TOMASZ GRABOWSKI OP
Spotykając się wiele razy ze świeckimi, prosiłem, by w formie schematycznego rysunku przedstawili temat: „Moje miejsce w Kościele”. Uczestnicy tych spotkań, autorzy rysunków, po zakończeniu zadania komentowali swoje szkice. Bez względu na to, czy respondentami takiej naprędce przeprowadzanej ankiety były osoby głęboko zaangażowane w życie Kościoła, czy ludzie, którzy do tej pory nie mieli z nim wiele wspólnego, najczęściej pojawiały się trzy rodzaje schematów. Pierwszym z nich było przedstawienie wielkiej zbiorowości ludzi, w której każdy był taki sam i zbliżał się do Boga. Był bliżej lub dalej od Niego, ale nikt nie miał cech indywidualnych. Sam autor schematu czuł się anonimowy w tej ogromnej grupie, gdzieś w niej się gubił. Niekiedy takie przedstawienie Kościoła było ujęte w formie hierarchicznej – wówczas przedstawiający swoje miejsce w Kościele znajdował się w najniższej warstwie społeczności. Drugi rodzaj rysunków przedstawiał budynek świątyni i konkretne miejsce, w którym autor lubił przebywać. Często było ono przy drzwiach lub za filarem, rzadziej blisko ołtarza. Wielokrotnie ten, kto umieszczał siebie bliżej ołtarza, nie rysował innych osób wokół siebie. Skupiał się raczej na własnej relacji do Boga, która niekoniecznie była definiowana w połączeniu z relacjami do innych, choć wydarzała się w czasie i miejscu kultu. Wreszcie trzecia grupa schematów była najbardziej różnorodna. Jej wspólną cechą była jakaś forma przedstawienia wspólnoty. (...)