiemy niewiele, mimo spisanych Wspomnień. Matusia nie chciała epatować swoją osobą, a może nawet nie uważała za nadzwyczajne tego, co robiła. Książka Uratować tysiąc światów to nie tylko biografia i nie tylko kolejna opowieść o Polakach ratujących Żydów w czasie Holokaustu. To przede wszystkim poruszająca historia o tym, że zwykłe, ciche, pokorne dobro w godzinie próby staje się heroizmem.

mw


Pastores poleca