(…) Moja droga do spotkania z księżmi, sprawcami przestępstw seksualnych oraz z tymi, którzy niesłusznie zostali o nie oskarżeni, zaczęła się od kontaktu z ofiarami. Osobiście nigdy nie spotkałem się z ludźmi skrzywdzonymi jako dzieci. Miałem do czynienia z młodymi dorosłymi i z osobami mającymi 16-17 lat. Nie zawsze jest oczywiste, czy wszystkie tego rodzaju sprawy należy zgłaszać na drodze prawnej.
Czasem chodzi o niechciany pocałunek, o jeden gest. Nie są to przestępstwa w świetle prawa cywilnego, co nie zmienia faktu, że mamy tu do czynienia z bardzo raniącymi czynami, zostającymi w tych ludziach na zawsze. Mało się o tym mówi, ale czasem same ofiary mają wątpliwość, czy należało niektóre sprawy nagłaśniać i zgłaszać. Niekiedy wydaje im się, że to, co spotkało takiego księdza w wyniku oskarżenia, jest jednak niewspółmierne wobec tego, co zrobił on swojej ofierze. Cały czas chodzi mi tu o lżejsze przypadki czegoś, co ogólnie określa się jako molestowanie.
Spotykając się z ofiarami księży, zacząłem myśleć i o tym, by spotykać się także ze sprawcami. Nadal pozostają przecież naszymi braćmi. Zacząłem więc ich odwiedzać – nie z urzędu, lecz zupełnie prywatnie. Nie korzystałem zatem w tych rozmowach z wiedzy na temat ich czynów. Nie stawiałem ich pod ścianą, nie konfrontowałem z zarzutami. Chciałem ich zobaczyć i posłuchać, co mają do powiedzenia, jak przeżywają swoją sytuację.
Jeden z nich zaczął od własnego poczucia krzywdy. Czuł się dotknięty tym, że donieśli na niego inni księża, tak jakby to był największy problem. Dopiero podczas kolejnych rozmów uświadomił sobie, że zrobił coś strasznego. Warunkiem nawrócenia jest… (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 103 (2) Wiosna 2024.