(…) Pewien ksiądz, jeszcze zanim zaczęłam się spowiadać, uprzedził mnie, że mam mówić krótko, bo on nie ma czasu. Któryś zakwestionował sposób, w jaki wypowiadam swoje grzechy. Inny oświadczył, że moja spowiedź to groch z kapustą. Jeszcze inny poinformował mnie uprzejmie, że mam paskudny charakter. Kolejny, wręcz odwrotnie, powiedział, że grzechu nie było, więc udzieli mi błogosławieństwa, bo rozgrzeszenie nie jest potrzebne.
Przyznam szczerze, że po każdym takim doświadczeniu musiało upłynąć trochę czasu, żebym się pozbierała. W pewnym momencie powiedziałam Panu Bogu: „Dopuszczasz do mnie te niezrozumiałe zdarzenia, więc widocznie masz w tym jakiś cel. Może to moja droga hartowania i oczyszczania? Nie wiem, ale skoro tak prowadzisz, to idę”. Wtedy wrócił pokój. Ale powracało też niespokojne pytanie: kto wie, ilu penitentów po podobnym przeżyciu już się nie pozbierało?
Przyszło mi w związku z tym do głowy, aby napisać słówko do księży, od których usłyszałam to, co przytoczyłam powyżej. Oczywiście, księża ci są całkowicie poza moim zasięgiem. Który z nich jeszcze żyje? Który czyta „Pastores”? Nie mam pojęcia, ale nie o to przecież chodzi. A zatem... (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 96 (3) Lato 2022.